Rozdział 38

11 3 0
                                    

Jason wstał z łóżka. Poskładał kołdrę. Podszedł do szafy. Chwycił klamkę, po czym przyciągnął ją do siebie. Jason prześwietlił spojrzeniem zawartość szafy. Po lewej stronie mebla, gdzieś w odmętach, znajdowała się jego zbroja. Nie potrzebował jej. Nie teraz. Ubrał czarne, luźne szaty. Spojrzał na siebie w lustrze. Miał przycięte włosy i ogoloną brodę.Wyszedł z kajuty na mostek. Thalia stała za sterem. Wiosła na tym statku, obracały się same z siebie, co niezwykle fascynowało Jasona. Leo siedział na schodach. Wydawał się nieco przygnębiony.

-  Co tu robisz, Leo? - spytał. Oparł się o poręcz.

Leo westchnął głęboko.

- Nie wiem czy lordowie się mnie posłuchają i nie zaatakują Imperatora lub Obozu.

Jason zmarszczył brwi. Usiadł na przeciwko Leo na drewnianych, ciemnych schodach.

- Co masz na myśli? - spytał. Nie spuszczał z niego wzroku.

- Mam na myśli to, że wysłałem do nich listy, że jeśli nasza bitwa skończy się tak, jak skończyła, to żeby nie zaczynali z nim walk ani próby odratowania naszych - odparł po czym przegryzł wargę. - Chociaż znając ich tempotę i arogancję mogłoby to tylko zachęcić niektórych z nich do niepotrzebnej walki.

Jason potrzebował chwili na zastanowienie się nad odpowiedzią. Z jednej strony to dobrze, że Leo do nich napisał, ale z drugiej mogliby spróbować ich uratować. Nigdy nie był dobry w zagrywki politycznie. Zostawiał to takim ludziom jak Leia albo Annabeth. On był po prostu generałem. Ale teraz? Teraz nie miał pojęcia kim jest.

- Wiesz, może zamiast polityki... - spojrzał na dziurę między schodami. - Może zadecydujmy nad jedną sprawą?

- Jaką? - zapytał pstrykając palcami.

- Nad tym, dokąd płyniemy - odpowiedział Jason i spojrzał na dalszy widok.

- Nie wiem gdzie - odparł Leo. Wyjął zwiniętą mapę. - Frank mi ją dał. Napisał tylko, że musimy ruszyć na północ. Przez cały czas.

- Obyśmy nie natrafili na piratów - rzekł.

- Od zawsze chciałem być piratem - odparł Leo wzdychając głośno.

- A ja mieć spokojne życie - powiedział.

- Oboje wiemy, że żadne z naszych marzeń by się nie spełniło.

Parsknęli śmiechem. Jason poczuł się jak za czasów, gdy obaj byli młodzi i nie odłączali się od siebie ani na krok. Jednak te czasy minęły, a Jason płakał nad tym w środku. Nie chciał żalić się na głos. I tak mjeli już za dużo znartwień. Jason poczuł, jak chłodny wiatr wieje mu po kościach, po czym wstał.

- Mamy jakieś futra?

- Tak - odparł. - Masz jedno w kajucie.
- dodał Leo.

- Za ile tam będziemy?

- Czy ja ci wyglądam na wyrocznię?! - spytał podnosząc głos.

- Nie, nie wyglądasz, ale pomyślałem, że może wiesz co i jak, oraz, że Frank cię wcześniej uprzedził.

- Niestety nie - odparł. - Ale jeśli tam gdzie dotrzemy będą jakieś dziewczyny, biorę je dla siebie - Dodał po czym westchnął. - Jak myślisz, ta armia będzie potężna?

- Nie wiem - odpowiedział. - Ale mam nadzieję, że zdoła powstrzymać Imperatora.

- Każdy z nas się o to łudzi.

Poszedł do kajuty. Podszedł do szafy. Znalazł w szufladzie brązowe futro. Prawdopodobnie należało kiedyś do niedźwiedzia. Otworzył drugą szufladę. Zauważył w niej jego dawny miecz - Ivlivs. Był pokryty złotem, ale nie wiedział, czy jest tak samo ostry jak kiedyś, mimo, że po upływie lat wyglądał jak nowy. Włożył go do pochwy przy pasie. Wziął futro pod pachę i wrócił z nią do Leo. Było teraz jeszcze zimniej niż przed chwilą.

KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz