Pogoda pod wieczór zaczynała robić się naprawdę piękna. Na niebie ciężko było zauważyć jakąkolwiek chmurę, dało się za to dostrzec białe punkciki gwiazd, którymi poprzetykany był nieboskłon. Justyna oparła dłonie o przerobioną na ławkę kłodę drzewa i odchyliła się nieco do tyłu, zadzierając głowę ku górze. Chwilę obserwowała mieniące się niebo. Dopiero, kiedy rozmowa stojących obok niej kolegów po fachu ucichła, kryminalna skierowała zaskoczony wzrok na policjantów. Nie doczekała się żadnych wyjaśnień — wszyscy jak jeden mąż patrzyli w tym samym kierunku. Justyna zdała sobie sprawę z sytuacji dopiero, kiedy obok niej przysiadł Karol oraz Adam. To na tym drugim każdy od dłuższej chwili skupiał swoją uwagę.
— Wszyscy są zachlani w trzy dupy — rzucił półgłosem, gestem ręki zachęcając stojących najdalej kolegów do podejścia bliżej. — Ta wasza Agatka faktycznie ostrożna. Mało się odzywała, a jak już coś mówiła, to tylko przytakiwała swojemu chłoptasiowi. — Nawiązał kontakt wzrokowy z Justyną, która nieco szerzej otworzyła oczy.
— Skąd wiesz, że to jej chłopak? — zapytała bez ogródek.
Adam uśmiechnął się pod nosem.
— Nie może się od niego odkleić. — Wzruszył ramionami. — Ten gość to Albert Sierpiński, znam go tylko z widzenia, raczej nie należy do mojego grona znajomych i w sumie to on najbardziej zwracał uwagę na to, że Agatę niby bezpodstawnie przesłuchiwaliście, że policja taka zła i niedobra. Wiecie, takie typowe pierdolenie — wyjaśnił pokrótce. — Niczego więcej ponad to, co już macie, raczej nie uzyskacie, Justyna — dokończył.
Kobieta zasępiła się, oparła podbródek na dłoni i omiotła wzrokiem gładką taflę zalewu, w której odbijało się duże ognisko rozpalone na przeciwnym brzegu. Dookoła niego kręciła się cała masa osób. Osińska nigdy nie powiedziałaby, że ten zbiornik wodny w samym środku lasu jest miejscem spotkań tak licznych grup młodzieży. Teraz przebywało tu naprawdę sporo osób w przedziale wiekowym od siedemnastu do nawet dwudziestu sześciu lat, co w teorii powinno zapewnić policjantom całe mnóstwo przydatnych informacji. Praktyka okazała się zupełnie inna. Pozostawała nadzieja, że w miarę coraz silniejszego upojenia alkoholowego, języki też łatwiej będą się rozwiązywać.
— Zaraz podejdą tu jeszcze Tośka z Sebą. Nic ciekawego nie znaleźli w miasteczku.
Z zamyślenia wyrwało ją dopiero imię przyjaciółki wypowiedziane przez siedzącego obok Karola. Obejrzała się na kumpla, który wyciągał właśnie z kieszeni paczkę papierosów i częstował palących kolegów. Potem podniósł się z zajmowanego miejsca, wyjmując zapalniczkę. Kiedy Adam odpalał swojego papierosa, do ich niewielkiej grupki podszedł jakiś zataczający się, ewidentnie mocno pijany nastolatek.
— M-macie ognia? — wybełkotał, przesuwając po nich błędnym wzrokiem.
Justyna przyglądała mu się uważnie, odkąd tylko ich zaczepił. Miała wrażenie, że już gdzieś widziała tego chłopaka, toteż przezornie nieco mocniej naciągnęła kaptur na głowę, ale nie spuściła z niego wzroku. Przystanął obok i zaczął palić razem z jej kolegami, co zadziałało kryminalnej na rękę. Wpatrywała się w jego profil, nie mogąc za grosz przypomnieć sobie, gdzie go spotkała. Dopiero, kiedy on również spojrzał na nią, zdała sobie z całą mocą sprawę, kim był ten chłopak.
— W-wolne? — Wciąż patrzył prosto na nią, dodatkowo wskazując dłonią miejsce obok Justyny.
— Wolne — mruknęła bez wahania.
Brat zabitego, Adrian Mroczyborski, nawet nie wiedział, w czyje sidła dał się właśnie złapać. Justyna nie miała w zwyczaju odpuszczać. A już szczególnie nie zamierzała odpuścić takiej szansy.
CZYTASZ
Czerwony sweter
Mystery / ThrillerTrwa korekta. Tom pierwszy Serii Krwi. *** Pozornie tylko spokojna miejscowość na południowym wschodzie Polski, niewielki, mały światek, gdzie nie dzieje się praktycznie nic, a praca wydziału kryminalnego opiera na papierkowej robocie, i jedno wyd...