1.4

1K 38 2
                                    

,, Aqua wyglądała na porywczą. Miała świetnie ułożone, niebieskie włosy, pewny siebie wzrok i uśmiech, a jej powitanie ,, Elo " mówiło samo za siebie. Nie lubię takich ludzi. "

Tak cicho do niej szepnęłam to powitanie, że nawet mnie nie zauważyła. Może to i dobrze... Jej głos brzmiał tak gardząco, jakby miała wszystko gdzieś. Aqua zajęła się dobrze rozmową z Roxie, więc ja zaczęłam rozmawiać z Jenny.
- Co tam Jenny ? Kiedy tu przyjechałaś ?
- Dobrze, przyjechałam wczoraj. A co tam u ciebie ?
- Spoko, muszę się przyzwyczaić.
- Jutro 1 lekcja, ciekawe jak nam pójdzie?
- Ja się już boję, na pewno będę najsłabsza. Nawet nie wiedziałam kim tak naprawdę jestem, nigdy moje moce się nie ujawniły. Nie umiem nic...
- Co to za pesymistyczne podejście Alice ? Ja też się obawiam, bo też nie wiedziałam, rodzice woleli nie wspominać mi o niczym, ale staram się być optymistką.
- To dla mnie trudne...
- Coś słyszałam o tym, co przeszłaś w życiu, ale nie przejmuj się, będzie dobrze.
- Chyba tak..

***

Następnego dnia wstałam wcześniej. O wiele wcześniej przed budzikiem. Obudziły mnie hałasy za oknem, brzmiące jak uderzenie mini meteorów o ziemię. Zaniepokoiło mnie to, więc podeszłam do okna i rozsunęłam zasłony. Niebo było pochmurne, ciemne. Padał deszcz. Magiczny deszcz.... Z początku krople wyglądały normalnie, ale gdy bardziej zbliżały się do ziemi, zamieniały l się w ogromne krople lawy, uderzające z takim hukiem o ziemię. Przestraszyłam się. Obudziłam prędko Roxie. Najpierw przecierała oczy i mamrotała coś pod nosem, a potem zapytała:
- Co się dzieje, że budzisz mnie tak wcześnie, do cholery ?!
- Sama zobacz! - Wskazałam na okno.
Roxie wyłupiła swoje śliczne oczy i zrobiła przerażoną minę. Nagle jedna z takich kropel uderzyła w szkołę. Wszystko zatrzęsło się, a z sufitu spadło kilka małych kawałeczków tynku.
- Niedobrze!
- Zaraz będzie trzęsienie ziemi!!!
Krople dalej spadały w szkołę i ziemia zaczęła się trząść. Nie wiedziałam co robić. Wszystko się trzęsło i przekrzywiało, a z sufitu odlatywały co raz to większe płaty tynku, które w każdej chwili mogły spaść nam na głowy.
- Słyszałam, że każdy czarodziej/czarodziejka, nieważne jaki ma żywioł, ale posiada wysokie umiejętności magii potrafi wyczarować barierę chroniącą przed katastrofami naturalnymi.
- Nie patrz na mnie! Nie umiem tak na bank!
- Spróbuj! Ja nie mam szans, ale Ty tak! - Dlaczego Roxie zawsze musi mi to robić!
Wywróciłam oczami.
- W takiej niebezpiecznej sytuacji chyba muszę!
Siedziałyśmy przytulone do siebie na łóżku Roxie. Wstałam i skupiłam się ze wszystkich sił. Po chwili wokół mnie ukazała sie bariera w kształcie trójwymiarowego, pomarańczowo-żółtego płomienia.
- Woow!!
- Co Wow?! Wiedziałam że ci się uda!
Roxie weszła do bariery. Tu było bezpiecznie. Nic nie trzęsło, a tynk nie spadał do wnętrza bariery. Wyszłyśmy w poszukiwaniu dyrektora. Na korytarzu było kilka osób, które od trzęsienia ziemi chodziły krzywo jak pijane.
- Pomóżmy im!
Pomogłysmy im, a konkretnie zaprowadziłyśmy ich do mini szpitala, gdzie była identyczna, tylko duża bariera, na cały szpitalik z działaniem ochronnym. Nie trzęsło tam i nie odpadał tynk. Było bezpiecznie. Potem poszłyśmy szukać dyrektora. Gdy go znalazłyśmy, okazało się, że to rzadko zdarzający się deszcz, konkretnie raz na kilkaset lat, który powstaje z uciekającej w powietrze magii czarodzieji z żywiołem ognia. Trwa krótko, ale jest śmiertelnie niebezpieczny. Dyrektor prosił by osoby z żywiołem ognia ograniczyły teraz czary, bo to wzmocni i wydłuży czas padania, a osoby z innymi żywiołami niż ogień, o używanie mocy i pomaganie. Musiałam zrezygnować z bariery. Poszłyśmy w takim razie do szkolnego szpitala i pomagałyśmy przy zranionych w wyniku ognistego deszczu i trzęsniena ziemi oraz przy tych, którzy musieli się schronić, żeby utrzymać się przy życiu i zdrowiu.

Szkoła 4 żywiołów ( Zakończone )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz