1.13

527 22 0
                                    

Cały dzień chodziły za mną mieszane myśli. Nie mogłam się na niczym skupić i bez przerwy czułam, jakby ktoś za mną stał. Wciąż w głowie miałam jeden i ten sam obraz: Roxie psychopatka. Nogi mi dygotały na te wspomnienia ze wczoraj. Wolałam już wrócić do sierocińca, ale nie chciałam też zostawić rodziców, w tym piekle. Teraz marzyłam już tylko o jednym: o znalezieniu się w łóżku, przebudzeniu i, by wszystko okazało się tylko głupim snem, całe to moje życie, a gdy się obudzę będę kilkuletnią dziewczynką wiodącą spokojne życie wraz z rodzicami. Miałam wszystkiego dość! Moje życie było i jest beznadziejne. Nagle uderzyłam w kogoś i wywróciłam się na tyłek. Podniosłam głowę w górę i ujrzałam Ricka. Chłopak uśmiechnął się do mnie i pomógł mi wstać.
- Wszystko w porządku?
- Tak, to znaczy nie, sama nie wiem!
- Słyszałem co cię wczoraj spotkało..
- Nie ma o czym gadać, im bardziej o tym myślę, tym bardziej wpycham siebie w nerwicę!
- Będzie ok..
- Nie będzie.
Miałam ochotę coś powiedzieć, ale on nagle mnie przytulił i lekko pocałował w policzek... Bardzo mi się to podobało, poczułam sens mojego życia. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, patrzyliśmy się radośnie w siebie. Nagle poczułam, że z Rickiem coś jest nie tak.. Zbladł, jego oczy zrobiły się czerwone... Chwycił mnie morderczym uściskiem, przerzucił mnie przez plecy i zaczął otwierać portal.. Zaczęłam piszczeć i niemiłosiernie machać nogami. Robiłam co mogłam szczypałam go, gryzłam, obkładałam rękami, kopałam. Serce chciało ze mnie wyskoczyć. Pociłam się ze strachu i byłam mokra jak wodospad. Łzy napływały mi do oczu. Trudno mu było otworzyć portal jedną ręka, ponieważ drugą trzymał mnie. Na korytarzu nikogo nie było, było późno, wracałam z dodatkowych zajęć magii, więc nie miał mi kto pomóc. Nagle zjawił się ktoś nieznajomy. Siłą wyrwał mnie z rąk Ricka i czarami zamknął portal, który dosłownie kończył otwierać. Uciekł ze mną do gabinetu dyrektora. W ogóle go nie znałam. Byłam oszołomiona. Dyrektor wybiegł z gabinetu, gdy tam dotarliśmy. Nieznajomy postawił mnie w pokoju i zamknął nas na klucz.
- Co tu się dzieje do cholery?! Kim ty w ogóle jesteś?!
Nieznajomy milczał i nie odpowiadał na moje pytania. Nawet na mnie nie patrzył. Gdyby nie to, że mnie uratował, chętnie bym mu przyłożyła.
- Słuchaj, albo odpowiadasz na moje pytania, albo mnie popamiętasz!
Nie ruszyło go to zbytnio. Czekałam na dyrektora, wiedziałam, że on mi wszystko wyjaśni, bo w tej chwili niczego nie rozumiałam, co doprowadzało mnie do szału!

Szkoła 4 żywiołów ( Zakończone )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz