1.9

708 32 2
                                    

***
Minęło kilka tygodni. Codziennie odbywałam dodatkową lekcję magii. Ataki zaczynały się zdarzać coraz częściej. Zaczynałam się o nie winić, że to moja wina, iż szkoła jest atakowana i lepiej by było, gdybym odeszła z tej szkoły. W mojej nauce widoczne były duże poprawki. W końcu dyrektor poprosił mnie do swojego gabinetu któregoś dnia.
- Alice, zrobiłaś bardzo duże postępy w magii. Jesteś niesamowita! Chyba możemy przystąpić do sprawdzenia czy twoi rodzice są w ich piekielnym pałacu..
Moje oczy zalśniły. Na ten moment czekałam cały miesiąc. Myślałam, że już się nie doczekam.
- Nareszcie!!
Dyrektor uśmiechnął się.
- Jutro sobota, możemy się tam wybrać.
- Wspaniale!
- Teraz musimy się przygotować! Nie wybieramy się tam w odwiedziny ani na herbatę!
- Jasne.

***
Następnego dnia chodziłam jak na szpilkach. Nie wierzyłam, że ten moment właśnie nadszedł. Udało się okłamać Roxie, że jadę pod okiem dyrektora zobaczyć Cleo, bo ubłagałam go. W końcu dyrektor po mnie przyszedł.
- Na nas już czas Alice!
- Już idę! Pa Roxie!
- Pa!
Wyszłam z pokoju za dyrektorem. Przed szkołą poczarował trochę i przeteleportowaliśmy się na granicę. Tam było strasznie. Ziemia brązowa, sucha, nic na niej nie idzie zasadzić. Drzewa spruchniałe i spalone; już dawno nie rodzą liści ani owoców. Niebo było pomarańczowo-czerwone. Wszystkimi rzekami płynęła lawa, której się bałam jak diabeł święconej wody, mimo że według mojego żywiołu umiem nią władać. Na myśl, że muszę tam iść i to nie na chwilę, lecz raczej na kilka godzin, wzdrygnęłam się. Teren był czysty. Ruszyliśmy. Bałam się. Gdy tylko kopnęłam przez przypadek jakiś mały, czarny kamyczek, leżący pod nogami, dygotałam ze strachu, że nas namierzyli. Szłam tylko z dyrektorem i brakowało mi czyjejś bliskości. Nie miałam się do kogo przytulić i powiedzieć mu, jak bardzo się boję, żeby mnie wsparł. Przecież nie przytulę się do dyrektora! Szliśmy bardzo długo. Nie spotkaliśmy żadnej żywej duszy. Zaczęłam już myśleć, że nie ma tu żadnego życia. W końcu dotarliśmy pod zamek tych wstrętnych potworów. Serce kołatało mi okropnie ze strachu. Dyrektor, władający żywiołem powietrza, przywołał swoją chmurkę, ( każdy z tym żywiołem taką ma) na której mógł latać i przemieszczać się. Mógł też zabrać nią mnie. Usiadł na niej i przywołał mnie gestem ręki. Bałam się na nią wejść. Czułam, że spadnę. Dotykałam chmury niepewnie ręką, ale gdy pomyślałam o rodzicach, wykrzyczałam w myślach:
- Raz się żyje!
I wskoczyłam na obłok. Usadowiłam się na nim wygodnie. Polecieliśmy nim w stronę jednego z okien wieży.
- Jeśli dobrze pamiętam, to tu jest loch...
Mężczyzna zajrzał przez okno do środka.
- Są tam... - Wyszeptał dyrektor.
Wyłupilam oczy i ucieszyłam się. Bardzo też chciałam zajrzeć i ich zobaczyć, jak wyglądają, co robią, jak ich traktują, chciałam, żeby zauważyli mnie w tym cholernym oknie, ale niestety, właśnie w tej wspaniałej chwili, namierzono nas.... Czułam, że zaraz serce mi stanie. Wampiry i diabły sunęły w naszą stronę na czarnej, burzowej chmurze.
- Sam ją do nas przyprowadziłeś, drogi Aaronie! - Rzucił jeden z diabłów. Posłałam wściekle spojrzenie wrogom. Postanowiłam się bronić. Wskazałam palcem w rzekę lawy, uniosłam jej ogromną kroplę i cisnęłam we wroga wyprowadzając tym ich burzowy obłok z równowagi. Nie wiedziałam co jeszcze zrobić, wyczarowałam więc wielka kulę ognia i cisnęłam w nich z całej siły....

Szkoła 4 żywiołów ( Zakończone )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz