Rozdział 10

73 11 0
                                    


Poprzedniego dnia wróciliśmy do willi bardzo późno i wszyscy dość mocno podpici, dlatego kiedy się obudziłam o dość później godzinie, nie zdziwiło mnie, że Taylor pochrapuje cicho w łóżku obok. Cały dom wydawał się być bardzo cichy. Okropnie bolała mnie głowa i pilnie potrzebowałam świeżej kawy. Wyplątałam się z kołdry, zarzuciłam na siebie różową bluzę z kapturem i zeszłam po schodach na dół. 

Byłam boso, a schody zrobione były z płytek, które mroziły mi stopy. Obrzuciłam wzrokiem ogromny salon i meble, które się w nim znajdowały: szarą, wielką kanapę, która mogła pomieścić dwadzieścia osób, szklane stoliki, miękki kremowy dywan na podłodze, obrazy na ścianach pomalowanych szarą farbą. Z jednej strony ścianę stanowiły ogromne okna wychodzące na ogród. Zauważyłam grilla i meble ogrodowe. 

Z salony przechodziło się do jasnej, otwartej kuchni utrzymanej w białej kolorystyce. Oczywiście znajdował się tam cudowny ekspres do kawy, który natychmiast uruchomiłam podstawiając filiżankę. Nie mogłam się doczekać smaku kawy, a sam jej zapach powodował u mnie dziwne ożywienie. 

Usłyszałam czyjeś kroki na schodach, a po chwili w kuchni pojawił się Ben. Wyglądał na zmęczonego i jakby męczył go potworny kac. Uśmiechnął się do mnie. 

– Hej – wychrypiał.

– Nieźle wczoraj pobalowaliśmy, co? – Sama nie patrzyłam jeszcze w lustro ale pewnie byłam podobnie zmięta. 

– Yhy – ziewnął. – Myślisz, że mają tu jakąś aspirynę? 

– Nie wiem – przyznałam. – Poszukajmy.

Zaczęliśmy przeszukiwać szafki w poszukiwaniu lekarstw, przy okazji dowiadując się co poza tym się w nich kryje.

– Kto tu się tak tłucze? – usłyszeliśmy czyjś głos i równocześnie spojrzeliśmy na Angelę. Teraz miałam pewność, że jej cycki są sztuczne. Za nią stała Scarlett, ona z kolei na sto procent zrobiła sobie usta. – O, Ben!

– Cześć – przywitał się z nimi.

– Co robicie? – zapytała Scarlett siadając przy stole i podpierając brodę o dłoń. 

– Szukamy aspiryny – ponownie odezwał się Ben.  

– Pomogę ci – zaoferowała Angela. – A ty – spojrzała na mnie – może zrobisz kawę też dla nas? 

Nie spodobał mi się jej ton, ani spojrzenie jakim mnie obrzuciła. Uniosłam brwi i spojrzałam na nią lekko zaskoczona. 

– Właściwie to ja pomagam Benowi – powiedziałam. 

– Już nie musisz – uśmiechnęła się do mnie złośliwie.

– Dzień dobry wszystkim! – zawołał wesoło James, wchodząc niespodziewanie do kuchni. – O, Aniołeczek! – zawołał do Angeli i objął ją w pasie.

– Cześć, James! – Angela pocałowała go w policzek. – Dobrze spałeś? 

– Jak nigdy! Śniłaś mi się całą noc. 

Zrobiło mi się niedobrze, kiedy to usłyszałam. Skorzystałam z tego, że w kuchni zrobiło się już trochę tłoczno, wzięłam swoją kawę i wymknęłam się do salonu, gdzie i tak niestety wszystko słyszałam. Przeszłam do ogrodu przez szklane drzwi i usiadłam na drewnianej ławce. Tutaj było względnie cicho. 

***

James: Angela jest mega seksi! Podobają mi się takie ładne dziewczyny, jak ona. 

***

***

Angela: James jest bardzo przystojny i ciężko mu się oprzeć, ale szczerze mówiąc, chyba bardziej podoba mi się Ben. Jest taki spokojny i jego obecność nie rzuca się tak bardzo w oczy. 

W blasku fleszy ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz