3. Krzesikowo

308 25 166
                                    

Po zmroku wiele rzeczy może wydawać się innych niż zazwyczaj.

Straszniejszych.

Noc, odwieczna towarzyszka najgorszych ludzkich koszmarów, i tym razem ukazała swe tragiczne oblicze. Urzekająco delikatnie pomagała swojej oddanej przyjaciółce, Śmierci, w dopełnieniu prastarego rytuału. Najpierw zatańczyły razem nad ulatującym życiem niewinnego człowieka, a potem wzięły w dłonie jego duszę i powoli kołysały razem do wiecznego snu. Były delikatne, ale bezwzględne. Żadne błaganie o pomoc nie dało rady zapobiec ich okrutnej woli.

Pod osłoną Nocy wymierzona została ludzka sprawiedliwość, a ktoś stał się panem czyjegoś życia.

***

Długotrwałe zaciskanie zwykłego kawałka materiału na szyi szarpiącego się mężczyzny nie należało do łatwych ani przyjemnych czynności. Czym jednak było to wszystko w obliczu niczym niepohamowanej furii, żywionego żalu i zwykłej, ludzkiej złości? Raz zaczętej pracy nie zostawiało się przecież niedokończonej. Po powiedzeniu „A", trzeba było powiedzieć też wreszcie „B". Duszony musiał zostać uduszony, a nie tylko pozbawiony przytomności. Musiała spotkać go śmierć.

Ucisk na szyi nie ustępował, za to on szamotał się już coraz słabiej i słabiej. Tracił siły, a jego ciało powoli poddawało się grawitacji. Osunął się na ziemię nieprzytomny, ale na tym nie kończył się cały proces. Jeszcze przez długą chwilę, aż do całkowitego zaniku akcji serca, trzeba było silnie przytrzymywać sweter owinięty wokół szyi. Dopiero po upewnieniu się, że na pewno nie wstanie, można było przejść dalej.

Tutaj praca była już znacznie prostsza. Wystarczyło kilka pociągnięć noża i wszystko było gotowe. Pozostało szybko rozejrzeć się po okolicy. Z oczywistych względów nikomu nawet nie śniło się chodzić po rynku w samym środku nocy. To małe miasteczko już spało. Nauczenie się jego życia po zmroku było kosztowne i czasochłonne, ale taką cenę płaciło się za pozostanie nieuchwytnym.

Od teraz wszystko wróci do normy, znów będzie jak dawniej. Pieśń minionej przeszłości wybrzmi na nowo i nareszcie stanie się teraźniejszością.

***

Pierwsze promienie słońca nieśmiało wpadły do pokoju. Rozpoczęły swoją wędrówkę po ścianach, by finalnie sięgnąć spokojnej twarzy śpiącej kobiety. Kiedy tylko światło poraziło jej oczy, mruknęła niezadowolona i przewróciła się na drugi bok. Po chwili znów oddychała miarowo, z policzkiem wtulonym mocno w gładką powierzchnię poduszki. Jej błogostan został jednak bardzo szybko przerwany za sprawą głośnego dzwonka telefonu, który ni stąd ni zowąd postanowił poinformować o przychodzącym połączeniu. O ile pierwsza próba kontaktu nie była w stanie obudzić śpiącej policjantki, o tyle druga zrobiła to już z powodzeniem.

Węcińska niechętnie otworzyła zaspane oczy, przetarła je szybko, po czym wyciągnęła spod poduszki telefon, zerknęła jedynie krótko na wyświetlacz i bez słowa odebrała. Połączenie od dyżurnego około szóstej dziesięć nie wróżyło wprawdzie niczego dobrego, ale wiedziała, że nie może go zignorować. Na dyżurze zdarzeniowym* pozostawała w gotowości przez dwadzieścia cztery godziny. Zaczęła go o siódmej rano dnia poprzedniego, więc wciąż jeszcze nie dobiegł końca, a to obligowało ją do odebrania telefonu.

— Halo... — wychrypiała do słuchawki.

— Wybacz, że tak z rana — zaczął przepraszającym tonem jej kolega po fachu, Krystian. — W Krzesikowie na przystanku autobusowym zgłaszający znalazł trupa. Na miejscu są już chłopaki z posterunku, bo akurat zaczynają służbę. Technik i Sebastian czekają na komendzie, obaj kończą nockę. Pojedziesz z nimi, pomożesz ogarnąć ten syf. Prokurator dojedzie najszybciej jak się da — poinformował sprawnie. — Staw się do dziesięciu minut na jednostce — dodał jeszcze.

Czerwony sweterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz