Stawiam dwa kroki w tył, aż plecami dotykam chłodnej powierzchni okna. Chłód przenika przez cienki materiał firmowej koszuli. Powinnam odwrócić wzrok, zrobić krok w bok, uciec z tej bliskości — ale coś mnie paraliżuje, trzyma na miejscu. A on... Jest blisko. Za blisko. Powietrze między nami gęstnieje, jak gdyby cała przestrzeń wokół nagle się skurczyła, zamykając nas w niewidzialnej bańce.
Patrzę w górę, prosto w jego oczy, ciemne i głębokie, skrywające sekret, który tylko ja mogę poznać. Mój puls przyspiesza, moje ciało, mimo ostrzeżeń, jest gotowe poddać się temu przyciąganiu. Serce wali mi w piersi, a każda kolejna sekunda jest jak napięta struna, drżąca pod naporem niewidzialnej siły. W jego spojrzeniu nie ma niczego, co przypominałoby nieprzyjemny ślizgający się wzrok obcego faceta na ulicy. Jest coś więcej — coś, co sprawia, że nie mogę się od niego oderwać. Powstaje między nami niewytłumaczalne napięcie — powietrze wokół elektryzuje się. Zapachy i oddechy splatają się w wybuchową mieszankę zmysłowości. Wystarczy zaledwie iskra, by doszło do eksplozji.
Powietrze wypełnia mieszanka jego zapachu i ciepła, które emanuje z jego ciała. Jestem przerażona i jednocześnie oszołomiona. Myśli wirują mi w głowie, wciągając mnie w fantazje, których się boję i które mnie jednocześnie przyciągają. Jeden jego ruch, a wszystko mogłoby się rozpaść. Jeden mój szept, a mogłabym go mieć...
Chce tego. Nie chcę tego. W mojej głowie przewijają się obrazy tego, co mogłoby się wydarzyć, gdybym tylko pozwoliła sobie zatonąć w jego obecności. Ale to przecież nie ja, nie ta nowa ja która nie może znieść zwykłego dotyku przez ubranie.
Próbuję potrząsnąć głową, wyrwać się z tego stanu, ale Hale tylko unosi kąciki ust, jakby słyszał każdą moją myśl. Jego przystojna twarz jest tak blisko mojej, że kosmyki jego brązowych, aksamitnych włosów ocierają się o moje skronie. Pachnie drogo, intensywnie — tym zapachem, który nie chce mnie opuścić, jak gdyby zostawiał ślad nie tylko w powietrzu, ale i na mnie. To przyciąga mnie w sposób, którego nie umiem zrozumieć, coś silniejszego niż rozum, głębszego niż instynkt. On wypełnia przestrzeń wokół mnie, zostawiając po sobie ślad, niejako zaznaczając swoją władzę nie tylko nad otoczeniem, ale i nade mną.
Smutek i współczucie przez krótką sekundę przeszywają mnie na wylot, gdy uświadamiam sobie, jak pewne wydarzenia z mojej niedawnej przeszłości wpływają na tę właśnie chwilę. Nie brałam pod uwagę możliwości, że znajdę się z mężczyzną sam na sam w intymnej sytuacji. Zazwyczaj moja postawa na starcie odtrąca jakichkolwiek adoratorów. Szkoda, że los nie złączył naszych ścieżek rok temu. Opuszczam zamglony wzrok na jego jasną klatkę piersiową.
Hale dostrzega zmianę mojej postawy. Tracimy tę chwilę, która powstała między nami, lecz on nie chce tak łatwo dać za wygraną. Chociaż widzi moje zrezygnowanie, zbliża swoją twarz tak blisko, że nasze nosy się stykają. Jego duże dłonie opadają na moje ramiona i, niespiesznie, z delikatnością przesuwają się w stronę dłoni. Mimowolnie przymykam powieki, wstrzymuję oddech — prawie zapomniałam, jak kuszący i dobry może być dotyk drugiego człowieka — mężczyzny.
Działając czysto instynktownie, z bijącym sercem, które zdaje się tłuc o moje żebra, zakładam ręce na jego nagiej szyi. Cienkie palce, drżące z niepokoju i z ekscytacji, wplątuję w jego miękkie włosy, przyciągając go bliżej siebie. Rok samotności, rok abstynencji, rok wyparcia tego pragnienia — teraz wszystko wylewa się ze mnie jak rwąca rzeka. Czuję, jak z jego gardła wydobywa się niski pomruk, coś między rozbawieniem a zadowoleniem. W jego oczach błyska coś, co mówi mi, że czuje się zwycięzcą — zaraz mnie pokona, złamie moje opory, doda kolejną kreskę do swojej kolekcji podbojów. Ale ja nie chcę tego analizować. Nie obchodzi mnie, kim jest i co sobie myśli. Ta noc jest jednorazowa, krótka i ulotna — wiem, że nie zobaczę go już nigdy w życiu. To, co się dzieje między nami, jest wszystkim, na czym teraz mi zależy. Tu i teraz.
CZYTASZ
UMOWA| Olga B.
RomanceOn nie jest księciem z bajki, nie jest nawet miłym i porządnym facetem. Idealny na raz, nie na całe życie. /-Zgaduje, że to los znów nas na siebie napuścił. -Zimny ton Hale'a i równie lodowate spojrzenie jego brązowych oczu przeszywa moje ciało do k...