POV Dekashi
Ledwo mogłam podnieść się z łóżka... oczy bardzo mi ciążyły, a wzrok się rozmazywał. Byłam wykończona. Gdy jaźń coraz bardziej mi wracała, uświadomiłam sobie, że to efekt wczorajszego płaczu, stresu i ... tabletek.W końcu zaczęły działać. Westchnęłam głęboko chcąc skupić się na tym w którym momencie urwał mi się film. Musiałam to wiedzieć by mniej wiecej wiedzieć jak szybko zaczynają działać. Nie zamierzałam przestać ich brać.
Miały mi pomóc przetrwać najgorsze chwile i to zapewne przez długi czas.
Przymknęłam oczy analizując wspomnienia w swojej głowie. Już po pierwszej dawce przypomnień zrobiło mi się słabo.Doskonale pamiętałam jak Fugaku mnie całował i rozbierał, jak leżałam przed nim naga. Jak sam się rozebrał, prawiąc mi przy tym masę komplementów na temat mojej urody i ciała... jednak czując, że mogę pamiętać więcej przestałam kopać w pamięci... to było jednak zbyt trudne.
Rozejrzałam się po pokoju. Było już bardzo jasno, a zegar na ścianie chyba wskazywał 12 po południu.Mojego męża nigdzie nie było i niezwykle mnie to cieszyło. Wiedziałam bowiem, że musze zrobić jeszcze jedną rzecz... podeszłam do swojego ślubnego stroju, który leżał na podłodze i wyjęłam szpilkę ukrytą w hafcie.
Mocno ukułam się w palec, wyciągając z niego jak najwięcej kropel krwi, które rozmazałam na prześcieradle. W końcu „byłam dziewicą" i takie dowody musiały to widnieć. W pewnym momencie poczułam mocny ból głowy, a obraz tak mi się rozmazał, że musiałam usiąść.W pewnym momencie moja pamięć pokazała mi scenę z wczorajszej nocy. Zrobiło mi się slabo i czym prędzej pobiegłam do łazienki zwymiotować. Poczułam pulsowanie w kroczu i dopiero sobie uświadomiłam jak jestem tam obolała. To tylko wzmogło moją rozpacz i zdarło wszelkie złudne nadzieje na to, że całkiem wymarzę to z pamięci.
Widząc ciągle jeden obraz przed oczami jak mój mąż dochodzi we mnie, zwymiotowałam ponownie. Po tym jak wstałam z zimnych kafelków przyszedł czas na płacz... długi i niekontrolowany wylewający cały ból i frustrację wczorajszych wydarzeń...
POV TAKUMI
Naprawdę nie lubiłem gościa. Drażnił mnie od samego początku? Dlaczego? Być może podświadomie czułem, że nie oprze się urokowi Dekashi i coś pomiędzy nimi będzie albo to z powodu tej głupiej fryzury i wiecznie naburmuszonej miny...
Jednak teraz widząc jak siedzi załamany i pije nie zważając na nasze słowa poczułem do niego więcej empatii. To Itachi zawołał, żebym im pomógł go uspokoić. Nie wiem co mogłem w tej sytuacji zrobić, ale poszedłem...
- Dobra stary, wszyscy goście już poszli, teraz twoja kolej – Madara chciał go podnieść, ale Sasuke nie pozwolił podać sobie ramienia...
- która godzina?- Zapytał głucho
- Dochodzi 5 nad ranem...- odparł jego kuzyn
- Myślisz, że jeszcze ją jebie czy dał już jej spokój? – pomijając jego nazbyt obrazowe słownictwo w tym zdaniu czuć było ogromny ból
- Na Boga, Sasuke weź się w garść! – Dotąd spokojny Itachi nie wyrobił – przestań o tym myśleć bo to cię zniszczy.
- To on mnie zniszczył Itachi... tak było cale życie... ale teraz zniszczył wszystko... ona była moja...
- Nie ma sensu dłużej słuchać tych smętów – zadecydowałem i zwróciłem się do Madary
- Bierz go za ramie, ja za drugie i wychodzimy
- Nigdzie nie idę! – Warknął Sasuke który pod wpływem alkoholu robił się coraz bardziej agresywny.Zaczął się nam wyrywać nie pozwalając sobie pomóc. W tym momencie o mało nie padłem z wrażenia gdy jego brat jednym sprawnym ruchem uderzył go w szyję tak, ze ten stracił przytomność.
Sasuke bezwładnie padł jak długi na zieloną trawę, a my z Madarą patrzyliśmy na Itachiego z szokiem
- Na studiach miałem semestr wuefu. Wybrałem karate – wyjaśnił widząc nasze miny.
- Od dzisiaj nie będę lekceważył prawników – odparłem i pomogłem im zebrać bezwładnego bruneta i zanieść go do auta.Był zalany w trupa i jutro zapewne kac go dobije, ale chociaż na chwilę mógł wyłączyć myślenie. Mi tez by się to przydało, bo cierpiałem z powodu Dekashi równie mocno. Jednak ja w odróżnieniu od niego ją rozumiałem. Ona nie miała wyboru. Za bardzo kochała siostrę. A poza tym Yumi była tego warta...
- Dzięki Takumi – to Itachi zwrócił się do mnie gdy Madara siadał za kółkiem samochodu.
- Nie ma Za co... i tak niewiele pomogłem. Do dupy to wszystko...
- Dla wszystkich jest to ciężka sytuacja, ale największe piekło przechodzi teraz Dekashi.- odparł, a ja aż się wzdrygnąłem wiedząc że ma rację. Gdy miał juz wsiąść do auta odezwałem się
- Itachi
- Hmm?
- Dekashi nie pozbiera się tak szybko, ale warto zająć jej czymś myśli. Pomóż jej dostać to co dla niej najcenniejsze. Siostrę...
- Wiem...zrobię co będę mógł – odparł i machnął mi na pożegnanie. Gdy znikneli za zakrętem westchnąłem głęboko. NIE pozostało mi nic innego jak iść na parking po samochód i pojechać do hotelu, gdzie czekała a właściwe spała już Ten Ten...
POV SASUKE
Ból... nie wiedziałem co dokładnie mnie boli, ale to uczucie było nie do zniesienia... wiedziałem że leżę ale nie miałem pojęcia gdzie jestem i jak długo spałem. Nagle poczułem niepohamowaną chęć zwymiotowania. Zdążyłem tylko się wychylić za łóżko i cała zawartość żołądka trafiła na dywan...
- Piaty raz nie będę po tobie sprzątał... – usłyszałem znajomy głos.Ledwo się spionizowałem i opadłem na poduszki uzmysławiając sobie, że jestem już u siebie.
- Nie powinieneś być w kancelarii? – zapytałem biorąc od brata butelkę wody mineralnej i łapczywie ją pijąc.
- Chciałem się upewnić, że wszystko z tobą w porządku... – odparł, a ja drwiąco prychnąłem.
- Jest cudownie...
- Sasuke...
- Nie patrz tak na mnie Itachi, nie chce litości, a wódki... gdzieś w barku powinienem mieć coś na czarną godzinę – próbowałem się zwlec z łóżka, ale nie było to łatwe. Widać wczoraj mocno zapiłem.
- Piciem sobie nie pomożesz... ani jej
- Ja już nikomu nie pomogę... mogę jedynie zachlać się na śmierć- zaśmiałem się ironicznie
- To nie jest rozwiązanie... mówiłem ci że ona będzie cię potrzebować. Musisz ją wspierać, ale jako przyjaciel...
- nie wiesz o czym mówisz Itachi... to co nas łączyło było wyjątkowe... gdybym był bardziej niezależny od tego starego dziada wszystko wyglądałoby inaczej
- Wiesz, że to niemożliwe. Akurat na to nie miałeś wpływu... ale na to czy zostaniesz zapijaczonym menelem już tak – zabrał mi szklankę z trunkiem z ręki i zaczął szykować się do wyjścia.
- Już wychodzisz? Nie będzie dalszych kazań?
- Nic one nie dadzą póki sam tego nie zrozumiesz. Wracam do rezydencji. Ktoś będzie potrzebny Dekashi w tych okropnych chwilach...
Gdy wyszedł poczułem się paskudnie. Z jednej strony wiedziałem, że miał rację, a z drugiej nie potrafiłem sobie poradzić z tą sytuacją... świadomość, że mój ojciec ja dotykał, całował... to było zarezerwowane tylko dla mnie... dalej miałem jej za złe, że nie odrzuciła wszystkiego, siostry... a jednocześnie nie mogłem ją za to winić.
Wiedziałem że muszę się jakoś pozbierać i żyć dalej...ale w tym momencie nie chciałem... nieprzytomnie sięgnąłem po butelkę alkoholu wychylajac ją po raz kolejny i wybijając do dna...
Gwiazdwczki!
Rozdzial moze troche krotki i przegadany ale specjalnie zakonczylam na tym momencie by znow ruszyc z akcją. :D
Kocham!
Wasza/ Twoja
JURI/DEKI
CZYTASZ
Patowa sytuacja [ Sasuke x OC ]
FanfictionObowiązek, honor i poświęcenie. To główne wartości jakie muszą przejawiać członkowie wielkich klanów. Jednak ja je spełnić, gdy głowa rodu nakazuje Ci wyjść za mąż za pięćdziesięcioletniego wdowca i być macochą dla jego synów, którzy są prawie twoim...