2. Kto, to był?

949 31 4
                                    

- Kto to był? – Lily nie powstrzymuje ekscytacji, piszcząc i głupkowato podskakując, gdy mężczyzna opuszcza butik. Jej kocie oczy są przepełnione niezdrową fascynacją, a blade na co dzień policzki przybrały czerwony odcień. Właścicielka również, jakby zauroczona niedawnym gościem, wzdycha zamyślona, chwytając w palce prawej dłoni moje zwolnienie. Przyglądam się temu, nieruchomo opierając się o ladę, starając się udawać nonszalancję. Kładę obie dłonie na biodrach, a mój wzrok jest utkwiony w tej przeklętej kartce papieru, gdzie zapisany jest mój przyszły los. W środku każdy zaciśnięty mięsień dobiega się krzyku. Moje dłonie i skronie są mokre od zimnego potu, a w ustach panuje nieznośna susza. Moja przyszłość wisi na włosku, a jedyne, co obchodzi moją przyjaciółkę, to jakiś obcy typ w drogim garniturze.

- To był, moje drogie, Adam Hale. Najmłodszy syn Travisa Hale'a.

Lily, słysząc to, prawie spada z nóg. Biegiem rusza na fotel, w którym on wcześniej siedział, i rozkłada się na nim, wzdychając głośno w niebiosa. Znam ją od czasów szkolnych i jeszcze na żadnego chłopaka bądź mężczyznę tak nie reagowała. Oczywiście, każdy za nią szalał, ale ona w żadnym nie potrafiła dostrzec tego jedynego.

- Czasem dostaję zaproszenia na przyjęcia Travisa. Bardzo rzeczowy i ambitny człowiek. Jego syn wyglądem bardzo go przypomina, ale słyszałam, że charakter niestety odziedziczył po matce – właścicielka kręci z rezygnacją głową, jakby to było coś naprawdę złego.

- Polubił cię – mówi Lily, wskazując na mnie długim palcem, a właścicielka przytakuje, marszcząc z niepokojem wyregulowane brwi. Jednym, pewnym ruchem zgniata kartkę papieru trzymaną w dłoni i wyrzuca ją do kosza. Z niewysłowioną ulgą obserwuję jej poczynania.

- Adam Hale uratował cię, Scarlett – mówi właścicielka, zwracając się do mnie, ale patrzy w monitor, jakby mnie ignorując. Z jednej strony odczuwam ulgę, że zachowam posadę, ale z drugiej wiem, że będę musiała prawdopodobnie słono za to zapłacić. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie znam ceny. Gdybym tylko miała wybór, sama bym się zwolniła z tej beznadziejnej roboty. Bycie ciągle uśmiechniętą nie leży jakoś w mojej naturze, ale tę pracę załatwiła mi Lily, a ja bardzo potrzebuję pieniędzy i stabilizacji.

Mija niecała godzina, zanim właścicielka nas opuszcza i zostajemy z Lily same, by zamknąć sklep. Zazwyczaj paplająca bez przerwy o wszystkim i o niczym, teraz krąży milcząca i zamyślona. Nie przerywam jej tego stanu, ciesząc się, że nie nabrała żadnych podejrzeń i nie zaczęła zadawać mi niewygodnych pytań, na które nie mam odpowiedzi. Sama zastanawiam się nad tym, co czeka mnie po wyjściu z pracy. Mogłabym uciec tylnymi drzwiami, ale ten typ ma moje dane. Zresztą, nie wyglądał na kogoś, z kim chciałoby się mieć zatarg. Przeraża mnie też myśl o wejściu do samochodu obcego mężczyzny. Nie mam nawet jak uprzedzić Chrisa o swoim spóźnieniu.

Staję przed niedużym lustrem – rozpuszczam czarne, długie loki, poprawiam czerwoną, matową szminkę. Przez chwilę przyglądam się sobie. Jestem zdecydowanie zbyt blada, ale nie lubię, gdy słońce spala mi skórę. Mogłabym się przebrać w jakieś ładne ciuchy, ale nie chcę, by ten typ pomyślał, że pragnę mu się podobać. Jego zimne, ciemne oczy zapewne widziały niezwykłe piękności tego świata, a ja jestem po prostu zwyczajna.

Nawet nie zauważam, kiedy Lily staje obok mnie. Patrzy na mnie tymi zielonymi oczami lalki, ale jej spojrzenie wydaje się być obce. Pierwszy raz dostrzegam w nich coś na rodzaj zazdrości. Ta dziewczyna nie ma ku temu najmniejszych powodów. Jedynaczka z bogatej rodziny – piękna, smukła, delikatna. Całkowite przeciwieństwo mnie, a to w jej oczach dostrzegam zazdrość, kiedy to ja zawsze pragnęłam zamienić się z nią miejscami. Przypadek sprawił, że stałyśmy się przyjaciółkami w podstawówce. Głupie zadanie w parach z przedmiotu, którego już nie pamiętam, złączyło nas na długie lata. Pomimo różnic, które były praktycznie w każdym aspekcie, dogadywałyśmy się świetnie. To ona właśnie pomogła mi w pierwszych miesiącach, gdy wyprowadziłam się od matki, i robiła to bezinteresownie, a teraz z powodu jakiegoś faceta jej oczy nabierają złowrogiej barwy. Mimo że znana jestem z nieokazywania uczuć, to wewnątrz odczuwam wszystko ze zdwojoną siłą i zachowanie przyjaciółki zaczyna mnie ranić.

UMOWA| Olga B.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz