Pierwsza myśl...? Czemu ja to robię?! Mogła dłużej się zastanowić zanim podjęła decyzję. Mogła wybrać lepiej, ale zamiast tego bez namysłu opuściła swoje mieszkanie i ruszyła wzdłuż głównej drogi Redmont.
Skąd znała drogę? Szczerze? Nie znała. Dlatego właśnie po drodze musiała zaczepić multum ludzi z pytaniem ,,Jak dojdę do egzorcysty?". Wszyscy przez to patrzyli się na nią dziwnie, a po pewnym czasie zaczęli nawet unikać z myślą, że za tą dziewczyną może podążać demon. Tylko właściwie dlaczego niby miałaby tam iść gdyby nie chodziło o jakieś opętanie przez demona.
Na przykład po to, by uratować najlepszego przyjaciela, który jak zawsze chciał wszystko robić sam, a ona - jak głupia dziewucha - musiała zignorować rady przyjaciela i na własną rękę znaleźć pomoc i odpowiedź. Jak gdyby nie mogła poczekać, aż Will przyjdzie do niej i powie ,,mam plan". Chociaż co do tego była pewnego...
Will nie miał planu, a nawet jak jakiś cudem wymyśli to zrealizuje go bez niej. Oczywiście jak zawsze musiał martwić się bardziej o innych, niż o siebie. I oczywiście, jak zawsze, pozostawała mu praca na własną rękę, którą sam wybrał. I rozumiała to na tyle by nie mieć do niego pretensji... przynajmniej zazwyczaj. Czasami jednak następowały dni, gdy chciała mu po prostu powiedzieć w twarz co myśli o tym jego ,,Nie pozwolę by przeze mnie stała się wam krzywda" - ,,bla bla bla", tak interpretowała to Jenny.
Oczywiście rozumiała, że to wszystko to była zwykła troska ze strony Willa, ale ona nie była ta słabiutką dziewczynką, o która cały czas trzeba się martwić. Podczas szkolenia u Mistrza Chubba poznała przynajmniej pięćdziesiąt sposobów na uderzenie kogoś drewnianą łyżka czy chochlą, a także czterdzieści trzy sposoby na tych ,,nieznośnych klientów", którzy mieli jedynie cięty język i nic poza tym (oczywiście wszystkie te techniki sama już doświadczyła na własnej skórze).
I choć Will wiedział jak ona bardzo nienawidzi tej jego troski o nią, to jednak jak widać czasem przezwyciężała tą jego część niczym starszego brata. A jednak kochała go również za to i była nawet w stanie zaakceptować tą głupią - jej zdaniem - cechę. Parę metrów przed sobą zobaczyła wreszcie jakiś mały drewniany domek, który trochę kojarzył jej się z zwiadowcą chatką. Różnicą był brak miejsca dla koni i te wszystkie krzyże powieszone w różnych miejscach. Cały dom był nimi wręcz obwieszony, a kiedy podeszła bliżej zobaczyła również sól przy schodach.
Zaczęła rozumieć dlaczego Will był tak bardzo uprzedzony do tego pomysłu, a jednak wciąż nie zamierzała się wycofać. Podeszła do drzwi, a jakieś małe dzwoneczki wiszące obok jej głowy zadzwoniły od podmuchu wiatru.
Podniosła lewą dłoń i zapukała delikatnie w drewniane drzwi. Kiedy po dłuższej chwili wciąż nikt nie otwierał zapukała ponownie.
-No cierpliwości trochę! - usłyszała czyiś głos ze środka. I już dwie sekundy później drzwi się otworzyły - Ah! Dajcie rzesz człowiekowi chwilę spokoju! - zawołała wysoka kobieta, stając w drzwiach. Jenny nie odezwała się ani słowem, tylko wpatrywała się w postać przed sobą - A co ty taka zdziwiona? - zapytała brunetka - Co myślałaś, że zobaczysz jakiegoś starca z zwariowanym spojrzeniem i długą brodą? Jeśli czujesz się zawiedziona to możesz sobie iść...
-Em... Jestem Jenny - powiedziała wreszcie.
-Aha... Katrin. Miło mi. Więc skoro formalności już mamy za sobą - zaczęła Katrin - To teraz możesz już iść.
-Co..?
-Do zobaczenia! - zawołała kobieta i obróciła się do niej tyłem.
YOU ARE READING
Zwiadowcy - Jestem Nieśmiertelny
Fanfiction,,Bał się. Nie było dla niego problemem przyznać, że po prostu się bał, a raczej był przerażony. Tak jak nigdy wcześniej. Tylko tym razem nie mógł nawet nikomu o tym opowiedzieć. Wyśmiano by go. Zamknął oczy i zaczął powoli liczyć sekundy. Bo ty...