1.5

916 38 0
                                    

Pomagałyśmy cały dzień, do wieczora. Pierwszy dzień lekcji nas ominął. W końcu deszcz się skończył, ale jego skutki były tragiczne.
- Dlaczego akurat wtedy, gdy świeżo się tu pojawiłam?! Ale masz szczęście Alice.. - Myślałam sobie. W końcu czas pomagania dobiegł końca. Była już 22:10, a ja musiałam jeszcze zjeść kolację i odnaleźć Roxie. Byłam głodna i wymęczona. Jedyne, o czym marzyłam, to porcja dobrego jedzenia i moje łóżko. Zjadłam kolację i przy okazji znalazłam Roxie. Szłam już po swoim piętrze do pokoju, gdy nagle usłyszałam zza ściany rozmowę. Zatrzymałam się zdziwiona i podeszłam do ściany. Zapomniałam na chwilę o zmęczeniu.
- Kendra Dumpt i Josh Dumpt to byli najlepsi uczniowie szkoły, ale dopadli ich. Musimy sprawdzić czy Alice ma takie same umiejętności i nauczyć ją się bronić, prawdopodobnie po noa tez przyjdą....
- Masz zupełną rację. Poprosimy ją jutro po lekcjach.
- Ok. Na pewno tak potrafi jak oni. Widziałem jak dzisiaj zrobiła sobie i Roxie barierę ochronną. Jest silna i zdolna. Jak oni...
Poznałam głos dyrektora i jakiejś nauczycielki. Zdziwiłam się nie na żarty.
- Czy oni mówią o..... MOICH RODZICACH ??!!!! - Krzyknęłam w myślach i uciekłam do siebie. Roxie już spała.  Z trudem zasnęłam. Śniły mi się koszmary o moich rodzicach. Przypomniałam sobie tamte dni. Obudziłam się pięć minut przed budzikiem. Byłam cała spocona. Otarłam się ręcznikiem i ubrałam w mundurek. Przeczasałam włosy. Pościeliłam łóżko i czekając na śniadanie, usiadłam na łóżku i myślałam o tym wszystkim.
- Tam jest jakiś ukryty pokój, gdzie rozmawiają o moich rodzicach... - Łza  zakręciła mi się w oku. Pociągnęłam nosem i otarłam ją szybko. W pokoju zaczęły dzwonić budziki. Wyłączyłam swój i czekałam, aż Roxie się obudzi.
Gdy już doszła do siebie i wyłączyła swój budzik, zapytała:
- Wszystko w porządku?? Wyglądasz jakoś takoś...
- Wszystko ok, nie martw się.
- Ile nie śpisz?
- 5 minut, nie bój się.
- Na pewno??
- Tak, daruj sobie.
- O co chodzi? Mi możesz powiedzieć.
- Nie teraz. Opowiem Ci może później...
- Ok, jak tam chcesz, to twoja sprawa.
Wyszłam bez słowa na korytarz i skierowałam sie na stołówkę. Wiem, ze nie powinnam wczoraj podsłuchiwać, ale to było dla mnie bardzo ważne.
- Czyli moi rodzice nie chcieli mnie tak po prostu porzucić, zostawić... Ktoś ich uprowadził.. Czyli też mają lub mieli magiczne moce i uczyli się tutaj. Chyba byli potężni, z tego co zrozumiałam... - Wciąż o tym myślałam. Nagle wpadłam na kogoś.
- Hej, wszystko w porządku?
- Yy... Tak, przepraszam.
- Idziesz na stołówkę, na śniadanie?
- Yy.. Tak.
- Odprowdzić Cię?
- Jak chcesz, ale idziesz w przeciwną stronę, chyba masz inne plany??
- No może, ale one mogą zaczekać.
- Nie chce ci zawracać głowy.
Nagle jakicmś chłopak, stojący troche dalej, za mną, go zawołał.
- Rick, chodź już!!
- Tak idę! Przepraszam mała. - I odszedł.
Rick był bardzo miły i przystojny. Ale nie czas na miłostki....

Szkoła 4 żywiołów ( Zakończone )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz