9. Dlaczego, Scarlett?

382 18 4
                                    

-Scarlett, co to ma znaczyć? -Lily przygląda mi się naprawdę apatycznym i przeszywającym wzrokiem. Jej na ogół beztroskie spojrzenie, w tym momencie wypełnia nieznana mi szorstkość.

Instynktownie obejmuje się lodowatymi, lekko trzęsącymi się dłońmi. Nie jestem przygotowana na tą konfrontację - na tą rozmowę i osąd. Moje życie zmieniło się praktycznie w kilka dni, ale mam w sobie jeszcze to niedorzeczną nadzieję, że to wszystko jest jednym wielkim złudzeniem. To nie jest moje życie i to nie ja okłamuje wszystkich włącznie ze sobą.

Jestem przerażona tym, co niebawem może nastąpić. Wszystkie kłamstwa - to, jaką podłą przyjaciółką jestem wyjdzie na jaw, a ja zostanę zmuszona do zmierzenia się z konsekwencjami. W mojej głowie panuje jedna, wielka pustka. Nie mam słów, którymi zdołałabym opisać wewnętrzny strach, jaki w tej chwili przelewa się przez moje ciało. Nie ma już nikogo, kto stanąłby po mojej stronie u mego boku.

Lily nie czekając na moją odpowiedz staje naprzeciwko mnie, ze zniecierpliwieniem podpierając ręce na okrytych drogą tkaniną biodrach. Jej kocie, zamglone spojrzenie przepełnione jest goryczą, chęcią mordu i wyczekiwaniem. Jej szczupłe ciało ubrane jest w długą do ziemi, bordową, wieczorową suknie z dekoltem w kształcie serca, który doskonale uwydatnia jej spore piersi. Rude, proste włosy, wcześniej upięte w elegancki kok teraz przypominają wyłącznie wielki bałagan. Z bliska dostrzegam, zapuchnięte i zaczerwienione oczy, wokół których pozostały czarne smugi po tuszu do rzęs. Jej twarz wygląda, jakby mocno płakała. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek oglądała ją w tak podłym stanie, a znamy się naprawdę długo. Pragnę wierzyć, że to nie ja jestem tego źródłem. Fakty są, jednak niepodważalnie jednogłośne. Rujnuje życie własnej przyjaciółce. Z trudem, przełykam nadchodzące łzy. Oglądam się za siebie, chyba poszukując wsparcia, ale...

-Czy ty mnie w ogóle, usłyszałaś? -Rudowłosa dziewczyna wyraźnie podirytowana ponawia pytanie, mrużąc przy tym kocie oczy, jak gdyby zapragnęła wejrzeć wprost w moją duszę. Nie jestem w stanie znieść jej spojrzenia i opuszczam wzrok na spód jej nieco już zabrudzonej sukni.

-Tak... -Z trudem wydobywam, z wnętrza dźwięk. Dziewczyna komentuje moje postępowanie, przeszywającym westchnięciem dezaprobaty.

-Scarlett, odpowiedz. -Ona nie prosi, tylko domaga się wyjaśnienia.

Nigdy przenigdy, nie zachowywałam się z premedytacją tak samolubnie. Nie jestem w stanie nawet spojrzeć w jej zapłakane oczy, ponieważ gdy tylko unoszę wzrok to głos więźnie mi w gardle, a dłonie trzęsą się zlodowaciałe od stresu. To właśnie, kim się stałam - nikczemną, egoistyczną kłamczuchą. Zapewniłam Lily, że Hale mnie nie interesuje, że jest jej, bo wszakże to było tak oczywiste. To akurat nią miał i powinien być zaintrygowany! Nawet teraz, gdy wygląda jakby dopiero, co wróciła z imprezy jest taka subtelna, drobna i kobieca.

Czemu do cholery, nie wygoniłam go wczoraj z mieszkania? Czemu pozwoliłam, by spędził u mnie noc? Czy jestem, aż tak idiotycznie naiwna? Na pewno jestem idiotką, doprowadzając do tej sytuacji. Stopniowo wpadam w własną pułapkę, a wyrzuty sumienia nie są dostatecznie duże. Tak, powinien wybrać ją, ale czy ja nie zasługuje na niego? Czy nie zasługuje na, jedynie chwilę zapomnienia?

Jego dotyk sprawia, że cały świat i problemy przepadają. Przespałam całą noc, ponieważ wiedziałam, że on jest ze mną i ochroni mnie przed wszelkim złem. To wszystko, cholernie uzależnia.

Co ten Hale, ze mną wyczynia?

To się już nie powtórzy nie po tym, co mu powiedziałam. Tym razem zraniłam go do żywego, urażając przy tym jego męską dumę. Zapewne, szczerze mnie znienawidził.

-Co się stało, z tymi drzwiami? -Lily chcąc zwrócić moją uwagę, chwiejnym krokiem podchodzi do zdewastowanych drzwi, układa dłoń na klamce, a gdy za nią lekko pociąga ta zostaje w jej filigranowej dłoni. Obserwuje jej poczynania, z całych sił starając się przed nią nie rozpłakać.

UMOWA| Olga B.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz