12 |Coś więcej|

210 24 61
                                    

Średnio jestem zadowolona z tego rozdziału, ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz ¯\_(ツ)_/¯ Rozdział jak zawsze, bez korekty.

Jeśli czytasz, zostaw proszę jakiś ślad ;)


Kotomi sądziła, że twardo stąpa po ziemi i daleko było jej od pustych frazesów, jednak czym innym jest życie, jak nie sztuką, która bezustannie nas zaskakuje? W naszym geście leży jedynie charakter tego przedstawienia, jednak czasami zastanawiała się, czy i to nie jest jedynie jej pobożnym życzeniem.

– Kotomi? – powiedział łagodnie kobiecy głos, a czyjaś ciepła dłoń opadła na jej ramię. Dopiero wtedy dziewczyna uświadomiła sobie, iż nie zamknęła za sobą drzwi do łazienki. Twarz jej najlepszej, a zarazem jedynej przyjaciółki w uczelnianej grupie znajdowała się niespełna metr od niej, a z jej wyrazu była w stanie wyczytać naprawdę szeroką gamę emocji. Strach, ciekawość, niepewność... Przede wszystkim jednak w rysach twarzy czerwonowłosej dziewczyny można było odnaleźć pytanie, które do tej pory, choć nie zostało głośno wypowiedziane, zawisło między nimi niczym ciemna deszczowa chmura, czekając na odpowiedni moment. Młoda Couffaine doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli nie zdoła się w porę opanować, chmura zmieni się finalnie w coś rzeczywistego. Zdesperowana postanowiła więc przygryźć wewnętrzną stronę policzka, było już jednak za późno.

– Co się stało? – zapytała, nieświadomie niszcząc wszelkie bariery, które tak pieczołowicie wznosiła. Ciemne kłębowisko tuż nad ich głowami pękło, a to, czym było do tej pory, zmieniło się w deszcz, który, zamiast oczyścić dziewczynę, porwał ją wraz ze sobą. Czuła, jak opada wraz z każdą jego kroplą, rozbryzgując się tak jak ona o chłodne łazienkowe kafelki. Zapłakała rzewnymi łzami tak żałośnie, iż jej towarzyszka pomyślała, iż ludzkie serce może naprawdę pęknąć i że jej serce pękło właśnie w tej chwili.

Myślała, że byli parą, myślała, że wszystko w końcu się ułoży. Tymczasem to kłamstwo nie przetrwało nawet tygodnia. Za to bolało jak najbardziej prawdziwie.

Choć naprawdę chciała coś powiedzieć, słowa grzęzły jej w gardle, zupełnie jakby były niegotowe na ogłoszenie wszem i wobec prawdy, z którą w końcu musiała się zmierzyć. Wybrała więc najprostszą drogę, po prostu podając koleżance telefon.

– Rozumiem – bąknęła tamta po chwili skupienia. – Naprawdę myślałaś, że wszystko ot tak cudownie się ułoży? – dodała kpiąco. Dopiero teraz dotarło do Kotomi, że coś nie grało. Powietrze wokół stało się cięższe, a światła nad nimi zaczęły migotać dokładnie tak, jakby każda z żarówek za chwilę miała się przepalić. Ostrożnie uniosła wzrok, by dostrzec, iż tuż przed nią nie znajduje się już poczciwa, wiecznie uśmiechnięta twarz przyjaciółki. To była Nettie, a jej usta układały się w wyjątkowo paskudnym uśmiechu. – Poważnie? – podjęła drwiąco, powoli zbliżając się w jej stronę. Choć podświadomie, Kotomi zaczęła się cofać. Jeden krok, dwa, aż w końcu jej plecy spotkały chłodną powierzchnię ściany. Nie mogła oderwać wzroku od spojrzenia rudowłosej. – Dlaczego miałby wybrać ciebie, skoro ma mnie? Kogoś kto zawsze w niego wierzył, kto da mu wszystko jeszcze zanim poprosi, kto nigdy go nie zawiódł i nie zostawił? – pytała wyraźnie rozbawiona, a dźwięk jej głosu dudnił echem, przenikał aż do kości, dotykając tych części duszy, których tak naprawdę się bała i wolała o nich zapomnieć. W jakiś sposób jednak Nettie odkryła jej tajemnice, obracając teraz ostrze miecza przeciw niej. – Powiedz mi... – zachichotała wprost do jej ucha – ...jak niby miałbym cię pokochać? – wyszeptała głosem, który należał do Hugo. Kotomi miała ochotę krzyknąć, gdy wzrokiem napotkała jadeitowe oczy chłopaka, lecz w jej płucach było zbyt mało powietrza. Zdołała jedynie wydobyć z siebie cichy jęk, nic więcej. To wszystko, nim jej wyobrażenie pękło niczym bańka mydlana. Ostatnim, co zdołała zapamiętać, stała się intensywna zieleń jego oczu oraz uśmiech łudząco podobny do tego, jakim ledwie przed chwilą obdarzyła ją Nettie.

Tylko patrzWhere stories live. Discover now