࿙༽༺1༻༼࿚

243 13 0
                                    

Skończyłam osiemnaście lat niecały rok temu. Od tamtej pory miasto pomaga mi wynajmować mieszkanie. Wychowywałam się w domu dziecka, nie mając szansy nigdy poznać swoich rodziców, a nawet rodziców zastępczych. Nikt mnie nigdy nie adoptował. Dlatego, mimo że przede mną jeszcze pół roku ostatniej klasy - mieszkam sama. Puki jestem wzorową uczennicą, jestem pod opieką ośrodka pomocy społecznej, by mieć dofinansowanie na samodzielne życie.

Kończyłam szkołę dość późno. Jak zawsze wracając autobusem, podziwiałam za oknem niebo podczas zachodu słońca. Od zawsze lubiłam uważnie się mu przyglądać. Codziennie wyglądało inaczej, mając inne odcienie.

W takich momentach często się zastanawiałem, kim jestem. Skąd pochodzę? Dlaczego nie poznałam rodziców... Samo moje imię... Tanashiri. Dziwne imię jak, na fakt, że jest 21. wiek. Wszyscy mówią na mnie Shiri. A sama gdy patrzę w lustro, wyglądem się wyróżniam od Koreańczyków, którzy mnie otaczają. Niestety gdy byłam niemowlakiem kartka z imieniem, nazwiskiem i datą urodzin to była jedyna rzecz, z jaką rodzice mnie zostawili w oknie życia. Jednak ostatnimi czasy przestaję już o tym myśleć. Staram się mieć w głowie to, że mieszkając sama, mogę zacząć nowe życie i nie powinnam patrzeć wstecz.

Co właśnie jest przyczyną, że nikt w moim otoczeniu nic o mnie nie wie. Z nikim się nie przyjaźnię, bo wiem, że będę musiała go kiedyś zaprosić do domu i wtedy musiałabym się tłumaczyć, czemu mieszkam sama. Nie mam na to sił. Dlatego unikam rozmów z kimkolwiek. Na przerwach wychodzę z klasy, by w pustym korytarzu siedzieć i słuchać muzyki, uczyć się bądź czytać książkę. W ławce siedzę sama i nie przeszkadza mi to. Może tylko czasem gdy obserwuję innych uczniów, czuję, że jestem sama. Że nie mam z kim się tak śmiać jak oni, że nie mam do kogo się odezwać, napisać, czy z kim się spotkać. Ale wtedy przypomina mi się, dlaczego tak jest i pocieszam się, że podejmuję dobrą decyzję. 

Wysiadłam z autobusu, na przystanku, od którego do mojego mieszkanka jest na nogach jakieś niecałe 10 minut. Było już ciemno, a moją codzienną alejkę przez park oświetlały latarnie. Szłam chodnikiem, patrząc przed siebie. Byłam zmęczona dniem, więc trochę bolała mnie głowa, dlatego chcąc o tym nie myśleć, rozglądałam się wokół. 

W oddali zobaczyłam przed sobą, że jak przystało na tę porę, przechadza się tu sporo ludzi. Jednak coś przykuło moją uwagę. Zobaczyłam kogoś siedzącego na ławce. Trzymał się za głowę i pochylał do przodu, kuląc się z bólu. Jednak nikt nie zwracał na niego uwagi. Każdy przechodził obok niego, tak jakby był niewidzialny. Widziałam, że cierpiał więc mimo że ścieżka do mojego mieszkania skręcała w bok, ja przyspieszyłam kroku i poszłam prosto w jego stronę. Gdy znalazłam się bliżej, zobaczyłam po posturze, że to młody chłopak. Kucnęłam przed nim, jednak on mnie nie zauważył. Zaczęłam go szturchać i wypytywać co się dzieje. Dopiero wtedy podniósł na mnie wzrok. Był zdziwiony, ale mimo to miał grymas na twarzy. Był dość przystojny i wnioskowałam, że nie był wiele starzy ode mnie. Rok, może dwa.

- Wszystko w porządku? - spytałam - zadzwonić na pogotowie - spytałam, wciąż nawiązując z chłopakiem kontakt wzrokowy, jednak on milczał lekko przerażony

- T-ty mnie widzisz? - spytał cicho

- Nie zignorowałam cię, jak inni - jeśli o to mu chodziło, posłałam mu uśmiech jednak on spuścił wzrok 

- N-nieważne - powiedział, chcąc wstać, jednak najwidoczniej zakręciło mu się w głowie i gdybym nie podniosła się z nim, upadłby na ziemie. Tak to udało mi się go przytrzymać. 

- Pomogę ci z dojściem do domu - powiedziałam chcąc go złapać pod ramię

- Nie mam domu - westchnął gdy chciał się cofnąć

- Jak to? Nie żartuj, że uciekłeś z domu. To nieodpowiedzialne - powiedziałam 

- Nie żartuję, nie jestem... stąd... - westchnął zakłopotany, chcąc się mnie odepchnąć. Spojrzałam na niego, zdając sobie sprawę, że pewnie nie chce mojej pomocy, albo jest pijany. Chociaż nie wyczułam zapachu alkoholu... 

Stałam tylko lekko osłupiała, patrząc na niego, nie do końca wiedząc co myśleć. Chwilę po tym chłopak upadł na kolana, a gdy już miałam pomóc mu wstać - zniknął. Rozpłyną się w powietrzu. Nikogo nie wiedziałam. Jak głupia zaczęłam się rozglądać wokół, jednak go nie widziałam. Widziałam tylko przechadzające się pary po drugiej stronie alejki. 

Czy ja śnię? Czy ja mam zwidy? 

Prawdziwy Anioł| FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz