࿙༽༺16༻༼࿚

87 7 0
                                    

Rano obudził mnie dźwięk kaszlu. To był kaszel Sana. Oczywiście miałam rację, że będzie chory. Przeciągając się, spojrzałam na śpiącego chłopaka. Oddychał przez usta, nos miał czerwony a końcówki włosów mokre od potu. Westchnęłam cicho zrezygnowana. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie mogę go zostawić samego, a muszę iść do szkoły. Przyglądałam się mu do monetu gdy nie usłyszałam westchnięcia Mingi'ego. Odwróciłam głowę w jego stronę. Siedział po turecku obok materaca Sana. 

- Mingi proszę... - zaczęłam, zwracając tym sposobem jego uwagę - tym razem z nim zostań i przyjdź do mnie tylko jeśli stanie się coś poważnego. - powiedziałam, wstając, jednak patrzyłam na niego śmiertelnie poważnie - pilnuj, żeby nie wstawał. Najlepiej zachęcaj go, żeby spał do momentu gdy nie wrócę. - mówiłam, na co Mingi posłusznie przytakiwał - przygotuje mu leki. Jak się obudzi, ma je połknąć i popić wodą. Jasne? - chciałam się upewnić, na co Mingi pokiwał głową, jednak nie byłam pewna czy zrozumiał. - Pilnuj, żeby był przykryty - mówiłam, kucając przy Sanie. Sięgnęłam dłonią, by sprawdzić, czy ma gorączkę. Miał. - I najlepiej zrób mu jeszcze zimny kompres na czoło - znów spojrzałam w jego stronę, na co pokiwał głową twierdząco. 

༽༺MINGI༻༼

Shiri poszła do szkoły. Ja siedziałem na jej łóżku i czekałem aż San się obudzi, by podać mu leki. Patrzyłem na niego, lekko się już niecierpliwiąc. Jednak to chyba dobrze, że wciąż śpi. 

Nie wiem, ile czasu minęło, ale w końcu zobaczyłem jak powoli i ociężale otwiera oczy. Przyglądałem się mu, jak próbował się podnieść do siadu. Na jego twarzy pojawił się grymas i zrezygnował z tej próby. Jęknął z bólu i zaczął się rozglądać. Ostatecznie znalazł mnie wzrokiem. 

- Czemu mnie wszystko boli? - wymamrotał

- Bo jesteś chory - westchnąłem - Shiri mówiła, żebyś to wział - dodałem, pokazując leki, które stały na stoliku przy łóżku - pomogę ci usiąść - powiedziałem, pochylając się w jego stronę. Złapałem go za dłonie i z moją pomocą usiadł. Wyglądał jak zwłoki i nie umiał utrzymać głowy prosto. Cały czas opadała bezwładnie. Podałem mu leki, które przyjął z niesmakiem. - Śpij dalej - powiedziałem, trzymając go, by nie opadł bezsilnie. 

Delikatnie pomogłem mu się położyć. Poprawiłem koc i spojrzałem na niego, wzdychając. Przypomniało mi się, że miałem zrobić mu zimny okład. Po prostu odgarnąłem włosy z jego czoła i z lekko skwaszoną miną spowodowaną widokiem spoconej głowy, położyłem swoją dłoń na jego czole. 

- Co robisz? - jęknął pod nosem, zapewne czując mój dotyk, nawet już nie otwierając oczu

- Cicho bądź. Idź spać - odpowiedziałem, zaczynając się skupiać. 

Zamknąłem oczy i westchnąłem z myślą, że robię to dla Shiri. Po chwili usłyszałem, jak San głośno wzdycha i zaczyna oddychać przez usta.

Gdy już udało mi się skupić, otoczyłem oczy, by spojrzeć na Sana. Shiri zareagowała na to, co się dzieje z Sanem, jakby to było normalne. Była taka spokojna i od razu wiedziała co zrobić. Może dlatego, że on ma ludzkie ciało... Wiedziała jak mu pomóc i wręcz to przewidziała. To, co się dzieje z nim teraz, jest ludzkie... W przeciwieństwie do tego co działo się ze mną zaledwie kilka dni temu. 

- Gah... - przerwał mi rozmyślania jęk Sana. Spuściłem na niego wzrok lekko zaskoczony. Coś chciał powiedzieć, coś mamrotał, ale zdecydowałem się, że to oleję, bo to pewnie przez tę chorobę. 

Cofnąłem dłoń, czując, że sam zaczynam się pocić. Widziałem, że San już spał. Przygadałem się mu, zaczynając rozumieć, jak on się czuje. 

Siedziałem tak dłuższy czas. Zacząłem się nudzić, więc powstrzymywałem się coraz bardziej, by nie iść do Shiri. Nie wiedziałem co mam z sobą zrobić. Ostatecznie ponownie położyłem dłoń na czole Sana. Poczułem, że jego czoło wciąż jest rozpalone, dlatego westchnąłem pod nosem zrezygnowany, skupiając się, by je schłodzić. 

Niedługo po tym zobaczyłem, jak San otwiera oczy. Spojrzał na mnie, jednak po chwili przymknął oczy, jęcząc.

- Zostaw mnie samego - wymamrotał

- Nie mogę, Shiri by mnie za to zabiła - odpowiedziałem 

- Przecież już nie żyjesz - jęknął na co przewróciłem oczami

- Uśmiałem się - powiedziałem. Spuściłem na niego wzrok i dłoń zsunąłem mu z czoła na usta, by już się zamknął. Po chwili, przez którą patrzył na mnie morderczym spojrzeniem, patrząc mu w oczy, pstryknąłem go w czoło. Zaśmiałem się pod nosem i ponownie położyłem mu dłoń na czole. - Idź spać - powiedziałem po chwili - Jeszcze dużo czasu do powrotu Shiri - dodałem ciszej. 

Prawdziwy Anioł| FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz