Kochani! Na początek chcę powiedzieć, że dodaje wam dzisiaj rozdział dzięki LadyRashell
(Tu podziękowania dla koleżanki xD)
To ona mniE zmotywowala by nie czekać tylko dac wam na weekend rozdział z perspektywy Madary. A więc miłego czytania!
Kocham!
Wasza/Twoja
Juri/DekiPOV MADARA
Czasami miałem ochotę się zastrzelić... albo ją...
To zadziwiające jak można nienawidzić kogoś z kim się mieszka pod jednym dachem... moje małżeństwo było totalną fikcją i najlepsze jest to, że nie miałem możliwości się z niego wyplatać... Karin nie tylko była irytująca, ale i brzydka. Znałem kilka brzydkich kobiet, ale one chociaż nadrabiały usposobieniem czy mądrością. Ona natomiast miała mozg orzeszka i przebiegłość kota...
- Myślisz że to będzie dobrze widziane? – zapytała pokazując mi swoją beżowa sukienkę
- Może być- odparłem myśląc o Sorze, która nienawidziła tak nijakich kolorów...
- Madara skup się...chce godnie nas reprezentować. Doradź mi czy ta sukienka pasuje...- Karin lekko się zirytowała moją postawą.
- Karin, to nie ma znaczenia. Na spotkaniu nie będzie wuja a sam Sasuke z Dekashi... nie musimy trzymać się konwenansów... – odkąd dołączyła do naszego klanu chciała przestrzegać wszystkich, nawet najmniejszych reguł i zasad.Nie miałem jak wyplatać się z tego małżeństwa póki co... musiałem odczekać a i tak rozwód w mojej rodzinie był nie do przyjęcia. Wiedziałem jednak, ze nie dam rady dłużej trwać w takim związku bo bylem zakochany... do dziś pamiętam dzień w którym poznałem Sore...
Chcieliśmy złapać te samą taksówkę... kierowca zamiast zatrzymać się przy niej, chciał zabrać mnie.
- Ej ty ważniaku! – zawołała – byłam pierwsza!
Te iskry w oczach, chęć walczenia o swoje i ta bojowa mina, a to wszystko w tym drobnym, krągłym ciele...
- Nie sądzę- odparłem zadziornie, ale nie odpuszczała. Nie chcąc się z nią kłócić zaproponowałem byśmy pojechali razem.I tak się zaczęło... krótka rozmowa w taksówce, poznanie imienia i miejsca zamieszkania a już po tygodniu dziki i namiętny seks w jej kawalerce... nie widziałem poza nią świata i nawet za specjalnie nie ukrywałem przed zona ze kogoś mam, ze ciągle uśmiecham się do telefonu, że, kimś pisze. Ona jednak wolała udawać ze nic nie widzi.
Nawet jakbym włożył jej kij w oko to by mówiła że wszystko jest ok. Najlepsze w tym wszystkim jest to, ze ona wcale mnie nie kochała jak to wielu osobom się wydawało. Bardziej kręciła ja moja pozycja i klan, który mógł jej wiele zaofiarować.
- Chodźmy już, zaraz się spóźnimy- przywołałem żonę i dałem jej znak ze wychodzimy.Po sekundzie stała już przy mnie. Gdybym na własne oczy nie widział ile spędza w łazience i garderobie by się przyozdobić pomyślałbym ze wstała z lóżka i od razu wyszła do ludzi... cokolwiek robiła przy sobie nie dawało to efektu...
Teraz jednak wolałem pomyśleć o kuzynie i nie mogłem się doczekać by wreszcie zobaczyc jego przyszłą macochę...
...................
- Witam Was i liczę na waszą pełną akceptacje – ukłoniła się zapewne klepiąc te sama formułkę przy każdym spotkaniu.
- O matko, jesteś tu zaledwie kilka dni a juz robią Ci tresurę. Nie bądź taka sztywna ciociu – zaśmiałem się szczerze i uściskałem przyjaźnie. Była lekka jak piórko.
- w takim razie nie musze pokornie spuścić wzroku i czekać aż zadasz mi kilka zapoznawczych pytań? – odparła z uśmiechem
,- Absolutnie! Nawet nie mam pytań z wyjątkiem jednego: czy to prawda, że każda kobieta u was w klanie nosi minimum miseczkę D?
- zazwyczaj C ale to zawsze lepsze niz nic, prawda? – zasiała się, po czym spojrzała na Karin i nagle spoważniała. Dotarło do niej że nieumyślne jej docięła... mnie jednak rozbawił ten obrót wydarzeń. Spojrzałem na zonę, która mierzyła teraz Dekashi oschłym wzrokiem.
- Karin może byś uściskała naszą nową krewną - zagadnąłem
- Nie widzę takiej potrzeby... wole zachować konwenanse jakie przystoja tej rodzinie – odparła sztywno. Spojrzałem na Dekashi, która poczuła sie nieswojo.
- To u niej norma – odparłem – wiec nie bierz tego do siebie...
Po chwili spojrzałem na kuzyna. Miał lekko skwaszoną minę
- A ty co taki markotny?- zagadnąłem
-Widać seks na ganku nie do końca dal mu satysfakcję – odparła białowłosa a ja musiałem przyznać, że jest nie tylko ładna ale i bystra
- oooo Sakura wpadła z wizyta? – zaśmiałem się
- Seks był dobry, tylko nie potrzebowałem osób trzecich- odparł mój kuzyn z lekkim przekąsem patrząc na Dekashi
- wiem... jesteś za slaby na trójkąty- docięła mu a ja mimowolnie sie uśmiechnąłem. Przypominała mi trochę Sore
- Co jak co, ale Sakura to dobra partia, mógłbyś sie z nią ozenic- odezwała się Karin
- Nie zamierzam wygolę się żenić – Sasuke byl dalej zirytowany
- Po co kupować mleko jak ma sie krowę za rogiem – dodała Dekashi a ja coraz bardziej lubiłem te istotę, która po chwili dodała – musze sie przewietrzyć, idziesz Karin ze mną czy wolisz zostać w męskim gronie?
- Mogę z tobą pójść:- moja zona zgodziła się łaskawie. Biedna Deki nie wiedziała jeszcze, jak wredne wybrała sobie towarzystwo.Gdy odeszły spojrzałem na kuzyna
- Ładniutka ta twoja mamusia... i z iskrą.
-I pazerna na władze i kasę...
- Nie wygląda mi na taką
- To kobieta... one potrafią świetnie udawać
- To miejmy nadzieje ze Sakura nie udaje gdy ją dymasz – zaśmiałem się na co Sasuke sie uśmiechnął tajemniczo
- Zrobiłeś to specjalnie, prawda? – zapytałem
- Tak... zrobię wszystko by uprzykrzyć jej życie... mam trzy miesiące na to by zrezygnowała ze ślubu z moim ojcem
- uważaj bo się przechytrzysz. Jak dla mnie to ona sama z siebie nie chce tego związku... tu musi być jakiś głębszy powód niz wpływy.
- szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to liczy się tylko mój cel...
Popatrzyłem uważnie na kuzyna. Mówił jak jej nie cierpi ale znalem go na wylot. Widziałem że jednocześnie jest nią zafascynowany i go intryguje. Prawdę mówiąc była to kobieta w jego stylu. Szkoda ze zamiast niego miał ja dostać mój wuj... Tak czy inaczej bardzo polubiłem te dziewczynę i miałem nadzieje ze prędzej czy później odnajdzie się w naszej rodzinieWiem że krorko, ale następny znacznie bardziej rozbudowalam xD
CZYTASZ
Patowa sytuacja [ Sasuke x OC ]
FanfictionObowiązek, honor i poświęcenie. To główne wartości jakie muszą przejawiać członkowie wielkich klanów. Jednak ja je spełnić, gdy głowa rodu nakazuje Ci wyjść za mąż za pięćdziesięcioletniego wdowca i być macochą dla jego synów, którzy są prawie twoim...