Rozdział 15 - Koniec

246 20 34
                                    

   -I że ona nie chce się plątać w czarną magię... - powiedziała cicho pod nosem - Jej praca przecież chyba na tym polega, prawda? - dodała z pretensją w głosie. Określenie ,,była zła" to zdecydowanie za mało. Była wściekła! Złość rozsadzała ją od środka i nie pozwalała jej w spokoju myśleć. Ta kobieta, Katrin, miała być egzorcystą, a okazała się jakąś zwariowaną kobietą bez piątej klepki...

   Jenny naprawdę pierwszy raz w życiu spotkała takiego człowieka. Znała wielu ludzi z poczuciem humoru, jak na przykład Gilana czy Willa. Ale oni, w przeciwieństwie do Katrin, znali jakieś granice i potrafili ją wysłuchać. Wyczuwali atmosferę i gdy była do tego okazja wykorzystywali ją, żeby rzucić jakąś uszczypliwą uwagę. Ta głupia kobieta po prostu nie pozwalała jej dojść do słowa i ględziła w kółko o książkach i nie wiadomo czym jeszcze. Przy czym ostatecznie nawet nie spełniła prośby Jenny.

   Co prawda można było to jakoś tam wytłumaczyć. Zwiadowcy faktycznie budzili powszechny podziw, ale także strach, więc nie było dziwne, że niektórzy nie chcieli mieć z nimi po prostu do czynienia. Tylko że Katrin już od początku zachowywała się, jakby mało ją obchodziły problemy jej klientki. Wiadomość, że ma pomóc zwiadowcy pojawiła się dopiero w prawie ostatnim zdaniu, więc to nie miało jak wpłynąć na jej wcześniejsze zachowanie.

  -Czemuż on wybrał sobie akurat taką pracę...? - zapytała, kierując teraz swoją złość do Willa.

   Pierwszy raz, tak naprawdę, odczuła skutki zwiadowczego życia. Dobrze, od dawna wiedziała, że to niebezpieczna praca, wiążąca się z wieloma nieprzyjemnościami, a także brakiem czasu. Ale czasu akurat wszystkim brakowało. Wiele razy myślała o swoim przyjacielu i martwiła się o niego. Zawsze słuchała ludzi z swojej karczmy i starała się wyłapać jakiekolwiek informacje o Willu - byle wiedzieć czy nic mu nie jest. To pozwalało jej czasami na spokój, który jednak za każdym razem trwał nie dłużej niż pół sekundy.

   A jednak niebezpieczeństwa zwiadowców omijały ją szerokim łukiem. Will, zawsze kiedy ją odwiedzał, miał na twarzy swój szczery uśmiech, więc ostatecznie nie miała się czym martwić, bo wiedziała, że było dobrze. Wszystkie sprawy Korpusu pozostawały w Korpusie - i tyle. A dzisiaj naprawdę ktoś nie pomógł jej z powodu pracy jej przyjaciela...

   Rozpakowała małe zawiniątko i wyjęła z niego zwykłe owsiane ciastko. Nie wyglądało jakoś szczególnie i również jego smak był zwyczajny. Nie były jakieś niezwykle dobre, ale do okropnych też się nie zaliczały.

  -Mogły być gorsze... - stwierdziła, zjadając już drugie z kolei.

   Po swoim nieudanym planie, nie wiedziała już, co powinna zrobić. Znalezienie egzorcysty to była chyba jedyna rzecz, która była w jej zasięgu. Nie miała pomysłu, jak inaczej mogłaby pomóc swojemu przyjacielowi. Pozostawało jej tylko wspieranie go. Tylko że nie chciała znowu być bierna. Will ratował ich królestwo wiele razy, ratował Redmont, Araluen czy inne lenna, a parę razy był nawet poza granicami ich kraju. Pomagał jej, gdy tego potrzebowała i pomimo braku czasu zawsze znajdował jakąś wolną chwilę - nawet jeśli było to w środku nocy.

   Jeśli teraz po tym wszystkim, jedyną rzeczą jaką by zrobiła byłoby stwierdzenie ,,Będzie dobrze" to równie dobrze już teraz mogła wrócić do swojej karczmy i z niej nigdy nie wychodzić. I może to nie był taki zły pomysł... Na pewno lepszy od tych, które do tej pory miała.

  -Rzesz też sobie egzorcystę wymyśliła! - zawołała na cały głos, a paru ludzi spojrzało na nią. Od razu się zawstydziła i jej twarz musiała zrobić się cała czerwona, gdy przyśpieszyła kroku by stamtąd jak najszybciej zniknąć.

   I tak jak zawsze, Willa zastała na polanie za chatką, gdzie ćwiczył strzelanie z łuku pod czujnym wzrokiem Halta. Była pewna, że obydwoje ją zauważyli, ale się nie odezwali, ani nawet nie spojrzeli w jej kierunku - trening był w tej chwili ważniejszy i nie było miejsca na towarzyskie spotkania w środku dnia. Musiała zaczekać.

   Jak się mogła spodziewać, Halt nie zamierzał przerwać treningu na choćby sekundę i dlatego dopiero dwie godziny później dostała czas na rozmowę z Willem. Nawet nie wiedziała, co mu powiedzieć. Dopiero jakieś dziesięć minut wcześniej uzmysłowiła sobie, że przecież jej wyjście do Katrin miało być tajemnicą, a ona jak zwykle od razu poszła wyżalić się swojemu najbliższemu przyjacielowi. No oczywiście! To było kolejne mądre zagranie z jej strony.

  -Coś się stało? - zapytał Will, rozglądając się gdzieś na boki. Nie wiedziała już czy wypatrywał swojego prześladowcy czy Halta, który na pewno nie powinien słyszeć ich rozmów o duchach - I wybacz, że musiałaś tyle czekać, ale Halt nie jest zbyt łaskawy i nie ma wyczucia do kobiet - dodał półżartem.

   Jenny przyjrzała się mu. Cienie spod jego oczu zniknęły, a on wyglądał jakby to był kolejny zwykły dzień. Nie było widać u niego żadnych oznak tego strachu i zmęczenie. A do tego chwilę temu zażartował, co ostatnimi czasy było u niego rzadkością.

  -Jak się czujesz? - zapytała. Chciała usłyszeć z jego ust, co jej odpowie. Nie wyglądał już na człowieka umęczonego przez czarną magię.

  -Niesamowicie! - rzekł krótko. Zmarszczyła brwi. Krótkie odpowiedzi nie był w jego stylu, a jednak faktycznie wyglądał na szczęśliwego.

 -A duch...? - spytała ciszej - Co z nim...?

 -Duch...? - odpowiedział na to zdziwiony - Jaki znowu duch...? A! O nim mówimy! - dodał, śmiejąc się - Nie widziałem go od jakiś... trzech dni? Chyba tak! - dodał radośnie.

  -Ale jak to? Przecież... że co? - Była zbyt oszołomiona, by sklecić normalne zdanie.

 -Po prostu. Był i go nie ma - dodał, poważniejąc trochę - Nie wiem, dlaczego się tak stało. Pojawiał się codziennie, a teraz od paru dni nie daje znaku życia... - skrzywił się lekko -.. choć to chyba złe określenie. Ale w każdym razie, może wrócić w każdej chwili, więc to chyba jeszcze za wcześnie, by ogłaszać dobre nowiny, ale zniknął. I raczej nie wróci - uśmiechnął się szeroko na koniec.

  To było dla niej wielkie zaskoczenie. Czy naprawdę tak miało się to skończyć? Czy naprawdę jej wszystkie problemy zniknęły w pół sekundy? To było za proste! Że niby ten duch tak po prostu zniknął?

  -Czekaj, co?! Chcesz mi powiedzieć, że go po prostu tu nie ma?! - krzyknęła. Will kątem oka spojrzał w kierunku Halta, który również spoglądnął na nich zaciekawiony.

 -Ej, ciszej bądź! - upomniał ją Will.

  -I będziesz mnie teraz uciszać?! - dodała, można by rzec, że go ignorując, ale jednak nieco ściszyła głos - To naprawdę tak łatwo rozwiązał się ten wielki problem?! To po co było to wszystko?! Po co szłam do tej głupiej Katrin?! I po co się tak martwiłam?! Naprawdę?! To się tak łatwo skończyło?! - dodała na koniec.

 -No.. tak - odparł po prostu, nie wiedząc co powiedzieć - Wygląda na to, że tak. Przeczekajmy jeszcze parę dni dla pewności i.. tyle - dodał jeszcze, wzruszając ramionami.

   Po swoim wybuchu, Jenny nie wiedziała już co powiedzieć. Więc zamiast tego oniemiała obróciła sie i rzucając ciche ,,Pa" poszła przed siebie. Była wymęczona nie tyle fizycznie, co psychicznie. I to zdecydowanie bardziej niż wcześniej, gdy ten duch jeszcze prześladował jej przyjaciela.

  A on patrzył się za nią jeszcze przez dłuższą chwilę, po czym powrócił na polanę, gdzie mógł dalej kontynuować swój trening.

...

1. Więc tak kończę tą historię. Wiem, wiem, spodziewaliście się czegoś więcej. I dobrze, bo żartuję sobie i to nie jest koniec - choć od połowy rozdziału faktycznie to wyglądało, jakbym chciałą po prostu skończyć ten ff w byle jaki sposób.

2. Ależ często ja piszę te rozdziały :D Macie tu idealny przykład jak działa  brak czytania książek na pisarzy

3. Wielu z was pewnie ma przygotowane już stosy, na których planowaliście mnie spalić, ale proszę - nie róbcie tego, bo obawiam się, że wtedy rozdziały będą pojawiać się jeszcze rzadziej

   Bo nic nie dzieję się przypadkowo. Pisz, Joel Carter

Zwiadowcy - Jestem NieśmiertelnyWhere stories live. Discover now