Rozdział 3 - To co nie zostało powiedziane

399 37 14
                                    

   Pomimo że chatkę opuścił w złym nastroju, to teraz odczuwał radość z powodu całej sytuacji. Dzięki temu mógł opuścić ten domek bez niepotrzebnych podejrzeń z strony młodszego przyjaciela. Wcześniej czy później i tak musiałby wyjść tylko w innym wypadku cała sytuacja byłaby dla niego mniej wygodna. Musiałby spędzić wiele minut nad tłumaczeniem swojego nagłego odejścia, a na to nie miał czasu. Musiał szybko zdać raport.

   Wsiadł na Blaze'a i ruszył wzdłuż ścieżki prowadzącej w las. Było ciemno, więc z trudem widział ścieżkę przed sobą, ale postanowił zaufać swojemu wierzchowcowi. Co prawda w tej ciemności było bardzo łatwo przewrócić się o wystające korzenie, ale właśnie dlatego utrzymywał bardzo wolne tempo. Nie chciał by jego klacz spotkała krzywda i musiał też pamiętać o własnym bezpieczeństwie. Cały czas był w siodle i była duża szansa, że nie zdążyłby odskoczyć na czas, gdyby jego koń jednak nie dał rady utrzymać się w pionie - o ile można tak powiedzieć.

Po zaledwie dwóch minutach jego wierzchowiec zarżał przyjaźnie i odpowiedział mu inny głos. A Gilan ani chwili się nie zastanawiał nad tożsamością postaci przed nim. Co prawda nie widział za dobrze... no dobra, zupełnie nic nie widział za wyjątkiem rysów osoby, ale Blaze się nie pomyliła. Ona nigdy się nie myli. Dlatego nawet nie dbał już dłużej o ostrożność i zawołał radośnie...

-Ciesz się, że Abelard czuwa, bo ty raczej z tym swoim głuchym uchem przejechałbyś obok mnie. - Jak można się domyślić, Halt podniósł na te słowa jedną brew w tak dobrze znanym Gilanowi geście.

-,,Głuchym uchem" powiadasz? - zapytał ironicznie - Więc taką nazwę otrzymał mój niezawodny słuch?

-,,Niezawodny" powiadasz? - odparował na to młodszy z zwiadowców, tym samym przedrzeźniając swego byłego mistrza, po czym roześmiał się w głos. Halt jedynie uśmiechnął się lekko pod nosem.

Jednak nie minęły więcej niż trzy minuty, a oni ponownie zyskali swoją powagę. Nie bez powodu odbywało się to spotkanie. Gilan doskonale wiedział, że spotka w tym miejscu Halta, ponieważ umówili się tam już wcześniej. Tak samo nie bez powodu zwiadowca przyjechał do Redmont. Wszystko co miało tu miejsce było już wcześniej zaplanowane.

-I czego się dowiedziałeś? - zapytał głosem, jakby ważyły się losy świata. Jakby się nad tym zastanowić to jest w tym trochę racji...

-Nie za wiele... - odparł na to Gilan... Przecież nie wiadomo co ich przyjaciel jeszcze zrobi dla kraju w przyszłości. Oboje wiedzieli jedynie, że będzie to coś wielkiego. Wiedzieli, że to nie był koniec jego wędrówki, jako Wielkiego Bohatera Araluenu - Prawie nic nowego.

-,,Prawie"? - zapytał Halt na te słowa z zainteresowaniem w głosie.

Już jakiś czas wcześniej zauważył, że coś niedobrego dzieje się z jego uczniem. Początkowo ignorował to pewny, że wszystkiemu winne są ostateczne testy. Nawet poprowadził rozmowę na ten temat z Willem. Ale to nic nie zmieniło. A nawet zaczął widzieć w oczach swego ucznia coś co mówiło mu, że to nie o to chodzi. Coś mówiącego, że nie był nawet blisko odgadnięcia zagadki. Więc postanowił poprosić o pomoc kogoś bardziej radosnego i optymistycznego. Kogoś kto mógł być dla Willa prawdziwym wsparciem. I oczywiście trafiło na Gilana.

Halt nie zastanawiał się długo nad tą decyzją. Nawet jeśli jego były uczeń nie dałby rady dowiedzieć się co trapi Willa to wciąż byłby w stanie odciągnąć jego myśli od tego czegoś. Mógł rzucić żartem, rozluźnić atmosferę i to o wiele szybciej i łatwiej, niż Halt. Gilan miał o wiele bardziej szczęśliwe spojrzenie na świat. We wszystkim szukał plusów. A Will natomiast zawsze był kreatywny, jak nikt inny.

I to często miało mnóstwo plusów. Gdyby nie jego kreatywność już wiele razy Araluen by upadł. I przede wszystkim Halt byłby martwy. To dzięki Willowi, i temu, że zabił on kalkara wiele lat wcześniej, mrukliwy zwiadowca mógł tu być i rozmawiać z Gilanem. A jednak ta kreatywność miała też swoje minusy.

Will nie bał się ciemności. Nie należał do osób, które wymyślały opowieści o duchach, albo wierzyły w brednie o potworach spod łóżka. Ale jednak Halt widział jak często po, przed lub w trakcie misji i bitew nagle w jego oczach pojawiał się strach. Ponieważ ten młody brunet miał pełno pomysłów, ale nie wszystkie były dobre. Halt widział to. Wręcz sam miał przed oczami te wszystkie wizje. Kiedyś Will zdradził mu jedną z swoich obaw i to było naprawdę straszne.

Może i jego uczeń nie miał za wielu problemów, ale jak już do jakiś doszło, to nie były to byle jakieś sprawy.

-Zrobiłem mu trening z skradania... - wyjaśnił Gilan, a Halt pokiwał z aprobatą głową - ... i zauważyłem, że czym ciemniej było tym on wydawał się bardziej... odlatywać myślami. Coraz mniej się skupiał i czujniej rozglądał się wokół, jakby zaraz miało coś na niego wyskoczyć i widziałem jaką ulgę poczuł, kiedy weszliśmy do chatki. Halt... Tu nie może chodzić tylko o egzaminy... - dodał na koniec zmartwionym głosem.

-A jak się tak ogólnie trzyma? - zapytał po chwili ciszy.

-Chyba sobie radzi - stwierdził na to młodszy z zwiadowców - Nie mogę dokładnie powiedzieć, ponieważ byłem tam za krótko, ale kiedy przyszedłem to ćwiczył strzelanie z łuku. Jednak nie wyglądał na zadowolonego z swojego wyniku chociaż robił to zdecydowanie lepiej, niż ty i nawet ja - Halt zignorował ostatnie słowa Gilana, ponieważ dobrze wiedział, że nie był to czas na kłótnie.

-A teraz co robi? - Gilan wzruszył ramionami.

-Nie wiem, jeśli mam być szczery to nie opuściłem go w dobrej atmosferze... - powiedział z wstydem - Oboje byliśmy poddenerwowani. On z tam swoich powodów. A ja, ponieważ irytuje mnie jak on próbuje sobie z wszystkim radzić sam... Jakby nie mógł nas poprosić o pomoc...

-Znasz go - odparł na to Halt - Nie chce zadręczać nas swoimi problemami.

-Od razu ,,zadręczać". My tylko chcemy mu pomóc - powiedział cicho Gilan opuszczając głowę. Po chwili poczuł na ramieniu na swoim ramieniu dłoń Halta.

-Nie przejmuj się nim. Dopilnuję go - obiecał, po czym zapytał - Wracasz do nas? Chyba nie chcesz wracać w takiej nicości do lenna.

-Nie. Nie macie miejsca...

-Ależ dla ciebie zawsze znajdziemy miejsce - powiedział na to Halt już bez zbędnych uszczypliwości.

-Chyba źle się wyraziłem - powiedział Gilan uśmiechając się lekko - Miejsce się znajdzie tylko wolę komnaty zamku Redmont niż twoją brudną podłogę... - odpowiedziało mu jedynie mroczne spojrzenie byłego mentora.

Zwiadowcy - Jestem NieśmiertelnyWhere stories live. Discover now