24. Najcięższy element pracy

161 15 159
                                    

Tosia wróciła do trupa już nieco mniej blada i przerażona, bardziej gotowa do wykonania rutynowych czynności. Wciąż z trudem przychodziło jej patrzenie na zastygłą w jednym wyrazie twarz Agaty, ale wiedziała, że praca musi zostać wykonana. Chyba tylko ta świadomość pozwoliła jej kucnąć przy ciele, by nieco dokładniej mu się przyjrzeć. Miała na to nieco czasu — z dokumentacją i tak musiała czekać na prokuratora.

Sebastian w tym samym czasie przeszedł do krótkiej rozmowy z obecnym na miejscu naczelnikiem wydziału kryminalnego. Podczas każdych poszukiwań, nieważne, o kogo chodziło, na miejscu razem z policjantami musiał być albo naczelnik, albo w wyjątkowych sytuacjach nawet komendant jednostki. Tym razem sprawa nie była aż tak ważna, by ściągać na miejsce najwyższego rangą policjanta na całej komendzie, toteż pod pałacem przebywał jedynie nadkomisarz Wolski.

— Co chcesz mi powiedzieć na temat nieboszczki, Sebastian? — zagadnął kryminalnego zanim ten w ogóle pomyślał o odezwaniu się.

Brodzki westchnął, przeniósł ciężar ciała na lewą nogę i skrzyżował ze sobą ramiona, finalnie posyłając przełożonemu spojrzenie brązowych oczu.

— Jest martwa — stwierdził oczywiste, co skłoniło naczelnika do parsknięcia śmiechem.

— Oświeciłeś mnie — rzucił ironicznie, przyglądając się mu uważnie.

Policjant uśmiechnął się przepraszająco.

— Rękę dam sobie uciąć, że to zabójstwo jest powiązane z poprzednim — podjął. — Dziewczyna z perspektywy niewtajemniczonych w sprawę osób była przecież tylko zwykłą nastolatką. Nikt nie zabiłby jej bez powodu. Nikt też nie zrobiłby jej bez powodu aż takiej krzywdy podczas zabójstwa — dodał. Wciąż nie spuszczał wzroku z Darka, a jego spojrzenie z każdym wypowiadanym słowem nieco smutniało i ciemniało. — Nie wiem, czy widziałeś ją z bliska, ale nie wygląda to za ciekawie. Musiała strasznie cierpieć przed śmiercią. Najpewniej za dużo wiedziała. Musiała być też stanowczo za blisko poznania prawdy.

Naczelnik skinął twierdząco głową, zaciskając usta w wąską kreskę.

— Musiała być bliżej niż my — rzucił przyciszonym głosem.

— Albo my jesteśmy tak samo blisko, ale jeszcze o tym nie wiemy — skontrował Sebastian. — Jaka wersja nie byłaby prawdziwa, na razie muszę pojechać do rodziców, potem wypadałoby ogarnąć, czy jest w pałacu jakikolwiek monitoring — mruknął rzeczowo, a kiedy Wolski położył mu dłoń na ramieniu i delikatnie zmusił do obrócenia, posłał mu zaskoczone spojrzenie.

— Popatrz dobrze, co wisi nad wejściem — rzekł pobłażliwie Darek. — Skoro kamery są tu, są też tam. Pytanie tylko, czy były włączone akurat w momencie zabójstwa.

— Dowiemy się pewnie od właściciela interesu... — Brodzki bardzo szybko podłapał myśl.

— Dokładnie, ale ty na razie nie zawracaj sobie tym głowy. Jedź zrobić, co do ciebie należy, u rodziny — mruknął naczelnik. — Weź sobie może Kaśkę, ona ma wolny radiowóz — podsunął po chwili.

Policjant niechętnie, ale wyjął z kieszeni motorolę i nacisnął odpowiedni przycisk.

— Szesnaście, zgłoś dla trzy.

— Zgłaszam szesnaście dla trzy — wytrzeszczała radiostacja.

— Masz wolny wózek?

— Potwierdzam.

— Za pięć minut bądź pod samochodem.

— Przyjęłam.

Odetchnął lekko, nim schował radiotelefon na jego wcześniejsze miejsce. Jeszcze raz obejrzał się za siebie, na stale wychodzących i wchodzących do pałacu policjantów, a potem jego wzrok zawiesił się na płaskorzeźbie lwa umiejscowionej nad wejściem. Przez chwilę taksował ją uważnym spojrzeniem, by ostatecznie wrócić wzrokiem do naczelnika.

Czerwony sweterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz