Stałem w Kryształowej Sali wlepiając wzrok w ziemię. Odkąd Leila zniknęła wszystko wywróciło się do góry nogami. Życiodajny kamień świrował. Raz emanował pełen energii, a drugi raz gasł i wydawało się jakby miał pęknąć. Carla przestała się pokazywać. Nawet Huang Hua nie umiała pomóc. Martina postawiła całą straż na nogi. Wszyscy się rozproszyli w celu znalezienia wilczycy. Valkyon wraz z Johnem zostali ze mną tutaj. Keroshane pilnował spokoju. Zoe została odesłana na ten czas do Misteji, Chrome z Sarią na wyspę Kapp. Za to Charles wyjechał do Amalgund'a. Nie był z tego powodu zbyt zadowolony, ale chciał pomóc jej szukać. Nawet łącząca się z tamtym miejscem przeszłość nie stanowiła dla niego przeszkody.
Do pomieszczenia w końcu weszła Martina. Kolejne spotkanie. Omówienie spraw. Zawsze nikt nie wie co powiedzieć. W prawdzie, co można powiedzieć?
-Witam was.- mruknęła wyraźnie niewyspana.- Minęły już....
-Dwa tygodnie.- podsunął jej elf
-Tak. Dwa tygodnie odkąd zniknęła Leila. Wszyscy wiemy co się dzieje z tego powodu. Wiem, że czternaście dni to nie jest jakiś bardzo długi okres czasu, ale musze was o tym poinformować.
-Mów śmiało.- mruknęła Valk
-Zamykamy poszukiwania. Wszystko wskazuje na to, że dziewczyna nie żyje.
-Jak to?! Przecież... -mój głos zadrżał
-Nerva, ja wiem, że to jest dla Ciebie bardzo ciężkie, ale nasi ludzie już nie dają rady. Kamień jest na tyle niestabilny, że wszyscy gorzej się czują. Nie możemy tak ryzykować.
-Dlaczego śmierć? - moje oczy zalały się łzami.
-Wiesz jakie są procedury.
-Niestety.
Sfrustrowany wyszedłem, nie mogąc się opanować. Miałem ochotę wykrzyczeć jej w twarz jak bardzo nienawidzę tych zasad. Nie mogłem. Reaguje tak, bo zginęła moja zona. Kitsune dobrze wie, że jeżeli nie zaprzestaniemy, możemy stracić więcej ludzi.
Wszedłem do naszego wspólnego pokoju. Przemeblowaliśmy do pomieszczenie kilka dni po naszym ślubie. Uśmiechnąłem się smutno przypominając sobie kłótnie na temat koloru dywaniku.
Usiadłem na parapecie. W miejscu, które tak bardzo kochała. Zawsze lubiła spędzać tutaj czas. Beztrosko wpatrywać się w niebo. Tym razem ja to zrobiłem. Mój wzrok tkwił na granatowym niebie pełnym gwiazd.
- Znajdę Cię.
-Obiecuję. - mruknąłem opierając głowę o ścian-------------
Przepraszam, za tak krótki rozdział, ale to początek,więc chyba może być,
Miłego tygodnia! :)
CZYTASZ
𝙽𝚒𝚎𝚙𝚛𝚣𝚎𝚠𝚒𝚍𝚢𝚠𝚊𝚕𝚗𝚒
RandomNic nie może trwać wiecznie, zawsze coś się spieprzy. Nigdy nic nie idzie dokładnie po naszej myśli. Życie pcha nas w różne sytuacje i różne drogi. Podsyła nam różnych ludzi, ale nie wolno nam się wszystkim przejmować. Lepiej kochać i cieszyć się pr...