Rozdział 26

4.3K 153 13
                                    


Jechaliśmy w ciszy, Mateusz był skupiony na jeździe, a ja na widokach za oknem samochodu, bo co innego miałabym robić? Jest prawie idealnie, cicho i spokojnie, nawet radio nie gra. Widzę jak Mateusz zaciska ręce na kierownicy i charakterystycznie marszczy brwi. te dwie czynności wykonywane przez wielkiego pana i władcę uświadamiają mnie przy tym, że nad czymś myśli. jednak nie jest to zwykłe myślenie. On intensywnie się nad czymś zastanawia. Pytanie tylko nad czym?

- dzwoniła do mnie moja mama

zaczął mówić Mateusz, a ja na niego spojrzałam, był tak jakby spięty i zestresowany, ale przynajmniej zaczął się odzywać, więc nie będzie niezręcznie i cicho.

- co chciała?

zapytałam zaciekawiona

- bardzo chce nas odwiedzić, masz coś przeciwko temu?

 byłam w szoku, on pyta mnie? Naprawdę człowiek który odkąd z nim jestem praktycznie tylko wydaje rozkazy i polecenia pyta mnie?

- nie widzę przeszkód, niech przyjeżdża, tylko dlaczego pytasz mnie czy nie mam nic przeciwko?

 powiedziałam z lekkim uśmiechem. Może gdyby jego mama zobaczyła naszą sytuację to by mi pomogła uciec od swojego syna. Wtedy mój ojciec będzie bezpieczny, bez żadnego kombinowania, a ja będę wolna! Przez takie pozytywne myślenie jeszcze szerszy uśmiech pojawił się na mojej twarzy. jak niewiele trzeba do szczęścia.

- naprawdę się zgadzasz?

 zapytał zdziwiony

- no tak, to twoja mama i powinieneś  utrzymywać z nią  kontakt. Dlaczego miałabym mieć coś przeciwko?

- wiesz jak jest

Mówiąc to włączył prawy kierunkowskaz, tylko po to żeby po chwili skręcić w odpowiednią stronę.

- Nie wiem, dlatego pytam

mruknęłam odrywając swój wzrok na dłuższą chwilę od widoków za szybą i skupiając się na kierowcy.

- Różnie jest, ty jesteś panią domu i to ty decydujesz kto w nim jest i jak długo

- ach tak? jakoś nikt o nic mnie nie pytał, a ostatnią noc spędziłam przywiązana do łóżka

- kochanie...poniosło mnie

- yhym, jak zawsze, zawsze gdy ci odmawiam, lub na coś się nie godzę to twoja reakcja tak wygląda

uniosłam głos i wtedy nasze spojrzenia się ze sobą skrzyżowały

- przepraszam

Na tym rozmowa dobiegła końca. Mój mąż widząc że posmutniałam nie zadawał więcej pytań i aż do lotniska nikt nic nie mówił. Wysiedliśmy z samochodu i wzięliśmy nasze bagaże, oczywiście moją walizkę ma Mateusz, jaki dżentelmen... Zaczęliśmy wszystko załatwiać i na końcu czekaliśmy na nasz samolot. 30 min później siedzieliśmy w samolocie, zaczęło mi się kręcić w głowie, dlatego chwyciłam Matiego za rękę i oparłam się wygodnie o oparcie w fotelu. Podobno to normalne i mam się tylko uspokoić i spokojnie oddychać, wykonałam polecenia i po chwili zasnęłam nie czując już niczego. Samolot wystartował, a ja przespałam calusieńki lot, tuląc się do ramienia męża. Może i nie powinnam ale według planu muzę wzbudzić jego zaufanie. Psuje to cały czas, ale kiedyś muszę przestać. Im szybciej mi zaufa tym szybciej ucieknę.

Gdy samolot wylądował poczułam że ktoś próbuje przerwać mój spokojny sen, oczywiście był to Mateusz. Powiedział że jesteśmy na miejscu i muszę wstać. Powoli wstałam i niestety trzymając się za ręce z Mateuszem wyszliśmy z samolotu. Oczywiście nie chciałam mu podać ręki, ale jak mnie mocniej złapał to nie miałam wyboru. Odebraliśmy nasze bagaże i wyszliśmy z lotniska. Po wyjściu udaliśmy się na parking gdzie czekał na nas samochód, przed nim stał jakiś mężczyzna, nie powiem że był ładny, bo nie był. Wsiadłam z nią do środka samochodu i czekałyśmy na Matiego. Rozmawiał z tym mężczyzną w najlepsze, ich rozmowa nie miała końca, a ja zaczęłam się znów źle czuć. Otwarłam więc okno i zaczęłam:

- Mateusz

Powiedziałam głośniej, czym zwróciłam na siebie jego uwagę

- co się dzieje kochanie?

 zapytał z troską ignorując swojego towarzysza

- znów zaczynam się źle czuć możemy już jechać?

 zapytałam z nadzieją że się zgodzi

- oczywiście skarbie, już jedziemy

odpowiedział uśmiechając się do mnie

- dziękuję

zamykam szybę i opieram się wygodnie o siedzenie czekając na Matiego, ten gościu nie wygląda na zadowolonego, no ale cóż nic na to nie poradzę. Zmiana klimatu, ciśnienia i te wszystkie inne współczynniki robią swoje i nie czuję się najlepiej.

- już jestem kochanie, możemy jechać

 powiedział wsiadając do samochodu

Po około 20 minutowej jeździe dojechaliśmy do hotelu. Szybko się zameldowaliśmy i poszliśmy do swojego pokoju. Nasz pokój był duży z widokiem na słynną wierzę Eiffla. Miał małą kuchnię i dużą łazienkę, sypialnia i salon były połączone. Pokój był utrzymany w kolorystyce białej z dodatkami lawendowego koloru. Bardzo mi się podobał, był przytulny i schludny. Rozpakowałam nasze walizki i położyłam się w sypialni, bo nadal źle się czuje. Mateusz natomiast robił coś na laptopie. Jak zwykle praca i praca, ale przynajmniej ja mam spokój.

Wieczorem próbował mnie namówić na spacer jednak nie miałam na niego ochoty, widać było że mu się nudzi dlatego ostatecznie zgodziłam się na jego kolejną propozycję, a była to wspólna kąpiel. Było wspaniale, był taki czuły i delikatny, umył mnie od stóp, aż po głowę, nie opuszając ani jednego milimetra mojego ciała, liczył na to samo z mojej strony więc także to zrobiłam. Co prawda niechętnie, no ale  jak mus to mus. Dalej się dziwię, że się na to zgodziłam, ale budowanie zaufania tego wymaga.

Po wspólnej kąpieli zrobiłam się śpiąca. No jednak ciepła woda, dużo piany i piękne zapachy żeli pod prysznic zrobiły genialną robotę. Mimo wroga w wannie rozluźniła się i większość negatywnych emocji ze mnie zeszło. Mateusz wyszedł z wanny szybciej, ja jeszcze troszkę się po relaksowałam. Kiedy Mateusz mnie zawołał byłam zmuszona do opuszczenia wanny. Zjedliśmy kolację i ja poszłam spać, a Mateusz znów pracował na laptopie. Robi się to już uciążliwe, wiem że ma cały gang na głowie, ale jednak to szef i powinien mieć więcej czasu. Na ten moment mi to przeszkadza, bo przez jego pracę tracę czas na budowanie zaufania. Jak ucieknę będzie mógł pracować tyle ile chce. Mam wielką nadzieję, że jutrzejszego poranka będę się o wiele wiele lepiej czuła niż przez dzisiejszy dzień i uda mi się namówić męża na spacer po Paryżu. Skoro już jesteśmy we Francji to trzeba to jakoś wykorzystać. Ułożyłam się w wygodnej dla mnie pozycji na łóżku, wtuliłam się bardziej w mięciutką kołdrę i po chwili zasnęłam.

jesteś moja     (W trakcie korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz