Patrzył kolejną godzinę za swoim młodszym przyjacielem i z uciechą stwierdził, że nie jest w stanie go wychwycić. Później znowu przez chwilę Will był widoczny i ponownie zniknął.
-Spokojnie! - zawołał za nim Gilan - Nie śpiesz się tak! I skup się! - dodał jeszcze na koniec.
Obawiał się o niego. Gilan już od samego początku widział, że coś trapi Willa. Już od momentu, w którym ten stanął w drzwiach chatki. Zwiadowca domyślał się, że całe rozbieganie i brak skupienia wynikały z stresu związanego z końcem szkolenia. Przecież sam był kiedyś uczniem Halta i wiedział jakie konsekwencje niesie to za sobą.
Między innymi to, że nie było miejsca na pomyłki. Halt często powtarzał, że każdy popełnia błędy, a jednak nie wszyscy o tym wiedzieli. Większość osób z korpusu uważała mrukliwego zwiadowcę za postać prawie mistyczną i za wielkiego bohatera, którym na dobrą sprawę był. Uważano, że on błędów nigdy nie popełnia. Przez co również od jego uczniów wymagano dokładności i wielkich umiejętności. Pamiętał dobrze, jak wszyscy potajemnie - lub też nie - patrzyli na niego w trakcie jego co rocznych testów. To było normalne w życiu jako uczeń Halta.
Na samym teście - tym ostatecznym, który miał zadecydować czy te pięć lat treningów się opłacił - nie świadomie wymagano od niego więcej. Zwiadowcy badający jego umiejętności wymagali od niego więcej niż od innych. Po prostu mniej przychylnie patrzono na jego choćby najmniejsze błędy. Ale na szczęście udało mu się i bez większego problemu zdał i stał się zwiadowcą.
Jak teraz o tym myślał to wszystkie jego błędy były spowodowane odczuwanym stresem. Zadania jakie musiał wykonać wcale nie były dla niego trudne - ale przez tremę takie się wydawały. Ale to już miał dawno za sobą i choć lubił wracać myślami do tych dni to wolał jednak myśleć o teraźniejszości i przyszłości.
-Will! Wracaj już! - zawołał, a po chwili stanął przed nim jego młodszy przyjaciel - Dobrze ci poszło - powiedział. Co prawda Halt mówił, że nie wolno za bardzo chwalić ludzi, bo wtedy przestają się starać pewni, że wszystko potrafią i tak dalej. Ale czy jedna pochwała może zrobić, aż tak wielką różnicę? - Mam jedynie parę uwag, ale na to będzie czas. Chodź! Pora coś zjeść - i ruszyli w stronę chatki.
Gilan położył dłoń na ramieniu Willa w oznace wsparcia, ale nic nie mówił. Szli wzdłuż drzew, a słońce coraz bardziej chowało się za horyzontem. Miał wrażenie, że z każdą chwilą Will był coraz bardziej spięty. I przeczucie mówiło mu, że tu nie chodziło tylko o egzamin. Ale nie chciał w danej chwili mówić o takich nieprzyjemnych i męczących sprawach.
Po wejściu do chatki od razu ruszył zaparzyć kawę. Bo przecież co to za wieczór bez choćby jednej kawy? Więc on ruszył w stronę kuchni, a Will zamknął drzwi i przesunął zasuwę, by żaden nieproszony gość nie wszedł do środka. Po czym zrzucił z ramion zwiadowcą pelerynę i zawiesił ją na oparciu krzesła.
Gilan w tym czasie postawił wodę na kawę, przygotował miód, a na stole postawił dwa, duże kubki. Zaczął zastanawiać się, co trapi jego przyjaciela, a - co jeszcze ważniejsze - jak to z niego wyciągnąć. Traktował Willa jak młodszego brata. Już od samego początku ich znajomości poczuł się odpowiedzialny za jego bezpieczeństwo. Już wtedy czuł potrzebę ochronienia go. Po prostu znalazł wspólny język i więź, która ich łączyła. A to przekładało się na to, że się o niego martwił.
Jego rozmyślania przerwał cichy dźwięk kroków. Uniósł głowę i uśmiechnął się lekko, gdy spotkał brązowe oczy swojego przyjaciela.
-Zmęczony? - Zapytał nalewając im kawy.
-Trochę... - Odparł młodszy niechętnie, na co Gilan, chcąc nie chcąc, zmarszczył brwi. Odpowiedź była strasznie zwięzła, a w normalnych okolicznościach Will zacząłby już długi monolog na losowy temat. Powiedziałby ,,To był męczący dzień", a później zacząłby opowiadać o czymś zupełnie innym. Ale tym razem Will ograniczył się do jednego słowa. A jego starszy przyjaciel wiedział, że to nie wróży niczego dobrego. Gilan postanowił więć, że musi trochę poudawać i może wtedy czegoś się dowie.
-Jakieś pytania? - Palnął, a gdy dotarło do niego, co powiedział, przez głowę przemknęła mu myśl, by uderzyć się dłonią w czoło. Gdyby nie chłopak stojący przed nim to pewnie by to zrobił.
-Po co przyjechałeś? - Spytał pusto Will, a Gilan poczuł, jak ziemia osuwa mu się spod stóp.
Zapadła niezręczna cisza, gdy Will w końcu nie wytrzymał.
-Jeśli masz jakieś rozkazy, możesz po prostu mi je powiedzieć. - Prychnął z ironią. Gilan zeskanował go wzrokiem. Tak, to był Will - co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Ale... Ale coś było z nim nie tak. Coś go stresowało i przerażało i choć próbował to ukryć, to dla Gilana jego zachowanie było prawie jak otwarta księga.
-Willu, co się dzieje? - Spytał po prostu starszy zwiadowca.
-A co się ma dziać? - zapytał - Halt wyjechał, ja trenuję, jem, oddycham, jednym słowem - żyję - Westchnął krzyżując ręce na piersi. Gilan nie wierzył własnym uszom.
-Przecież widzę, że coś jest nie tak... - Powiedział nieco surowiej.
-W takim razie musisz być ślepy - odparł jego przyjaciel, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Gilana mocno to ubodło. Jak wiadomo, miał wręcz sokoli wzrok, więc uwaga jego przyjaciela bardzo go zabolała. Ale nie przez słowa, a z powodu osoby, która je wypowiedziała.
Jeszcze raz dokładnie przyjrzał się młodszemu zwiadowcy i dopiero teraz zauważył wymęczone oczy, zmęczoną twarz i niewielkie cienie pod oczami.
-Błagam cię, powiedz. Powiedz, co się dzieje? - Spytał prosto z mostu, miał już dość. Miał już dość tej gry słów. Chciał mu pomóc jak miał to zrobić, gdy nie wiedział, gdzie leżał problem?
Will podniósł wzrok i popatrzył na przyjaciela lekko przeszklonymi oczami. Gilan popatrzył na niego z szeroko otwartymi oczami.
-Willu... - Zaczął.
-Daj spokój! - Wybuchnął młodszy i wstał. - Czego nie rozumiesz?! Nic się nie dzieje, nie masz tu czego szukać! - Krzyknął Will i stanął obok - wciąż siedzącego - Gilana. Ten stanął naprzeciw młodszego przyjaciela i po raz ostatni spojrzał mu w oczy.
-A jednak nie chcesz powiedzieć... - Szepnął, zgarnął pelerynę i wyszedł.
...
Witajcie! Szybkie info od Joel Carter!
Jak widzieliście od dawna nie było rozdziału (chyba cały tydzień... Upsik) i strasznie was za to przepraszam, ale jakoś nie mogłam tego napisać. Próbowałam, ale bez skutku. Aż dzisiaj razem HareHeart zrealizowałyśmy nasz pomysł na współpracę, więc od dzisiaj ten ff piszemy wspólnymi siłami. I właściwie to dzięki niej ten rozdział się teraz pojawił :)
Bo nic nie dzieje się przypadkowo. Pisz, JC & HH
YOU ARE READING
Zwiadowcy - Jestem Nieśmiertelny
Fanfiction,,Bał się. Nie było dla niego problemem przyznać, że po prostu się bał, a raczej był przerażony. Tak jak nigdy wcześniej. Tylko tym razem nie mógł nawet nikomu o tym opowiedzieć. Wyśmiano by go. Zamknął oczy i zaczął powoli liczyć sekundy. Bo ty...