࿙༽༺21༻༼࿚

82 5 0
                                    

༽༺MINGI༻༼

Shiri długo dziś spała. Chociaż nawet nie wiedziałem, która godzina. Musiała być naprawdę zmęczona wczorajszym wyjściem. Siedziałem przy blacie w kuchni i z daleka przyglądałem się jej spokojnej twarzy. Dziwnie się czułem, myśląc, o tym co się działo na karaoke. Uśmiechałem się szeroko do siebie, przypominając sobie, jak Shiri fantastycznie się bawiła. Chyba nigdy nie widziałem jej takiej roześmianej. Chciałbym tak na nią działać. By i dzięki mnie tak głośno się śmiała. 

Podniosłem się z krzesła i poszedłem cicho w jej stronę. Usiadłem po turecku przy ich głowach. Po niedługiej chwili San przewrócił się na drugi bok, co zwróciło moją uwagę. Był skierowany już w moją stronę przez co, to nie potrwało długo, żeby się obudził. 

- Co robisz? - wymamrotał sennym, niskim głosem pocierając twarz o kołdrę. 

- Czekam cierpliwie, aż się obudzicie - odpowiedziałem cicho, by jednak nie obudzić Shiri

- Agh... Moje gardło... - jęknął cicho San, tuląc się bardziej do zwiniętej kołdry, na co cicho parsknąłem śmiechem pod nosem. 

- Dziwisz się po wczoraj - sięgnąłem po butelkę wody, która zawsze stała przy łóżku Shiri i podałem ją jemu. Ten wziął ją zaraz po tym, jak lekko ociężale podniósł się do siadu - Darłeś się, jakbyś się palił w piekle - dodałem wciąż szeptem gdy ten brał łyka wody, oddychając z ulgą. Spiorunował mnie wzrokiem, odstawiając butelkę między jego materacem a łóżkiem Shiri. - I już ci nawet nie przeszkadzała obecność Gahyeon - San spojrzał na mnie tak, że prawie poczułem, jak musiało go to rozzłościć. Jednak po chwili spuścił głowę, wzdychając lekko nerwowo. 

- Nie zaczynaj teraz tego tematu - wyszeptał. Miał rację, nie czas na dyskusję, bo chyba obaj nie chcieliśmy obudzić Shiri. 

Westchnąłem, zaczynając mu się przyglądać. Przypomniało mi się, że nigdy nie mieliśmy okazji porozmawiać tak szczerze na temat życia, zanim poznaliśmy Shiri. Co mnie zaintrygowało i poczułem potrzebę, by z nim o tym porozmawiać. Chciałem to wszystko z siebie wyrzucić, jednak wiedziałem, że jeszcze nie mogę nic powiedzieć, odnoście tego, dlaczego tu się znalazłem. Ciągle się obawiam, że to jeszcze nie koniec i że wciąż jestem kontrolowany. Jakby tylko czyhali, jak powiem za dużo czy zrobię najmniejszy błąd.

- Co masz taką minę? - usłyszałem głos Sana, który wyrwał mnie chwilowych z rozmyślań. 

- Jak długo to jeszcze będzie trwać? - spytałem retorycznie, bo wiedziałem, że nie wie. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, przez który najwyraźniej San zrozumiał, co mam na myśli. 

- Chodźmy do kuchni - wyszeptał, wstając delikatnie, by nie narobić szumu.

Stanęliśmy na drugim końcu mieszkania i ostatecznie usiedliśmy na podłodze za blatem.

- Nie zastanawiało cię to ani razu? - wyszeptałem, na co San spuścił wzrok 

- Nie raz - wymamrotał, znów wracając do mnie spojrzeniem. Nastała chwilowa cisza.

- Z jednej strony chcę wiedzieć, a z drugiej nie chcę tam wracać. Chcę zostać z Shiri - powiedziałem - Ale najgorsze jest to, że to niemożliwe, żebym mógł tak żyć wiecznie - mówiłem, na co San przytakiwał - I tak bardzo chciałbym jej wszystko powiedzieć... Ale boję się, że te krwawiące blizny od skrzydeł to tylko cisza przed burzą. I że tylko na to czekają, aż jej powiem, żeby mieli powód d-do... - nawet nie mogło mi to przejść przez gardło. Spuściłem wzrok, czując jak kręci mi się w głowie na samą myśl. Poczułem, jak San kładzie dłoń na moim ramieniu. Zrobiło mi się lepiej, przez co udało mi się podnieść na niego wzrok.   

- Nie wiem, czy warto się martwić na zapas - mówił wziąć półgłosem, próbując jakkolwiek mnie pocieszyć czy uspokoić. Niestety zdawałem sobie z tego sprawę, że jego sytuacja wcale się dużo nie różni od mojej. Pewnie jemu łatwiej przychodzi ukrywanie wszystkiego, co mu leży na sercu.

- Też możesz się zwierzyć... - zacząłem - mi nawet ulżyło - posłałem mu niemrawy uśmiech

- Zdałem sobie sprawę, że jak ty masz taką silną więź z Shiri, to ja poczułem to przy Gahyeon - wyznał - To z pewnością kwestia jej przeszłości i tego, że p-próbiwałem ingerować w-... - urwał, spuszczając głowę - A-ale dalej nie wiem, co Shiri w sobie skrywa, że dzięki niej nasz ból ustaje. Nie tylko twój... Tylko nasz... To już wydaje mi się dziwne. - mówił dalej, a ja go słuchałem zainteresowany. Też zaczęło mnie to zastanawiać - Chcę się zbliżyć do Gahyeon. Czuję, że powinienem. Może właśnie o to chodzi. Może właśnie po to dostałem ludzkie ciało... - westchnął, spoglądając na mnie. 

Wymieniliśmy się uśmiechami. Po raz pierwszy. Po raz pierwszy nie patrzyliśmy na siebie jak na konkurentów, przez pryzmat tego kim jesteśmy. San to nie Lucyfer, to upadły anioł, z którym nawiązałem nić porozumienia. Chyba obaj tego potrzebowaliśmy. Nie było to wiele, ale wystarczająco by zrzucić ciężar skomplikowanych myśli.


Zaczęłam pisać ostatni rozdział. Co oznacza, że jak go dziś skończę, jutro będę udostępniać rozdziały do końca co godzinę, albo nawet od razu wszystkie. Zobaczymy... Rozdziałów będzie 25, co oznacza, że plany się lekko zmieniły. Mile widziane komentarze. I wybaczcie błędy, jeśli gdzieś jest tu forma żeńska, a przy rozdziałach Shiri forma męska. Sprawdzałam, ale jestem ślepa i nie wszystko wiedzę. Miłego dnia ^^

Prawdziwy Anioł| FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz