Rozdział 18 - Dobro a zło

231 20 22
                                    

Kapcie i różne ubrania latały po pokoju, gdy Kathrin próbowała trafić nimi Willa. Była jednak zbyt zmęczona, a do tego panował półmrok. Jedyne światło dawała mała świeczka znajdująca się przed jej pokojem, a to zdecydowanie ograniczało widoczność.

   -Kathrin, uspokój się! - zawołał Will.

  -Odejdź ode mnie, siło nieczysta! - wydarła się na to kobieta i rzuciła tym razem poduszkę, aż w końcu obok niej nie pozostało nic, co mogłoby służyć za jakąkolwiek obronę. Dlatego spojrzała na przeciwnika czujnie, by przygotować się na każdy jego najmniejszy ruch. Dopiero w tej chwili rozpoznała przyjaciela. Jej zachowanie od razu się zmieniło, a ona rozluźniła się - Oh, cześć, Will - powiedziała, jak gdyby nigdy nic i wstała z łóżka, ignorując wszystkie przedmioty leżące na ziemi. Z wieszaka zdjęła jakiś gruby sweter i po założeniu futrzanych kapci, poszła do kuchni, gdzie nalała wody do czajnika. Nie musiała o nic pytać, po prostu zaczęła przygotowywać kawę, a na stół wyciągnęła słoik z miodem. 

  Willa wiele razy zastanawiał się w jaki sposób Kathrin potrafi tak szybko dostosować się do sytuacji i na nią przystać. Minutę temu próbowała go odpędzić z tego domu, a teraz zachowywała się jak zawsze. I w sumie nie wyglądała na zaskoczoną jego przybyciem, choć powinna - skoro był środek nocy, a on nawet nie poprosił jej o otworzenie drzwi, tylko nielegalnie się włamał.

   -Dobra, teraz możesz podzielić się ze mną powodem swojej wizyty - powiedziała Kathrin, kiedy dziesięć minut później z gotową kawą dla Willa, herbatą dla siebie i ciastkami usiadła przy stole. Złapała jedno ciastek i włożyła je do ust - Ale pyszne! - ucieszyła się.

   Will wiedział, że jeśli szuka dobrej słuchaczki to trafił pod zły adres, ale wyjątkowo nie miał innego wyjścia. W końcu w Redmont znajdował się tylko jeden egzorcysta, a to właśnie jego potrzebował. Już jakiś czas temu odkrył, że dziecinny humor Kathrin nie był tylko zwykłą maską, pod którą ona ukrywała swoją czujność i wiedzę... Ona zwyczajnie była jak dziecko, ale na szczęście, kiedy wymagała tego sytuacja, potrafiła się po części opamiętać.

  Will miał już zaczynać, ale mu przerwała jeszcze zanim pierwszy dźwięk wydobył się z jego ust.

  -Wysłucham cię, ale najpierw... Weź ciastko - rozkazała. Posłuchał się jej i wykonał rozkaz - Świetnie! Pyszne, prawda? Więc w takim razie... Oboje wiemy po co tu przyszedłeś. Pewnie jakiś duch twoich przodków cię prześladuje i nie możesz się go pozbyć... Tia, każdy to mówi - stwierdziła - Więc teraz opowiedz szczegóły - poleciła i wypiła duszkiem herbatę.

   Zanim skończył opowiadać historię minęło około godziny. Pewnie nie trwałoby to tyle, gdyby nie Kathrin, która co chwilę musiała dorabiać więcej herbaty. Do tego ciągle słyszał chrupanie ciastek, która ta cały czas brała z miski, a to strasznie go rozpraszało.

  -I tak to wygląda... - dodał na koniec, nie wiedząc jak skończyć opowieść. Kobieta zamyśliła się na chwilę, po czym zawołała.

 -Aha! Już wiem! - uniosła ciastko ku górze - To o tobie mówiła Jasmin! 

    Willa nawet nie zdziwił już ten komentarz. Kathrin często mówiła od rzeczy, więc po prostu to zignorował i nawet nie zastanowił się nad tożsamością rzekomej ,,Jasmin". Spod płaszcza wyjął grubą księgę, która następnie otworzył na zaznaczonej stronie. Kathrin spoważniałą trochę i szczegółowo zaczęła oglądać rysunek, który się tam znajdował.

   -Rycerz w białej i czarnej zbroi - powiedziała w zamyśleniu i (ku zdziwieniu Willa) w pełni poważnie - Z tego co mówisz wynika, że ten twój dziadek był złym człowiekiem. Nie patrzyłabym tak na to... Jak pewnie wiesz, artyści często podkreślają różnice między dobrem, a złem. Jak dla mnie kolory tych zbroi nic nie mówią, a jedynie oddają wyobrażenia malarza.

Zwiadowcy - Jestem NieśmiertelnyWhere stories live. Discover now