Rozdział 9 - To miejsce

328 23 15
                                    

   Ile to lat minęło od kiedy przechodził przez te wrota? Pięć? Sześć? Już właściwie sam nie wiedział. Kiedyś razem z Jenny lubili tu przesiadywać, ale później wszystko uległo zmianie. Zbliżał się powoli ten wielki dzień - dzień, który miał zadecydować o ich przyszłym życiu. I wtedy również pojawił się stres.

   Dzień wyboru - jeszcze parę lat temu to właśnie tego dnia miała zacząć się jego kariera rycerza. Chciał nim być, chciał zostać rycerzem tak jak jego ojciec. Chciał jak on walczyć na bitwach i pokonywać wrogów. A jednak to Halt wybrał go na swego ucznia - na zwiadowce. I pod koniec pierwszego roku opowiedział prawdę. Zniszczył jego marzenia na temat ojca Willa, ale nie sprawił, że jego miłość i podziw względem niego zniknęły. Jeśli miałby być szczery to po usłyszeniu tej historii, Will zaczął swego ojca podziwiać jeszcze bardziej.

   I tak zaczął swe szkolenie, które już nie długo miało się skończyć. Odczuwał podobny stres, co tamtego dnia. Jego odczucia nie różniły się za bardzo - i wtedy, i dzisiaj miał wątpliwości. Bo przecież skąd pewność, że podoła? I właśnie z powodu tej tremy przestał czytać. Właściwie ciekawe, że tak się stało...

   Przecież książki był dla niego swego rodzaju odskocznią. A jednak kiedy był naprawdę zdenerwowany to nie mógł nawet pomyśleć o przeglądnięciu kolejnej księgi. Jenny co prawda wiele razy próbowała go do tego namówić, ale nigdy jej starania nie przyniosły oczekiwanego skutku.

   I teraz, kiedy wreszcie wszedł do biblioteki w zamku Redmont, poczuł się znowu jak tamten słabiutki chłopak, który nawet nie potrafił się postawić swojemu prześladowcy. Właściwie poczuł nawet lekki strach, jakby to Horace miał zaraz wbiec tam za nim - ale tak się nie stało. Delektował się zapachem, który unosił się w powietrzu. Ah... Jak on mógł tak długo nie odwiedzać tego miejsca? Już sama ta woń sprawiała, że jego problemy odlatywały gdzieś na bok.

   Przez chwilę nawet zapomniał o swoim celu i po prostu chodził pomiędzy alejkami i czytał tytuły tak dobrze znanych mu opowieści. Dopiero kiedy wbiegł do działu z książkami historycznymi przypomniał sobie o swoim celu. Przypomniał sobie po co tak naprawdę tam przyszedł. Dlatego wziął się do roboty i od razu zaczął przeszukiwać te historyczne książki.

   Parę razy przyszła mu do głowy myśl, że gdyby kiedyś nie omijał tej części biblioteki szerokim łukiem to teraz te poszukiwania byłyby zdecydowanie łatwiejsze. Czasu nie cofniesz, stwierdził z przekąsem w myślach. Najgorsze w tym wszystkim było to, że był sam. Nie miał nikogo do pomocy w tym temacie, a nie wiedział nawet, w której książce może być coś napisane.

   I dlatego przeczuwał, że będzie potrzebował więcej niż jeden dzień. Tylko nie wiedział jak później to wytłumaczyć Haltowi. Ten jeden raz może udało mu się wyjść chatki bez większych pytań, ale jak będzie tak codziennie znikał to w końcu Halt go po prostu nie puści. Nie znał - a dokładniej nie wierzył w prawdziwe powody dziwnego zachowania Willa i dlatego chłopak musiał też uważać na słowa.

   Czyli innymi słowy - jeśli codziennie będzie znikał na cały dzień pod pretekstem ,,Byłem w bibliotece" to raczej za wiele czasu nie zyska. I wszystko skończy się reprymendą i popędzeniem do ćwiczeń, które teraz były naprawdę potrzebne. Z tego wszystkiego powoli zapominał o egzaminie i właściwie miał z tego powodu trochę wyrzuty sumienia.

   Przecież jeśli nie zda egzaminu to nie dosyć, że jego życie właściwie straci cały bieg, to jeszcze okaże się, że ostatnie pięć lat ich życia pójdzie na marne. A wśród tego pięć lat życia Halta. Przecież codziennie znosił jego gadaniny, jego pytania i wszystkie inne pretensje, a w między czasie szkolił go, mając nadzieje, że ten kiedyś zostanie świetnym zwiadowcą, na którym może polegać cały kraj.

   Że pozostanie królewskim zwiadowcą.

   W tej chwili miał wrażenie, że ten przydomek brzmi zbyt oficjalnie. Zwiadowca Will Bez-nazwiska? Jak to brzmi? Zwiadowca Will? Był pewny, że znalazłoby się wielu innych Willów - w końcu było to bardzo powszechne imię. Więc w takim przypadku pojawiałyby się pytania ,,Zwiadowca Will... Ale który? Ten Seacliff czy może ten nowy z Redmont?". Ale na nazwę ,,Zwiadowca Will Pogromca Dzików i uczeń zwiadowcy Halta O'Carricka" też nie mógł sobie pozwolić. Zresztą jakby to brzmiało?!

   Z westchnieniem odłożył jedną z książek i zorientował się, że właściwie i tak nic z niej nie pamięta. Tak zamyślił się nad swoimi problemami, nad nazwiskiem i przyszłością, że zupełnie zapomniał o swoim zadaniu. Ponownie podniósł książkę i od początku zaczął przeszukiwać jej zawartość. Ale miał wrażenie, że to i tak nic nie da.

   Przeszukiwanie tych wszystkich historii zajmie mu co najmniej dwa miesiące! I to jest minimum. Nie było szans by udało mu się znaleźć odpowiedź szybciej. A egzamin wciąż się zbliżał. Wcześniej miał około dziesięciu miesięcy. Ale teraz powoli liczba malała do dziewięciu. A zanim się obejrzy, ta cyfra zmieni się w ósemkę i siódemkę.

   Pokręcił głową chcąc odpędzić od siebie te myśli. Musiał skupić się na jednym. Szybciej pozbędzie się tajemniczego ducha, to szybciej powróci do spokojnych treningów z Haltem. Odetchnął i zatopił się w lekturze. Ale czy mógł liczyć na to, że zdobędzie tą chwilę spokoju? Jak widać nie.

   Usiadł na ziemi - obok półki z książkami - i w tym samym momencie książką znajdująca się parę metrów dalej spadła z swojego miejsca. Właściwie nie zastanawiał się dlaczego tak się stało, ale po prostu wstał i odłożył ją na miejsce. Zmarszczył czoło orientując się, że minie sporo czasu zanim dojdzie do tej części ksiąg.

   Następnie powrócił na swoje miejsce. Znowu usłyszał huk. Tym razem jednak faktycznie pojawiło się w jego głowie pytanie ,,O co chodzi?". Znał działanie grawitacji, ale wiedział również, że przedmioty nie potrafią samoistnie zsunąć się z swojego miejsca. Więc ktoś musiał ją stamtąd zepchnąć.

   A jednak nie słyszał by ktoś wchodził za nim do biblioteki. Chociaż właściwie był tak zamyślony, że istniała możliwość, że ktoś wkradł się tam i również postanowił poszperać w różnych opowieściach. I tak już nic nie znajdę, stwierdził i ponownie podniósł się z podłogi. Książkę trzymaną w rękach odłożył na miejsce i ruszył wzdłuż działu w kierunku tej leżącej na ziemi. I zrobił tak jak zamierzał, ale w momencie kiedy odsuwał rękę książką samoistnie ruszyła za nim zajmując miejsce w jego dłoni.

   Poczuł strach. Ponownie poczuł strach i wielką chęć zniszczenia tej książki tu i teraz. Ale przeczucie wyraźnie dawało mu znak, że to właśnie tego szukał. I z jakiegoś powodu ktoś postanowił mu ułatwić poszukiwania. Mówiąc ,,ktoś" oczywiste kogo mam na myśli.

   Will wlepił spojrzenie w okładkę trzymanej książki. Nie poczuł euforii jaką powinien czuć na myśl, że pozna wszystkie odpowiedzi. A jedynie zaczął się obawiać tego co się tam dowie.

  I z tymi wątpliwościami zaczął czytać...

...


  

Zwiadowcy - Jestem NieśmiertelnyWhere stories live. Discover now