Rozdział 39

10 2 0
                                    

Jason odprowadzał mieszkańców wioski do ich szałasów. Innych natomiast wprost do lodowych kopuł.

- Zostańcie tu, w porządku? - spytał i spojrzał na dzieci, po czym przeniósł swój wzrok na ich matki. Kiwały ostrożnie głowami.

Wybiegł na spotkanie z wrogiem, ale drogę zagrodził mu wielki stwór. Miał białe futro, nogi ( a miał ich osiem) były grubsze od jakiegokolwiek drzewa, jakie Jason zobaczył. Stwór zwrócił ku niemu głowę. Miał brązowy pysk na czole brązową strzałkę ciągnącą się aż do końca jego ogona. Przez Jasona przemknęła myśl rzucenia się na bestię. Odrzucił ją. Była większa i groźniejsza od niego.
Spojrzał sie w jej czarne jak noc oczy. Czuł jak nogi mu miękną. Stwór wyciągnął mokry język i go nim polizał. Jason poczuł, że zbiera mu się na wymioty. Po chwili, zza lodowego domu wybiegł łysy chłopiec w pomarańczowo-żółtych ciuchach. Wyglądał na dwunastolatka. Miał na czole niebieską strzałkę. Dwie takie same znajdowały się również na jego dłoniach. Trzymał w nich drewnianą laskę. Za nim wybiegła dziewczyna o brązowych włosach i wypukłych, niebieskich oczach. Miała może czternaście lat. Chłopak stanął naprzeciw Jasona. Dziewczyna również. Stwór się uśmiechnął.

- Kim jesteś? - spytała dziewczyna ostrożnie.

- Nazywam się Jason Grace - odparł. Spojrzał na lodową chałupę. - Schowajcie się tam.

- Nie ma mowy - odparła.

- Naród Ognia tu płynie, dziewczyno - rzekł wychylając głowę.

- Tym bardziej nie ma mowy - powiedziała zdeterminowana.

- Wszyscy musicie się ukryć - odparł. - Jesteście tylko dziećmi.

- To jest Awatar! - wskazała na chłopca który głupkowato się uśmiechnął.

Spojrzał na niego jezcze raz. Wyglądał jak dzieciak. To dziwne, żeby "strażnik pokoju" był taki młody.

- Co potrafisz? - spytał go Jason.

Chłopak chciał coś powiedzieć, ale kichnął i wystrzelił do góry. Wylądował w śniegu. Zaśmiał się. Wstał i otrzepał z siebie śnieg.

- Jestem Aang - rzekł radośnie. - I jestem magiem powietrza.

- Aang, posłuchaj mnie; Jesteś za młody.

Statek zacumował o brzeg. Aang zignorował Jasona i poleciał w stronę metalowego okrętu.

- Świetnie - powiedzial ironicznie i westchnął. Spojrzał na dziewczynę. - A ty jak masz na imię?

- Katara. Pewnie spotkałeś już mojego brata Sokkę i moją babcię.

- Tak - uśmiechnął się lekko. - Niezły z niego wojownik.

Katara zaśmiała się.

- Muszę mu pomóc - rzekła.

- Jeśli musisz, to nie beze mnie - odparł.

Pobiegli za chłopakiem. Stał naprzeciwko jakiegoś chłopaka z długą, czarną kitką na głowie. Miał na sobie bordową zbroję. Jasonowi najbardziej niepokojąca wydała się jego blizna od oparzeń wokół całego lewego oka, ciągnąca sie aż do miesca gdzie powina być brew. Miał w swoich żółtych oczach gniew, którego Jason miał dosyć.
Był otoczonymi mężczyznami w czerwonych kostiumach i czarnych hełmach. Mieli białe maski na twarzach, które miały pewnie przypominać czaszkę.
Thalia i Leo trzymali Sokkę, by ten nie zrobił głupstw.
Aang omijał płomienie bliznowatego.

- Idź ze mną, Awatarze - rzekł chłopak.

- Nawet nie wiem kim jesteś - odparł.

Chłopak mniej więcej w wieku brata Katary wystrzelił kulę ognia w Aanga.

KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz