-Ej, Scarlett jesteś tu? -Lily szturcha mnie delikatnie w łokieć i podaje świeżo zaparzaną kawę, jej aromat stawia mnie na nogi. Przecieram oczy wpatrując się w monitor.
-Tak, jestem. -Odpowiadam jej bez przekonania, dziewczyna unosi pytająco brew, ale do sklepu wchodzi klient i rusza, by go obsłużyć, ja natomiast próbuje ustalić grafik na najbliższy miesiąc.
Tej nocy spałam może cztery godziny. W głowie cały czas miałam wiadomość od Hale'a. Byłam pewna, że po tym co odstawiłam, jak go odrzuciłam będzie miał mnie gdzieś i mogę o nim kompletnie zapomnieć. On natomiast wysyła mi dwuznaczną i dającą nadzieje na kolejne spotkanie wiadomość. Oczywiście nie dojdzie ono do skutku, gdyż zdał się na los, czyli znowu jakimś cudem musiałabym wpaść mu pod samochód albo ja z własnej woli poszłabym do niego do hotelu. Pierwsza możliwość ma może jakieś jeden procent szans, a druga nie jest brana nawet pod uwagę. Tak, myślałam o tym w jaki sposób oddam mu ten pieprzony telefon, gdy już kupie sobie nowy i jedyne właściwe rozwiązanie to wysłanie paczki. Chociaż nie powiem, że pewna część mojej natury kusi, by udać się tam osobiście. Z tej całej nawałnicy myśli straszliwie rozbolała mnie głowa. Dodatkowo męczyły mnie koszmary i Chris kilka razy zmuszony był do uspokajanie mnie, w końcu po prostu zasnął obok. Rano oczywiście znów zaspałam, a gdy się obudziłam brata już nie było - pojechał na weekend do sąsiedniego miasta i przenocuje w akademiku u kumpla. Nie lubię, kiedy zostawia mnie na weekendy, zresztą on też i długo zajęło mi przekonanie go, że sama dam sobie świetnie radę.
Oczywiście te dni ze świadomością, że jestem sama w mieszkaniu czasem doprowadzają mnie do szaleństwa i zazwyczaj kończy się to nieprzespanymi nocami, dlatego w niedziele zawsze biorę sobie wolne.
-Jeśli jednak się Pan zdecyduje, zapraszam. -Lily posyła tęgiemu, starszemu mężczyźnie szeroki, promienny uśmiech i lekkim krokiem odprowadza do wyjścia. Stojący obok ochroniarz macha jej dłonią na powitanie, mnie wita skinieniem głowy.
-Chyba zarwałaś nockę, bo strasznie jesteś blada. -Rudowłosa opiera się o blat i zerka w monitor.
-Można tak powiedzieć. -Nie mam ochoty z nią rozmawiać, jest zbyt wcześnie. Upijam duży łyk kawy prawie oparzając sobie przy tym język.
-Późno wróciłaś do mieszkania? -Jej podejrzliwy ton od razu stawia mnie na nogi. Czyżby widziała mnie z Burtonem i domyśliła się reszty? Nie, to raczej niemożliwe.
-Czemu pytasz? -Zadaje to pytanie nie odrywając wzroku od monitora. Staram się, by mój ton brzmiał jak najbardziej obojętnie chociaż wszystko we mnie drży z niepokojem. Chciałabym, żeby wczorajsze spotkanie z Hale'em zostało tajemnicą.
-Chris do mnie wczoraj zadzwonił godzinę po tym jak wyszłaś. Pytał, czy wiem, gdzie jesteś. -Cholera, nic mi nie powiedział, ale i po co. Dziewczyna kieruje swój wzrok na mnie, czuję, jak przygląda się mojej twarzy.
-Było opóźnienie i musiałam czekać na transport. -Tłumaczę się zbyt szybko. Lily unosi prawą brew i zadaje kolejne pytanie, na które znów odpowiadam trochę za szybko.
-Czemu nie odbierałaś?
-Rozwaliłam sobie telefon.
-To, wyjaśnia to twoje nowe cacko.
-Grzebałaś mi w torebce? -Odwracam się powoli, by spojrzeć jej prosto w oczy. Doskonale wie, że nie cierpię, gdy ktoś dotyka moich rzeczy.
-Zadzwonił więc, odruchowo spojrzałam. -Unosi obie dłonie do góry, na jej usta wypływa niewinny uśmiech. W duchu modlę się, by to nie był Hale, a nawet jeśli to, żeby miał na tyle rozumu i nie zapisał swojego numeru telefonu.
CZYTASZ
UMOWA| Olga B.
RomanceOn nie jest księciem z bajki, nie jest nawet miłym i porządnym facetem. Idealny na raz, nie na całe życie. /-Zgaduje, że to los znów nas na siebie napuścił. -Zimny ton Hale'a i równie lodowate spojrzenie jego brązowych oczu przeszywa moje ciało do k...