Prolog

1K 52 26
                                    

Rok 647, Redmont

Myślę, że to będzie mój pierwszy i ostatni wpis.

Nigdy nie ciągnęło mnie do pisania pamiętnika, ale myślę, że tym razem jest to mi bardzo potrzebne. Nigdy nie czułem, aż takiej potrzeby wyżalenia się komuś - ponieważ zawsze mogłem to zrobić - ale dzisiaj nie jestem pewny. Dzisiaj nie czuję tej pewności i tego wsparcia. I to nie jest wina ani Halta, ani moja... Właściwie nie wiem czyja.

Już od dłuższego czasu dręczy mnie ktoś. Nie wiem kim on jest, więc nawet nie pytajcie. Nie wiem skąd się wziął. I tak właściwie nawet nie wiem czy te słowa do was dotrą. Może patrzycie na mnie teraz i z uśmiechem, a raczej zatroskaniem, czytacie te słowa. Właściwie to ciekawy sposób na pozbycie się emocji. Mógłbym to robić częściej... o ile w ogóle przeżyję.

Wybaczcie, że zawracam wam głowę, ale nie mam komu tego powiedzieć. Nie chce na nikogo ściągać niebezpieczeństw. A wy jesteście bezpieczni - tam u góry. Mógłbym opowiedzieć o tym Haltowi - on by mnie wysłuchał i może nawet nie wyśmiał - ale co jeśli On postanowi zrobić mu krzywdę. Dobrze wiem, że Halt wszystkiemu podoła, tylko... Może to jest właśnie ta jedna rzecz na świecie, której nie da rady? Nie chce myśleć tak pesymistycznie, ale taka jest prawda.

Może się tak zdarzyć, że Halt umrze - z powodu zbyt wielkiej wiedzy. Umrze i nawet nie będzie świadom dlaczego. A ja będę musiał żyć z poczuciem winy. Czy chce tego? OCZYWIŚCIE, ŻE NIE! Nie postradałem zmysłów na tyle, by wysyłać go na pewną śmierć (no może nie do końca pewną, ale wiecie o co mi chodzi).

Ten mężczyzna, którego widzę pojawia się często. Widzę go, ale znika zanim ktoś inny zdąży zorientować się, że ktoś tu jest. I pozostaje sam z swoimi przemyśleniami i odczuciami. Pozostaje sam z czającym się we mnie strachem.

Może histeryzuje. Może jest to spowodowane moim ukończeniem terminu. W końcu to już nie długo. Pozostało jeszcze ledwie 9 miesięcy bym stał się pełnoprawnym zwiadowcą. Bym uzyskał srebrny liść dębu. Może wydawać się to szmat czasu, ale ja widzę to jako parę krótkich miesięcy. Wszystkie dni mijają jak za mrugnięciem - tak było z tymi czterema latami u Halta, więc dlaczego tym razem miałoby być inaczej?

No właśnie nie wiem.

Boje się, że to wszystko może być tylko moim wymysłem. Co jeśli sobie coś ubzdurałem? Co jeśli to potrwa jeszcze przez kolejne miesiące? Czy dam wtedy radę ukończyć szkolenie i pilnować swojego lenna? Jak widzicie mam tyle pytań i zero odpowiedzi. Ale zauważyłem, że zawsze tak jest. Nigdy nie udaje mi się znaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania nie ważne jak bardzo bym tego chciał.

Myślę, że... że...

Will zdenerwowany oderwał rysik od kartki.

-To nie ma sensu! - krzyknął i złamał rysik na pół, po czym opuścił go na ziemie. Oparł zrezygnowanym ruchem łokcie na stole i położył na nich czoło - To nie ma sensu - szepnął bezsilnie.

Jakiś czas temu, kiedy wyruszył do uzdrowicieli z Redmont z prośbą o pomoc, powiedziano mu, że zapisywanie swoich odczuć pomaga. A Will naiwnie się ich posłuchał. Próbował tego wiele razy, ale to nic nie dawało. Zaczął rozumieć jaką ciężką pracę mieli pisarze z lenn, którzy mieli za zadanie pisać opowieści dla barona. Dla Willa już samo sklecenie sensownej wypowiedzi graniczyło z cudem.

Próbował wyrzucić z siebie to wszystko, ale kończyło się to zniszczonymi rysikami i podartymi pergaminami, a także parę razy wylaną kawą. Może niektórym to pomagało - ale nie jemu. Nie człowiekowi, który przyzwyczajony był do jazdy w terenie i niebezpieczeństw związanych z ratowaniem królestwa. I właśnie znowu spotkał się z taką sytuacją tylko tym razem nie wiedział, co mógłby zrobić.

Jego intuicja podpowiadała mu, że lepiej było nie opowiadać o tym problemie Haltowi. I tak miał dużo roboty związanej z Araluenem, a jeszcze pozostawała kwestia szkolenia, które musiał poprowadzić do końca.

Ostatnimi miesiącami Will bardzo dużo ćwiczył. To strzelanie z łuku, to skradanie się, to również umiejętność rysowania map. Wszystko szło mu wyjątkowo dobrze, ale jednak nie perfekcyjnie i dlatego musiał ćwiczyć (za wyjątkiem łucznictwa, które wychodziło mu najlepiej, jak to tylko było możliwe). I to powinien robić, ale postanowił wykorzystać wolną chwilę na ostatnią próbę, która i tak się nie udała. Znowu nie udało mu się naprawić swojego zniszczonego samopoczucia.

Podniósł się z krzesła i wyrzucił zepsuty rysik wraz z kartką do małego kosza postawionego obok stolika.

Dwa dni wcześniej Halt wyjechał na ważne spotkanie z Królem Duncanem, które miało odbyć się w stolicy kraju, co oznaczało, że do powrotu mentora pozostały jeszcze całe dwa dni. Will nie wiedział o co mógł prosić Król, ale nie próbował się nawet domyślać.

Pewnie zastanawiacie się, dlaczego Halt nie zabrał ze sobą swojego ucznia - w końcu powinien go uczyć życia, jako zwiadowca. Było to spowodowane końcem terminu. Niby pozostawało coraz mniej czasu do tego ważnego dnia, ale Halt wiedział, że będą mieli jeszcze wiele okazji do testów w terenie. Poza tym zwiadowca postanowił dać mu parę ostatnich dni odpoczynku. Bo jak stwierdził ,,Łatwiej już nie będzie". Dlatego Will wykorzystywał teraz te ostatnie dni. Nie myślcie sobie, że nie ćwiczył, ale na pewno nie tak bardzo jak przez ostatnie parę miesięcy. I na pewno nie tak bardzo jak będzie ćwiczył, po powrocie Halta.

Will powolnym krokiem wyszedł na balkon. Serce dudniło mu w piersi. Oblizał wargi i rozejrzał się wokół. Był sam. Nie wiedział czy cieszyć się z tej wiadomości, ale postanowił, że na razie nie będzie się przejmować. Wrócił do chatki i po zakneblowaniu drzwi ruszył do swojego pokoju, by zasnąć i dać sobie tą chwilę odpoczynku od strachu, który ciągle czuł...

Ale ani przez chwilę nie poczuł się bezpieczny, bo wiedział, że ten ktoś nie odpuści. A kim On był? Tego Will nie wiedział.

I to było najgorsze...

...

Witajcie! Tak oto witam was tym oto prologiem... Ten Fanfiction jest pisany na podstawie one-shota od..

HareHeart

...Więc niech będą jej dzięki za ten cudny pomysł. Możecie do niej wpaść i przeczytać jej cudny one-shot - a także wiele innych, które napisała (osobiście polecam) - ale pewnie ten fragment i tak pojawi się tutaj, jednak możecie jej zostawić gwiazdki i wbić wyświetlenia w zamian za jej starania.

I wiem... U mnie rozdziały pojawiają się niezwykle rzadko, a ja tu jeszcze wyskakuje z drugą książką - powiedzmy, że lubię wyzwania (bo taka jest prawda). Ale teraz kiedy mam dwa fanfici to będę mieć tak jakby więcej pomysłów - w końcu będę mogła wrzucać rozdziały do jednej lub drugiej książki.

Bo nic nie dzieje się przypadkowo. Pisz, Joel Carter wraz z HareHeart

PS. Dziękuje Ci, Bro, za ten świetny one-shot ;)

Zwiadowcy - Jestem NieśmiertelnyWhere stories live. Discover now