21. Pamiętna noc

160 15 178
                                    

Od ostatniego spotkania Agata nie widziała już ani razu policjantów z Lubaczowa. Jakoś szczególnie jej to nie przeszkadzało, biorąc pod uwagę cały szereg intensywnych zajęć, które podejmowała w celu ostatecznego udowodnienia winy Adrianowi Mroczyborskiemu. Mogła śmiało i otwarcie stwierdzić, że wszystkie poszlaki wskazywały właśnie na niego. Poczynając na nożu znalezionym wczoraj w ruderze, poprzez wnioski wyciągnięte z przeprowadzonych rozmów, na dobrej znajomości charakteru chłopaka kończąc. Wojciechowska była niemal pewna, że zabił właśnie Adrian i że zabójstwo to wynikło w jakimś stopniu z silnych emocji, które nim targały. Pozostała sprawa czerwonego swetra, ale liczyła, że Mroczyborski wyśpiewa wszystko, kiedy złoży mu niezapowiedzianą wizytę następnego dnia rano.

Była idealnie ustawiona i przekonana, teraz już całkowicie, że policja nie będzie chciała się do niej w jakikolwiek sposób przyczepić. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że odniesie wielki sukces, a jej bardzo się to podobało. Chciała się rozsławić jako najmłodsza osoba, która rozwiązała poważną sprawę i doszła do tegoż rozwiązania w szybszym czasie niż policja.

Przygotowywała się właśnie do ostatniej wyprawy, która miała przypieczętować jej zwycięstwo i była jedynie formalnością. Musiała poszperać w pałacu, który znajdował się na drugim końcu miasteczka. Przed wizytą w tym miejscu umówiła się jeszcze na spotkanie z Albertem, który tego wieczora wyjątkowo nie mógł iść z nią. Chciała omówić plan działania oraz powiedzieć mu, o której godzinie dokładnie będzie przebywać w okolicach pałacu, żeby w razie potrzeby mógł odpowiednio szybko zareagować i jej pomóc. Przeszukanie zaplanowała na dwudziestą trzecią, ponieważ pod osłoną nocy miała większe szanse na pozostanie niezauważoną, a szanse na spotkanie patrolu policji drastycznie malały, co było dodatkowym atutem takiej pory.

Jadła obiad, myślami będąc już jednak pod drzwiami domu Mroczyborskiego. Przestała zwracać uwagę na wszystko inne i dopiero szturchnięcie kuzyna sprowadziło ją na ziemię.

— O czym tak myślisz, co? — Spojrzał na nią podejrzliwie. W odpowiedzi uśmiechnęła się krzywo, ale jej oczy zdradziły wielką, niepohamowaną ekscytację. Jej towarzysz parsknął pod nosem cichym śmiechem. — Dobra, już widzę, nie musisz nawet mówić. Tylko uważaj w tym pałacu, żebyś się nie zabiła po ciemku — mruknął nieco zgryźliwie.

Dziewczyna wywróciła oczami.

­— Będę mieć światło, geniuszu...

***

W pokoju zajmowanym przez kryminalnych pracujących nad sprawą śmierci Dawida Mroczyborskiego aż wrzało, co nie zdarzało się tam wcale tak często. Leniwe letnie popołudnie oraz komplet policjantów zagrały na korzyść wymianie zdań, która od dłuższej chwili toczyła się między prawie wszystkimi zgromadzonymi. Właściwie, to ostra dyskusja obejmowała w tym momencie Sebastiana oraz Tosię, bo Justyna od kilku minut jedynie biernie się jej przysłuchiwała. Podczas gdy służbowi partnerzy nieustannie przerzucali się coraz to nowymi argumentami, ona miała szansę przypatrzeć się ich gestom. Sebastian właśnie oparł policzek na jednej dłoni, mierząc wzrokiem Tośkę, która nie pozostała mu dłużna i dzielnie podtrzymywała kontakt wzrokowy.

— Podaj mi chociaż jeden argument, który przemawia za twoją wyssaną z palca teorią. — Głos aspiranta aż ociekał ironią.

Węcińska wymownie wzniosła oczu ku niebu, westchnęła ciężko, a po chwili wróciła spojrzeniem do kolegi.

— Może ten wyciąg z konta jest w jakiś sposób powiązany z młodszym bratem Dawida? Może to były jego pieniądze, a denat dał je komuś innemu? Nie wiem, ale ty nie masz lepszych argumentów na Górską. — Wzruszyła ramionami.

Czerwony sweterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz