Tosia wstała około dziesiątej i mimo że próbowała zamknąć oczy jeszcze na co najmniej godzinę, kiepsko wyszła jej ta sztuka. Ostatecznie kilkadziesiąt minut później przebrana w sportowe rzeczy szykowała się do treningu z psami. Orfi i Rawka emanowali wręcz entuzjazmem, co bardzo cieszyło ich właścicielkę. Od początku śledztwa związanego ze śmiercią Dawida Mroczyborskiego nie mogła zorganizować sobie za grosz czasu. Odbiło się to na kompletnym braku treningów przez ostatnie dni. Psy wyprowadzała tylko na obowiązkowe trzy spacery — dwa krótsze i jeden dłuższy, ale nie ćwiczyła z nimi biegowo od przeszło dwóch tygodni. Jedyną stymulację psich mózgów stanowił trening posłuszeństwa, który przystępnie dało się wykonywać w domu czy na podwórku. To jednak nie wystarczyło do przygotowania owczarków na wypad w Bieszczady, który zaplanowała na pierwszą połowę sierpnia. Żeby poprawić kondycję zwierząt, musiała włożyć nieco więcej pracy.
Westchnęła ciężko, kiedy przyszło jej rozplątać smycze psów. Ani Orfi, ani Rawka nie pomagali jej w tej sprawie, bo kłębili się wokół jej nóg jedno przez drugie.
— Orfi, Rawka, siad — mruknęła wreszcie, kiedy dostrzegła, że psy nie zamierzają się uspokoić.
Komenda podziałała natychmiastowo, bo po chwili obydwa owczarki siedziały przed nią w oczekiwaniu na polecenie zwalniające. Tosia spokojnie dokończyła rozplątywanie długich linek, po czym wyciągnęła jeszcze z odpowiedniej szafki szelki. Niebieskie z kolorowym nadrukiem pizzy powędrowały na grzbiet Orfeusza, natomiast różowe ozdobione nadrukiem pączków znalazły się u Rawki. Węcińska nie przypinała jeszcze smyczy, otworzyła za to drzwi wejściowe i wypuściła owczarki na zewnątrz. Psy wybiegły z domu, natomiast ona miała czas na ubranie butów. Do plecaka spakowała oprócz standardowego dodatkowego obciążenia jeszcze butelkę wody i tak przygotowana wyszła z domu. Zakluczyła drzwi, przywołała zwierzęta, przypięła im smycze, a potem nieśpiesznym krokiem ruszyła w kierunku lasu.
Dzień był naprawdę piękny, choć słońce chwilowo schowało się za chmurami. Trawy szumiały przyjemnie po obu jej stronach, kiedy zmierzała asfaltową polną drogą do oddalonego nieco od jej domu ciemnego boru. Ponad głową policjantki od czasu do czasu przelatywały jaskółki, a letni wiatr wplątywał się w jej włosy, by ułożyć z nich najróżniejsze kombinacje nowatorskich fryzur. Idąc tak z psami, Tosia ponownie czuła się w całości sobą — nic chwilowo jej nie martwiło, nie musiała na nikogo się denerwować, była wolna jak te jaskółki na niebie.
W gruncie rzeczy przyzwyczaiła się już do tego, że przez większość czasu jej towarzystwo stanowiły jedynie psy. Lubiła ten stan. Lubiła być sama ze sobą. Urodziła się introwertyczką i chyba tak pozostało aż do teraz, bo nigdy za bardzo nie przepadała za ciągłym spędzaniem czasu w towarzystwie innych osób. Nawiązywanie znajomości też przychodziło jej z wyjątkowym trudem, a kiedy już jakieś nawiązała, trzymała się ich kurczowo, nie chcąc zaczynać całego procesu z kimś innym od nowa. W towarzystwie najbardziej zaufanych osób otwierała się bez reszty, przy tych nowopoznanych bywała zdystansowana. Często potrzebowała momentu na naładowanie nie tylko służbowej, ale też społecznej baterii, a treningi z psami stały się w pewnej chwili jej osobistą ucieczką od codziennych trosk.
I chyba nie chciała zmieniać tego stanu rzeczy.
Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek telefonu. Westchnęła poirytowana, ale mimowolnie zerknęła na wyświetlacz. Widząc tam imię służbowego partnera, zmarszczyła brwi. Nie wiedziała, czego mógł chcieć, ale skoro dzwonił, to na pewno była to sprawa związana ze służbą. Chwilę walczyła ze sobą, ostatecznie postanawiając odebrać.
— Halo? — mruknęła do słuchawki kilka sekund później.
— Masz czas?
— Niewiele — skwitowała, nim spróbowała ocenić odległość dzielącą ją od lasu. — Góra dziesięć minut i zgubię zasięg.

CZYTASZ
Czerwony sweter
Mystery / ThrillerTom pierwszy Serii Krwi. *** Pozornie tylko spokojna miejscowość na południowym wschodzie Polski, mały światek, gdzie nie dzieje się praktycznie nic, a praca wydziału kryminalnego opiera na papierkowej robocie, i jedno wydarzenie, które przewróci c...