ROZDZIAŁ 19 Depresja

377 67 50
                                    


POV DekashiLedwo mogłam podnieść się z łóżka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


POV Dekashi

Ledwo mogłam podnieść się z łóżka... oczy bardzo mi ciążyły, a wzrok się rozmazywał. Byłam wykończona. Gdy jaźń coraz bardziej mi wracała, uświadomiłam sobie, że to efekt wczorajszego płaczu, stresu i ... tabletek.

W końcu zaczęły działać. Westchnęłam głęboko chcąc skupić się na tym w którym momencie urwał mi się film. Musiałam to wiedzieć by mniej wiecej wiedzieć jak szybko zaczynają działać. Nie zamierzałam przestać ich brać.

Miały mi pomóc przetrwać najgorsze chwile i to zapewne przez długi czas.
Przymknęłam oczy analizując wspomnienia w swojej głowie. Już po pierwszej dawce przypomnień zrobiło mi się słabo.

Doskonale pamiętałam jak Fugaku mnie całował i rozbierał, jak leżałam przed nim naga. Jak sam się rozebrał, prawiąc mi przy tym masę komplementów na temat mojej urody i ciała...  jednak czując, że mogę pamiętać więcej przestałam kopać w pamięci... to było jednak zbyt trudne.
Rozejrzałam się po pokoju. Było już bardzo jasno, a zegar na ścianie chyba wskazywał 12 po południu. 

Mojego męża nigdzie nie było i niezwykle mnie to cieszyło. Wiedziałam bowiem, że musze zrobić jeszcze jedną rzecz... podeszłam do swojego ślubnego stroju, który leżał na podłodze i wyjęłam szpilkę ukrytą w hafcie.

Mocno ukułam się w palec, wyciągając z niego jak najwięcej kropel krwi, które rozmazałam na prześcieradle. W końcu „byłam dziewicą" i takie dowody musiały to widnieć. W pewnym momencie poczułam mocny ból głowy, a obraz tak mi się rozmazał, że musiałam usiąść.

W pewnym momencie moja pamięć pokazała mi scenę z wczorajszej nocy. Zrobiło mi się slabo i czym prędzej pobiegłam do łazienki zwymiotować.  Poczułam pulsowanie w kroczu i dopiero sobie uświadomiłam jak jestem tam obolała. To tylko wzmogło moją rozpacz i zdarło wszelkie złudne nadzieje na to, że całkiem wymarzę to z pamięci.

Widząc ciągle jeden obraz przed oczami jak mój mąż dochodzi we mnie, zwymiotowałam ponownie. Po tym jak wstałam z zimnych kafelków przyszedł czas na płacz... długi i niekontrolowany wylewający cały ból i frustrację wczorajszych wydarzeń...

POV TAKUMI


Naprawdę nie lubiłem gościa. Drażnił mnie od samego początku? Dlaczego? Być może podświadomie czułem, że nie oprze się urokowi Dekashi i coś pomiędzy nimi będzie albo to z powodu tej głupiej fryzury i wiecznie naburmuszonej miny...

Jednak teraz widząc jak siedzi załamany i pije nie zważając na nasze słowa poczułem do niego więcej empatii. To Itachi zawołał, żebym im pomógł go uspokoić. Nie wiem co mogłem w tej sytuacji zrobić, ale poszedłem...

- Dobra stary, wszyscy goście już poszli, teraz twoja kolej – Madara chciał go podnieść, ale Sasuke nie pozwolił podać sobie ramienia...

- która godzina?- Zapytał głucho

- Dochodzi 5 nad ranem...- odparł jego kuzyn

- Myślisz, że jeszcze ją jebie czy dał już jej spokój? – pomijając jego nazbyt obrazowe słownictwo w tym zdaniu czuć było ogromny ból

- Na Boga, Sasuke weź się w garść! – Dotąd spokojny Itachi nie wyrobił – przestań o tym myśleć bo to cię zniszczy.

- To on mnie zniszczył Itachi... tak było cale życie... ale teraz zniszczył wszystko... ona była moja...

- Nie ma sensu dłużej słuchać tych smętów – zadecydowałem i zwróciłem się do Madary

- Bierz go za ramie, ja za drugie i wychodzimy

- Nigdzie nie idę! – Warknął Sasuke który pod wpływem alkoholu robił się coraz bardziej agresywny.

Zaczął się nam wyrywać nie pozwalając sobie pomóc. W tym momencie o mało nie padłem z wrażenia gdy jego brat jednym sprawnym ruchem uderzył go w szyję tak,  ze ten stracił przytomność.

Sasuke bezwładnie padł jak długi na zieloną trawę, a my z Madarą patrzyliśmy na Itachiego z szokiem

- Na studiach miałem semestr wuefu. Wybrałem karate – wyjaśnił widząc nasze miny.

- Od dzisiaj nie będę lekceważył prawników – odparłem i pomogłem im zebrać bezwładnego bruneta i zanieść go do auta.

Był zalany w trupa i jutro zapewne kac go dobije, ale chociaż na chwilę mógł wyłączyć myślenie. Mi tez by się to przydało, bo cierpiałem z powodu Dekashi równie mocno. Jednak ja w odróżnieniu od niego ją rozumiałem. Ona nie miała wyboru. Za bardzo kochała siostrę. A poza tym Yumi była tego warta...

- Dzięki Takumi – to Itachi zwrócił się do mnie gdy Madara siadał za kółkiem samochodu.

- Nie ma Za co... i tak niewiele pomogłem. Do dupy to wszystko...

- Dla wszystkich jest to ciężka sytuacja, ale największe piekło przechodzi teraz Dekashi.- odparł, a ja aż się wzdrygnąłem wiedząc że ma rację. Gdy miał  juz wsiąść do auta odezwałem się

- Itachi

- Hmm?

- Dekashi nie pozbiera się tak szybko, ale warto zająć jej czymś myśli. Pomóż jej dostać to co dla niej najcenniejsze. Siostrę...

- Wiem...zrobię co będę mógł – odparł i machnął mi na pożegnanie. Gdy znikneli za zakrętem westchnąłem głęboko. NIE pozostało mi nic innego jak iść na parking po samochód i pojechać do hotelu, gdzie czekała a właściwe spała już Ten Ten...

POV SASUKE

Ból... nie wiedziałem co dokładnie mnie boli, ale to uczucie było nie do zniesienia...  wiedziałem że leżę ale nie miałem pojęcia  gdzie jestem i jak długo spałem. Nagle poczułem niepohamowaną chęć zwymiotowania. Zdążyłem tylko się wychylić za łóżko i cała zawartość żołądka trafiła na dywan...

- Piaty raz nie będę po tobie sprzątał... – usłyszałem znajomy głos.

Ledwo się spionizowałem i opadłem na poduszki uzmysławiając sobie, że jestem już u siebie.

- Nie powinieneś być w kancelarii? – zapytałem biorąc od brata butelkę wody mineralnej i łapczywie ją pijąc. 

- Chciałem się upewnić, że wszystko z tobą w porządku... – odparł, a ja drwiąco prychnąłem.

- Jest cudownie...

- Sasuke...

- Nie patrz tak na mnie Itachi, nie chce litości, a wódki... gdzieś w barku powinienem mieć coś na czarną godzinę – próbowałem się zwlec z łóżka, ale nie było  to łatwe. Widać wczoraj mocno zapiłem.

- Piciem sobie nie pomożesz... ani jej

- Ja już nikomu nie pomogę... mogę jedynie zachlać się na śmierć- zaśmiałem się ironicznie

- To nie jest rozwiązanie... mówiłem ci że ona będzie cię potrzebować. Musisz ją wspierać, ale jako przyjaciel...

- nie wiesz o czym mówisz Itachi... to co nas łączyło było wyjątkowe... gdybym był bardziej niezależny od tego starego dziada wszystko wyglądałoby inaczej

- Wiesz, że to niemożliwe. Akurat na to nie miałeś wpływu... ale na to czy zostaniesz zapijaczonym menelem już tak – zabrał mi szklankę z trunkiem z ręki i zaczął szykować się do wyjścia.

- Już wychodzisz? Nie będzie dalszych kazań?

- Nic one nie dadzą póki sam tego nie zrozumiesz. Wracam do rezydencji. Ktoś będzie potrzebny Dekashi w tych okropnych chwilach...

Gdy wyszedł poczułem się paskudnie. Z jednej strony wiedziałem, że miał rację, a z drugiej nie potrafiłem sobie poradzić z tą sytuacją... świadomość, że mój ojciec ja dotykał, całował... to było zarezerwowane tylko dla mnie... dalej miałem jej za złe, że nie odrzuciła wszystkiego,  siostry... a jednocześnie nie mogłem ją za to winić.

Wiedziałem że muszę się jakoś pozbierać i żyć dalej...ale w tym momencie nie chciałem... nieprzytomnie sięgnąłem po butelkę alkoholu wychylajac ją po raz kolejny i wybijając do dna...

Gwiazdwczki!
Rozdzial moze troche krotki i przegadany ale specjalnie zakonczylam na tym momencie by znow ruszyc z akcją. :D

Kocham!
Wasza/ Twoja
JURI/DEKI

Patowa sytuacja [ Sasuke x OC ] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz