Rozdział 51

8 3 3
                                    

Luke krążył powoli wokół pustych trybun. Rycerze z całego południa przyjechali tu, by tylko móc się zmierzyć się ze sobą w turnieju. Ich symbole rodowe powiewały na chorągiewkach. Na początku, ciekawiło go, czemu nie ma tu żadnego rycerza z północy. Niektórzy z rycerzy ćwiczyli walkę. Nagrodą za pierwsze miejsce miały zostać oczywiście pieniądze. Ciekawiło go, czy książe Joffrey też będzie walczył. Myślał, że ma trzynaście lat, ale potem dowiedział się, że ma ich szesnaście.
Luke podskoczył. Koło niego pojawiła się Mara Jade.

- Cześć - powiedział zdenerwowany.

- Hej - odparła.

Miała dziś rozpuszczone włosy. Ubrała dzisiaj luźne szaty, choć miała przy pasie (pewnie naostrzone) noże.

- Nie sądziłem, że lubisz turnieje - rzekł już uspokojony.

- Nikt nie powiedział, że je lubię - odparła. - Poza tym, jestem tu by cię dzisiaj chronić.

- Przed czym?

- Ano przed tym, że gdy tylko coś spieprzysz, i król rozkaże cię zabić, będę musiała cię wydostać z tego bagna - odparła po czym stanęła w miejscu. - Mogę siedzieć w loży królewskiej, prawda?

- Nie wiem - rzekł. Stał przez chwilę zamyślony po czym dodał. - Może, ale musisz się spytać o to króla....Dlaczego jesteś dla mnie taka miła?

- Ja od zawsze byłam dla ciebie miła - powiedziała.

Luke poczuł rumieńce na twarzy.

- Nie zauważyłem - powiedział.

- Szkoda - burknęła. - To ja pójdę spytać się króla o wiadomo co. Tymczasem, nie daj się zabić.

- Bywaj.

Poszli w dwie różne strony. Luke usiadł na trybunach w loży lordowskiej. Powoli, ludzie zaczynali się zbierać. Wpatrywał się przed siebie. Nie wiedział, czy chciałby brać udział w takich turniejach. W końcu są one toczone na śmierć i życie. Ale czy jeśli nie przyjąłby wyzwania, mógł być wielkim rycerzem. Straciłby honor w oczach wielu. Ale po co mu honor, jeśli mógłby zachować życie?
Przez to jego zamyślenie, nie zauważył jak ktoś się do niego dosiada. Była to rudowłosa, chuda nastolatka. Miała niebieskie oczy. Wpatrywała się w niego co chwilę. Luke poczuł się niezręcznie. Odchrząknął i powiedział:

- Cześć - wystawił jej rękę na powitanie. - Jestem Luke Skywalker.

Popatrzyła się na niego zdezorientowana. Zmarszczyła lekko brwi. Po paru 0 chwyciła jego dłoń, prawdopodobnie tak lekko i nienamacalnie, jak tylko to było możliwe.

- Sansa Stark - odparła niemrawo.

- Córka namiestnika?

Pokiwała głową. Nie wiedział, że lord Ned miał jeszcze jedną córkę. W ogóle go nie przypominała. Aryi w sumie też nie. Wyglądała tak, jakby płakała przez parę godzin. Miała może jakieś piętnaście lat.

- Tak - odparła. - Znasz go?

- Troszeczkę, ale gwarantuje ci, że mnie nie pamięta. W końcu ma tyle spraw na głowie.

- Mój ojciec nigdy nie zapomina - odrzekła Sansa. - Jest okropny.

- Wydajesz się smutna...co ci się stało? - spytał.

- Zawiodłam księcia - powiedziała melancholijnie.

- Niby jak? - spytał.

- Nie zapanowałam nad siostrą - spojrzała na lewo. -O nie... idzie tu. Jest strasznie denerwująca.

KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz