2 |Historia Hugo|

547 35 90
                                    


Nerwowo poprawił wiązanie swojej czerwonej muszki, która nagle okazała się zbyt ciasna. I jeszcze te guziki, dlaczego akurat przy rękawach musiało ich być aż tyle? Hugo siarczyście zaklął, na zmianę mocując się to z jednym, to z drugim. Elegancko ubrana starsza para, która właśnie wychodziła z restauracji, posłała mu karcące spojrzenie, co on skwitował jedynie głupkowatym uśmieszkiem. Stał tam jeszcze przez chwilę, zaledwie parę metrów od głównego wejścia, wyraźnie nie będąc do końca przekonanym, czy podjęta decyzja była tą słuszną. W końcu jednak przestał się wahać.

– Chrzanię to! – krzyknął do siebie, co zwróciło uwagę kilku okolicznych przechodniów. Miał już odwrócić się na pięcie i wysłać ojcu wiadomość z pierwszą wymówką, która wpadnie mu do głowy, gdy nagle zderzył się z czymś, co równie soczyście jak on przed chwilą przeklęło. Udało mu się złapać ją w ostatniej chwili. Jeszcze moment, a Emilie Agreste uderzyłabym z hukiem o chodnik w swojej długiej, błękitnej sukience. Zamiast tego energicznie masowała teraz nos, mrucząc coś niezrozumiale.

– Co?

– Nie „co", tylko „słucham" – syknęła rozdrażniona w jego stronę, wciąż rozmasowując okolice zatok. – I żadne „chrzanię"! Nie myśl sobie, że mnie z tym zostawisz!

– Jak zawsze dramatyzujesz, siostrzyczko – skwitował Hugo, starając się przy tym przybrać jak najbardziej obojętny wyraz twarz. Jego bliźniaczka jednak nie dała się zwieść.

– W takim razie kolejna nasza cecha wspólna, braciszku. – Mrugnęła do niego, a w jej fiołkowych oczach zatańczyły wesołe iskierki. Podobnie jak on, Emilie stanowiła niemal doskonałą kopię ojca. Wyglądała jak jego żeński sobowtór, na całe szczęście wszystko psuły atramentowe włosy i, w jej wypadku, fiołkowe oczy, które odziedziczyła po matce. – Jak wyglądam? – zapytała, tym samym zmuszając go, by zszedł na ziemię. Choć wbrew sobie, musiał przyznać, że naprawdę dobrze się prezentowała.

– Jak wielki sopel lodu – odparł zamiast tego, a na twarzy jego siostry pojawił się kwaśny grymas. Jak na złość biżuteria na jej szyi i w uszach faktycznie zabłyszczała niczym sople lodu, które odbijają światło słoneczne. Mimowolnie Hugo parsknął śmiechem, zadowolony z żartu, który niezamierzenie mu wyszedł.

– Palant – rzuciła Emilie, co wywołało u niego kolejną salwę śmiechu.

– Uczysz się od Kotomi? – zapytał wciąż wyraźnie rozbawiony, a na twarz blondynki wpełzł naprawdę paskudny uśmiech.

– Szkoda, że nie ty – skwitowała oschle, ruszając w stronę restauracji. Hugo stał jeszcze przez chwilę, oniemiały komentarzem siostry, szybko jednak odzyskał rezon.

– Co to miało znaczyć? – zapytał, gdy w końcu ją dogonił, a ich tempo się zrównało.

Emilie nie odpowiedziała, zamiast tego wzruszyła jedynie ramionami i uśmiechnęła się łobuzersko w stronę brata. Mężczyzna w eleganckim surducie odebrał od niej płaszcz, kiedy weszli do ciepłego wnętrza.

– Proszę za mną – rzucił sztywno inny jegomość, prowadząc ich do niewielkiego stolika przy oknie. Rodzeństwo posłusznie podążyło za mężczyzną. Siadając, Hugo zanotował w myślach, by nigdy, pod żadnym pozorem nie zaczynać słownych przepychanek z własną siostrą. Od jakiegoś czasu, mocno wyostrzył się jej język.

– Zauważyłeś? – spytała, wyraźnie zaskoczona. Dopiero dźwięk jej głosu, uświadomił mu, że znowu gdzieś odpłynął myślami.

– Co takiego? – mruknął, upijając przy tym dość pokaźnych rozmiarów haust wody. Początkowo nie odpowiedziała, jakby ważyła wszystko w myślach, w końcu jednak wzrokiem wskazała na dodatkowe krzesło.

Tylko patrzWhere stories live. Discover now