࿙༽༺4༻༼࿚

108 8 0
                                    

Lekcja się skończyła. Na szczęście poszło nam sprawnie, mimo że nie rozmawialiśmy za dużo, tylko Wooyoung pokazywał mi odpowiedzi na pytania w podręczniku, które przepisywałam swoimi słowami. 

Po lekcji angielskiego gdzie oglądaliśmy jakiś film, w końcu skończyłam mój dzień w szkole. Czekałam, aż w klasie zostanę sama, bym mogła wyjść bez obawy, że ktoś będzie szedł za mną. 

Wyszłam z budynku i jak zawsze kierowałam się do wyjścia drugą bramą. Tamtędy mam bliżej a kolejnym plusem jest fakt, że rzadko kto tamtędy chodzi. 

Jednak gdy przechodziłam obok śmietników, coś zwróciło moją uwagę. O murek opierał się Wooyoung. Przystanęłam na chwilę, zaczynając mu się przyglądać. Nie stałam daleko, dzięki czemu zauważyłam, że ma rozciętą wargę. Znowu ktoś go pobił... Już miałam iść dalej gdy zobaczyłam, jak chłopak coś wyjmuje. Włożył do ust coś białego, po czym zaczął szukać czegoś po kieszeniach. Od razu zorientowałam się, że to papieros... Szybkim krokiem podeszłam do niego i chwilę przed tym jak chciał go zapalić, zabrałam mu go z ust.

- Boli cię coś? Nie na terenie szkoły! - powiedziałam stanowczo, jednak starałam się opanować emocje i zrobić to jak najciszej. 

- Nie twój interes - wymamrotał, chcąc odebrać mi papierosa, jednak ja oddałam mu go po chwili z własnej woli. Faktycznie nie mój interes... 

- Kto cię znów pobił? - powiedziałam patrząc jak bawi się papierosem w palcach 

- Zgadnij - burknął 

- Nie pal, to nic nie da - powiedziałam 

- Nic ci do teg-...

- To nie pal tutaj - przerwałam mu już lekko zirytowana - jeszcze cię ktoś nakryje z nauczycieli - dodałam, na co chłopak mnie wyminął i skierował się w stronę bramy. 

Westchnęłam, odprowadzając go wzrokiem. Dawno nie wymieniłam z kimś z klasy tylu zdań. Szkoda, że wyglądało to w ten sposób. Jednak dzięki temu upewniłam się, że nie powinnam już się do nikogo odzywać. Tak będzie lepiej. 

༽༺༻༼

Weszłam do mojego mieszkania. Jak zawsze cieszyłam się, że słyszałam tu ciszę, jedynie czasem tylko odgłos pracującej lodówki. Westchnęłam chicho, rzucając plecak w kąt. 

Moje mieszkanko było malutkie. Wchodziło się do pokoju, który może miał z 20 metrów kwadratowych gdzie stała wiecznie rozłożona kanapa, na której spałam; aneks kuchenny; stolik, przy którym jadłam i odrabiałam lekcje oraz niedziałający telewizor. Łazienka była minimalistyczna do tego stopnia, że słuchawka od prysznica wisiała nad ubikacją. Mieszkanie wygląda, jakby mieszkał w nim typowy biedny student. Nie narzekałam i nie powinnam. Panuje w nim bałagan, bo nigdy nie mam sił sprzątać. Także nawet jakbym kogoś tutaj zaprosiła to tłumaczenie typu, mieszkam z babcią, ale jest aktualnie w sanatorium, albo moi rodzice wyjechali w delegację, nie przejdą, bo już na pierwszy rzut oka widać, że mieszkam sama. 

Zdjęłam marynarkę od szkolnego mundurka, obluzowując i krawat. Na kanapie leżała szara koszulka i ciemne spodnie od dresu, w których chodzę po domu w weekendy, jednak postanowiłam, że od razu wezmę pidżamę, więc przerzuciłam je na krzesło. Sięgnęłam po piżamę i skierowałam się do łazienki, by wziąć prysznic. 

W głowie już leżałam pod pierzyną zrelaksowana i gotowa do spania, mimo że nie nie było jeszcze dwudziestej. Z uśmiechem wyszłam z łazienki, nie mogąc się doczekać, by się położyć. Jednak to, co zobaczyłam gdy chciałam rozwiesić ręcznik na krześle, pokrzyżowało moje plany. 

Przy oknie stał Mingi...

Przestraszona lekko odskoczyłam, z resztą jak zawsze, bo wiecznie pojawia się znikąd.  

- Skąd zawsze wiesz, gdzie jestem? - spytałam, czym zwróciłam jego uwagę, na co się odwrócił w moją stronę

- Po prostu czuję - wzruszył ramionami, posyłając mi uśmiech - i czuję też kiedy coś dzieje się złego - dodał - Jakbym był twoim aniołem stróżem - uśmiechnął się spuszczając głowę

- A... nie jesteś? - zmarszczyłam brwi, na co pokiwał głową przecząco co mnie zdziwiło

- Tak to umiałbym czytać ci w myślach, nie widziałabyś mnie. Nigdy nie miałaś anioła stróża, tak to bym też go teraz widział. Pewnie dlatego, że nie wierzyłaś, że ktoś mógłby ci pomóc - westchnął, siadając na kanapie, a ja parzyłam na niego oszołomiona - Nie każdy ma anioła stróża - dodał - mają go tylko ci, który bez niego sobie nie poradzą - dodał - Musisz być silna - posłał mi uśmiech, jednak ja patrzyłam na niego, nie wiedząc jak odpowiedzieć. 

Miałam tylko w głowie, jak bardzo to wszystko wydawało mi się niesprawiedliwe. Lekko zrezygnowana usiałam obok niego. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, którą jednak postanowiłam przerwać.

- Co robisz gdy nie jesteś ze mną? I jak długo byłeś na ziemi, zanim się spotkaliśmy? - zaczęłam zadawać pytania, które ostatnio mnie nękały

- Na ziemi znalazłem się zaledwie dzień przed tym, jak się spotkaliśmy po raz pierwszy - westchnął - od tamtej pory gdy nie jestem z tobą, po prostu obserwuję ludzi. Przechadzam się po mieście, sklepach, kawiarniach i oglądam ich zachowania. Różnicie się bardzo od nas - westchnął - I szukam kogokolwiek, kto mógłby mi pomóc i kogokolwiek kto jest stamtąd co ja. Ale na marne... - dodał 

- Co zrobiłeś i co jest twoją karą, kiedy ta kara się kończy? - wypytywałam

- Wiem tyle, co ty - zaśmiał się - nie mam zielonego pojęcia, co dokładnie jest moją karą i kiedy będę mógł wrócić - westchnął - I jak nadejdzie czas, to ci powiem, co zrobiłem - dodał, spoglądając na mnie, na co nawiązaliśmy kontakt wzrokowy.  

A ja zaczęłam myśleć, że może jego karą jest życie na ziemi. Z ludźmi. Ze mną... Albo bycie niewidzialnym... Spuściłam głowę, czując się lekko niezręcznie gdy tylko o tym pomyślałam. 

- Mam tylko ciebie - powiedział, na co zdałam sobie sprawę, że ja też mam tylko jego.

Prawdziwy Anioł| FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz