Rozdział bez korekty.
- Musimy porozmawiać - odparła w ostatnią sobotę maja, nieoczekiwanie stając tuż przed nim i choć nie widzieli się od ponad piętnastu lat, Adrien z uwagą skinął głową, gestem dłoni przywołując kogoś z personelu.
- Zadbaj by pani Lahiffe nie poczuła się zaniedbana - nakazał obdarowując ją przeciągłym spojrzeniem. Uwadze mulatki, nie umknął fakt, iż jego wzrok, nieco dłużej niż powinien padł i zatrzymał się na jednej z jej dłoni, na której wciąż jeszcze znajdował się ślad po obrączce. Kobieta mocniej zacisnęła zęby, nie dając po sobie niczego poznać - Dołączę do ciebie zaraz po toaście - obiecał znikając w tłumie, a ona pozwoliła odprowadzić się do małego stolika, który w pośpiechu został specjalnie dla niej przyrządzony. Przymknęła oczy, opierając podbródek na splecionych dłoniach, starając się zignorować ciekawskie spojrzenia, co rusz rzucane w jej stronę.
Czas w tej sprawie okazał się sprzymierzeńcem, pozwalając przyjąć zastaną rzeczywistość z stoickim spokojem. Upiła znaczny łyk wina, z dopiero co postawionej przed nią lampki. Zdołała zebrać już dość informacji, by zyskać całkowitą pewność i bez cienia żalu móc to wreszcie zakończyć. Tej nocy dotrzyma danego słowa i choć kosztowało to ją znacznie więcej, niż początkowo przypuszczała, po raz pierwszy od dawna, w niej samej nastała cisza. To właśnie w ciszy, słychać najwięcej.
W myśl tej zasady, Alya uniosła swój wzrok, zwabiona poruszeniem, czy też raczej przeczuciem, bo w końcu na trwającym weselu, zwyczajem wszystkim tego typu imprez zawsze panowała wzniosła atmosfera. W większym, bądź mniejszym stopniu, zawsze ktoś biegł, zawsze ktoś był nerwowy i spóźniony. Niemniej wzrok Lahiffe spoczął i zatrzymał się na twarzy młodego mężczyzny, w ciemnym, dopasowanym garniturze. Uśmiechnęła się smutno, pod nosem, bowiem w rysach twarzy chłopaka rozpoznała swojego chrześniaka, a tym samym osobę, którą obdarzyła miraculum Czarnego Kota.
Hugo w końcu zatrzymał się niespełna dziesięć kroków od niej i choć był na tyle blisko, że z łatwością mogła ocenić, iż pomimo przewagi genów z strony ojca, odziedziczył po Marinette kilka delikatnych piegów na nosie i w okolicach oczu, nie odważyła się zwrócić na siebie jego uwagi. Tym bardziej, gdy za jej sprawą, świat chłopaka tej nocy miał zadrżeć w posadach.
Można by wręcz uznać, mój drogi czytelniku, iż noc taka jak ta, gdy na jaw mają w końcu wyjść wszystkie, skrywane od dawna grzechy aż rwie się do świtu, a wskazówki zegara mkną niczym szalone, przed siebie. Właśnie ta myśl, choć w kontekście całej historii, zapewne uznasz to za mało znaczące, zagościła w umyśle Alyii, gdy dostrzegła jak młody Agreste zatrzymuje się przy o głowę niższej kobiecie. Ją również od razu rozpoznała, mimo tego, iż nie była wyraźnie podobna do żadnego z rodziców. Dziewczyna stanowiła doskonałą hybrydę obojga, lecz jasnobłękitne oczy Luki rozpoznałaby wszędzie. Wybrana przez nią Biedronka uniosła się na palcach, odwzajemniając pocałunek, a ona wręcz wstrzymała oddech obserwując jak odchodzą wspólnie, wyraźnie czegoś szukając.
***
- Przeszukałem całą kuchnię, a Chris przetrząsa ogród - wyznał splatając z sobą ich dłonie. Wciąż nerwowo się rozglądał, mimo tego, iż szli naprawdę szybko przemierzając zatłoczone korytarze hotelu - W głowie mi się nie mieści, że musiała zniknąć akurat teraz, na chwilę przed toastem - kontynuował wyraźnie wytrącony z równowagi.
Kotomi mocniej zacisnęła usta i przygryzła wewnętrzną stronę policzka, czując jak łzy zdradziecko napływają do jej oczu. Zamrugała starając się nie rozpłakać, ponieważ ostatnio z niemałą trudnością panowała nad emocjami, reagując wręcz irracjonalnie. Było jej przykro i zwyczajnie żal Huga, dla którego powtórny ślub ojca był niemałym wyzwaniem. Do tego został jeszcze zaangażowany w szukanie jednej z druhen, swojej nowej macochy.
YOU ARE READING
Tylko patrz
FanficWizja przyszłości, w której po śmierci Marinette, następnym Władcą Ciem zostaje Adrien. W dalszych rozdziałach mogą pojawić się treści, nieodpowiednie dla młodszego czytelnika. Wchodzisz na własną odpowiedzialność. Kontynuacja mojego oneshot'a "On...