Przeciskanie się przez jeden z najbardziej popularnych klubów w mieście nie jest wcale takie nieprzyjemne, kiedy jesteś eskortowana przez kilku, napakowanych ochroniarzy. Ich stanowcza i surowa aparycja skutecznie odstrasza pijanych i napalonych typów. Niestety przyciąga, też uwagę jeszcze w miarę trzeźwych osób. Nie chcę widzieć ich oceniających twarzy i pobłażliwych uśmieszków. Przez całą, tą krótką drogę Beth zaciska swoją, drobną dłoń na moim ramieniu. Jak gdyby tylko ona wyczuwała, jakie to dla mnie trudne i przełomowe doświadczenie. Jestem tutaj, w tłumie odurzonych ludzi walcząc sama ze sobą. Z każdym krokiem umieram i się odradzam, a blizna na brzuchu zaczyna stopniowo płonąć. Uścisk dłoni staje się mocniejszy, Beth unosi kącik ust w pokrzepiającym uśmiechu. Nie potrafię odpowiedzieć jej tym samym.
Docieramy w końcu do celu - jednej z piętrowych, oddzielonej od parkietu ścianą szkła loży VIP. Wchodząc do niej po metalicznych schodach czuję się niczym brzydka siostra królewny, która zaraz zostanie na wieczność zamknięta w szklanej wieży.
Hale niczym gospodarz, zaprasza nas abyśmy się rozgościły. Prycham pod nosem, bo ta jego wspaniałomyślność zaczyna być naprawdę irytująca.
-Pani Parker chyba niezbyt się tutaj podoba. -Hale odzywa się nieoczekiwanie, gdy przechodzę obok niego. Zachowuje się jakby wyświadczał mi niewyobrażalnie wielką łaskę zaszczycając mnie swoją obecnością.
Nie reaguje na jego zaczepkę, po prostu go omijam i zajmuje miejsce obok Beth na czarnej, pikowanej kanapie. Echo jego wcześniejszych słów jeszcze nie ulotniło się z mojego umysłu. „Tak jak ty nie musisz do mnie mówić." Zamierzam się tego trzymać.
Hale tkwi nonszalancko oparty o jedną ze ścian, przypatrując mi się ze zmarszczonymi brwiami. Ciemne oczy, jak zwykle zatopione w lodzie utkwione, są w moich lakierowanych szpilkach. Natychmiast krzyżuje nogi w kostkach, by zabić w sobie pragnienie ucieczki.
-Świetny wybrałam prezent? -Beth z przerażająco poważnym wyrazem twarzy, zwraca się do Hale'a, wskazując na moje nowe buty. Jestem gotowa ją uszczypnąć, byleby tylko przestała zwracać jego uwagę.
-Tak. -Odpowiada zamyślony chowając dłonie do kieszeni spodni. Otwiera nieznacznie usta, by coś dodać, ale zniecierpliwiona Lily odzywa się pierwsza.
-Adam usiądź obok mnie. -Poklepuje zachęcająco czarny materiał i prostuje się wyczekująco. Hale odrywa się niespiesznie od ściany, wzdychając przeciągle. Zajmuje miejsce obok rudej, naprzeciwko mnie. Jest tak fizycznie blisko niej, że jestem zmuszona odwrócić wzrok. Skupiam swoje spojrzenie na parkiet znajdujący się za szklaną ścianą i ludzi na nim tańczących. Ich pierwotnie namiętne ruchy, nie są dla mnie tak odpychające jak stykające się ramiona Lily i Hale'a.
Domyślam się, tylko się domyślam, że Adam Hale z zimną premedytacją niszczy relacje z moją przyjaciółką. Odrzuciłam go parę razy, ale przecież to nie mogło dotknąć taką nieczułą osobę jak on. Nie rozumiem, więc dlaczego nadal uparcie pojawia się w moim otoczeniu? Może powinnam go przeprosić? Nie... nie to cholernie upokarzająca myśl. Nie jestem mu nic winna, to nie ja go skrzywdziłam.
CZYTASZ
UMOWA| Olga B.
RomansaOn nie jest księciem z bajki, nie jest nawet miłym i porządnym facetem. Idealny na raz, nie na całe życie. /-Zgaduje, że to los znów nas na siebie napuścił. -Zimny ton Hale'a i równie lodowate spojrzenie jego brązowych oczu przeszywa moje ciało do k...