Rozdział 24

52 5 4
                                    


– Mam być blondynką?! – wykrzyknęła Melissa z niedowierzaniem w stronę własnego odbicia w lustrze. Za nią stał zadowolony fryzjer, światowej sławy stylista fryzur. 

– Uwierz mi, będziesz wyglądała zdecydowanie lepiej niż w tej tandetnej, niemodnej czerwieni – zapewnił mężczyzna. 

– Tandetnej?! Nie ma mowy, nie zgadzam się – protestowała dziewczyna. – Nie pozwolę zgasić swojego płomienia. 

Zaśmiałam się widząc moją koleżankę w narastającej furii. Stylista jeszcze nie wiedział, co go czeka podczas starcia z tym wulkanem energii. Spojrzałam na siostrę Melissy, która jeszcze kilkadziesiąt minut wcześniej również protestowała na wieść i przedstawionej jej wizji. Teraz niepewnie potrząsała falą brązowych, błyszczących kosmyków i miałam wrażenie, że chyba zaczyna jej się podobać. 

– Ech. 

Usłyszałam za sobą westchnienie, więc odwróciłam się, aby zobaczyć czyj to odgłos. Nowa fryzura zmieniła Victora nie do poznania. Podcięli mu włosy, pozostawiając je jednak dość długie, rozjaśnili końcówki i wystylizowali w imponującego irokeza. 

– Wyglądasz... – urwałam. Zabrakło mi słów. 

– Beznadziejnie. Wiem – wykorzystał moment, w którym się zacięłam, aby dopowiedzieć swoje. Podobnie jak Teresa oglądał w lustrze swoje nowe włosy z każdej strony.

– Nie! – zaprzeczyłam natychmiast. – Wyglądasz oszałamiająco! Wow! Nie podoba ci się?

– Wyglądam jak... Sam nie wiem. – Chłopak przeglądał się w lustrze ze zrezygnowaną miną. - Będą się ze mnie śmiali. 

Pokręciłam głową z niedowierzaniem.

– Nikt nie będzie się z ciebie śmiał. Przepraszam, że to tak zabrzmi, ale w końcu wyglądasz normalnie. 

Victor popatrzył na mnie z wyrzutem. Znowu westchnął i ponownie zajął się swoim odbiciem w lustrze. Usłyszałam w głośnikach swoje zmyślone imię, nadeszła moja kolej na metamorfozę. Ruszyłam w stronę stanowisk, omiatając spojrzeniem Angelę, której przybyło złocistych pasemek. Okręcała się wokół własnej osi jak gwiazda, a kamera bacznie śledziła każdy jej ruch. Przewróciłam oczami.

– Wylewa się z ciebie zazdrość i to na każdym kroku – wycedziła Scarlett, stając mi na drodze. –Nie potrafisz z pokorą przyznać, że ktoś wygląda dużo lepiej od ciebie? 

– Masz na myśli siebie? – zapytałam. Była jeszcze przed swoją przemianą. Miałam nadzieję, że stylista wymyślił jej coś, w czym będzie wyglądała bardzo niekorzystnie. Mogłam poprosić o to Philipa, może spełniłby jeszcze jedną moją prośbę. 

Scarlett prychnęła z pogardą. 

– Wiem, że mi też zazdrościsz. Jako jedyne z Angelą wyglądamy w tym programie jak należy, ty jak hołota. Nawet Jamesa tak uważa, w końcu to za mną ciągle chodzi. 

Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Ta wymiana zdań kompletnie nie miała sensu, łącze było z jednej strony całkowicie niesprawne. Umysłowo. Wyminęłam ją i przeszłam do stanowiska, przy którym miała dokonać się moja zmiana. Kamerzysta zakręcił się za moimi plecami. 

– Dla ciebie mam coś specjalnego – stylista zatarł dłonie z zachwytem.

– Oddaję się w twoje ręce – odpowiedziałam z uśmiechem. Wiedziałam, że Philip zalecił dla mnie specjalny kolor. Denerwowałam się. Wszyscy widzowie mieli się dowiedzieć, że tak naprawdę jestem Mayą Canovą. W niebieskich włosach rozpozna mnie każdy.  

W blasku fleszy ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz