Rozdział 37

9 3 0
                                    

9 miesięcy później

Percy obudził się w lochu. kolejny miesiąc, kolejny dzień, kolejna godzina, kolejna minuta i kolejna sekunda. Był ubrany w podziurawione łachy. Jego broda była długa, a jego smród, zwalał go z nóg. W prawym rogu stało wiadro na szczochy. Dziury w ścianie, które byly zakratowane służyły mu jako małe okno. Gdy krzyczał o pomoc, bito go, aż nie pluł krwią. Był tu już dziewiąty miesiąc. Podobno za tydzień miał przyjechać tu sam Imperator Palpatine. Percy musiał stąmtąd ucieć jak najszybciej. Gdy była pora obiadowa, podsuwana mu przez kraty jakieś okropne jedzenie. Nie dostawał wody, a jeśli nawet, to tylko wtedy, gdy zawiązanomu ręce, by nie mógł jej tkać. Nie miał dostępu do swoich przyjaciół. Nie miał nawet pewności, czy jeszcze żyją. Tym przejmował się najbardziej. Czy Annabeth żyła? Nie wiedział. Frustrowało go to. Obiecał sobie, że zemści się na Oktawianie za wszelką cenę.
Gdy siedział tak w swojej celi, w pewnym momencie usłyszał wrzaski strażników. Wstał natychmiastowo. Podbiegł do kraty. Ujrzał na końcu korytarza niedźwiedzia z kluczami w pysku. Nie był pewien czy to nie sen. Uśmiechnął się. Po chwili, zamiast niedźwiedzia pojawił się Frank Zahng. Był w ciemnym stroju. Otworzył kratę. Percy wyskoczył mu na powitanie. Uścisnął go.

- Ciszej - wyszeptał Frank.

Percy szybko się odsunął.

- Jakim cudem... - wyszeptał.

- Zmiennokształtność się przydaje -odparł cicho. - Słuchaj, mam statek niedaleko... Musimy się spieszyć

- Dlaczego? - zapytał Percy.

- Bo nie możemy narazić się na to, że nas złapią - westchnął.

- Gdzie Annabeth? - spytał. Bał się negatywnej odpowiedzi.

- Jest na jednym ze statków. Podobnie jak Magnus i  T'challa.

Percy poczuł ulgę. Wrócił do celi po Orkana. Ten miecz zawsze do niego wracał, nieważne gdzie by go nie było.

- Jednym z?

- Jednym z dwóch - doprecyzował.

- Kogo jeszcze uratowałaliście?

- Uratowaliśmy Luke'a Skywalkera, Marę Jade, Jasona, Leona, Thalię, Leię, oraz Tysona.

- A co z resztą? Co z Nico i Willem?

- My... nie wiemy gdzie są.

- A co z Thorem?

Frank spuścił głowę w milczeniu.
Percy poczuł, jak staje mu serce. Stracili kolejnego Boga.

- Gdzie oni są? - zapytał Percy

- Na dole - rzekł Frank lekko roztargniony. - Wszyscy na nas czekają.

Percy ubrał buty strażnika oraz zapiął jego pas, po czym schował Orkana do pochwy.

- Jestem gotów - powiedział.

Ściany więzienia były białe, chociaż brudne w wielu miejscach. Nie wiedział nawet, gdzie było to więzienie.

- Naprawdę pokonałeś wszystkich strażników? - spytał Percy.

- Naprawdę. Ale nie sam.

- Kto ci pomógł?

- Luke Skywalker.

- Nadal ma swój miecz?

- Nie - odparł. - Szkoda.

- Gdzie mamy odpłynąć? - zapytał Percy. - Nie mamy gdzie się udać.

- Mamy. Nasza wyspa nie jest jedyną na całym świecie. Wiesz o tym, prawda?

- Tak - odpowiedział. Nigdy się nad tym nie zastanawiał; Czy jest coś poza ich wyspą. - Co masz na myśli?

KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz