32. Coraz bliżej upragnionego celu

528 45 36
                                    

— Dokąd idziemy? — odezwał się Alexander, po dłuższej chwili wędrówki.

— N-no właśnie... — zmarznięta Melody pocierała ramiona. Pomimo swojej ciepłej, czarnej bluzy, chłodny wieczór dawał się we znaki coraz bardziej.

— Jeszcze chwila, a będziemy na miejscu — uśmiechnął się miło doktor.

Co prawda, jego wyraz twarzy, budził bardziej niepokój, niż jakiekolwiek pozytywne uczucia, jednak pomimo wszystko, Danny udawał, że jest w porządku. Kto wie, może nawet sam w to wierzył.

Niespodziewanie zza rogu budynku wyleciała pusta puszka po coli, robiąc sporo hałasu. Zaraz potem dało się słyszeć czyjeś ciche przeklinanie.

***

— Ile kurwa jeszcze? — mruknął niezadowolony Isaac, popijając swój napój z automatu, wybłagany od Rachel.

— Dobrze wiesz, gdzie jesteśmy, skarbie — przeczesała na nowo rozpuszczone włosy w palcach. Zsunęła z nadgarstka gumkę i zwinnie związała nią wszystkie zagubione pasma ze sobą, w kucyk z dołu głowy. Jej widoczność dzięki temu, znacznie się zwiększyła.

— No — głośno beknął, po czym zachichotał, jakby pijany — Ciekawe, czy ta rudera jeszcze tu stoi. Pamiętasz, jak prawie cię w niej przeleciałem? — rozmarzył się.

— Pamiętam — mruknęła cicho, przewracając przy tym oczami.

Stella wolała trzymać się z tyłu i nie komentować. Nawet starała się nie słuchać. Swoje myśli postanowiła skupić na przypominaniu sobie koloru notatek, potrzebnych do nauki na sesję. Każdy kolor odpowiadał czemuś innemu. Takim właśnie sposobem nauki, była w stanie dostawać same najlepsze oceny.

— A pamiętasz, jak mnie dotykałaś? — przygryzł policzek od środka.

— Sam położyłeś tam sobie moją rękę — westchnęła.

— A ty ścisnęłaś — dopowiedział dosyć melodyjnie, jak na niego.

— I wyjęłam — uśmiechnęła się lekko.

— I zwaliłaś!

— I zwymiotowałam — wybuchnęła śmiechem.

— Iiiii zepsułaś cały klimat — prychnął, nieco rozbawiony.

— Ma ktoś gumę? — przerwała im szatynka.

Para nie wytrzymała i głośno parsknęła, wpadając w wir głupawki.

— Toś się wpasowała! — ryknął Zack — Gumę, to ja powinienem mieć dziesięć lat temu! — o mało nie zalał się piciem.

— Zack! — pisnęła błękitnooka, uderzając go w głowę po raz drugi tego dnia.

— Ała! Żartuję, wariatko! — poprawił włosy, by mniej wkurwiały.

*time skip*

— Kod? — uniosła jedną brew — Wcześniej go tu nie było... — mruknęła, przyglądając się liczbą.

Znajdowali się w ślepej, ciemnej uliczce. Zero latarni. Zupełnie tak, jak to zapamiętali.

Panujący wokół półmrok, nie pozwalał się skupić na jednym punkcie, gdyż wzrok panicznie podążał na boki, szukając jakiegokolwiek źródła światła, które pozwoliłoby na zapoznanie się w terenie.

Zbutwiałe drzwi, zdawały się być naprawdę mało wytrzymałe, jednak tak nie było. Zack uderzył w nie kosą już parę razy. Niestety nie przyniosło to żadnych rezulatów prócz tego, że parę desek odpadło. Dzięki temu, można było zobaczyć, że za drewnianą warstwą, znajduje się żelazna, a ta nawet nie daje siebie zarysować. Jest silniejsza nawet od tak potężnej broni, w rękach równie potężnego i silnego mężczyzny.

𝙳𝚘 𝚔𝚘ń𝚌𝚊 #2 [𝚉𝚊𝚌𝚔 𝚡 𝚁𝚊𝚌𝚑𝚎𝚕]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz