[2] Jeden

905 77 6
                                    

Minęło tyle lat, lecz tamten dzień pamiętam, jakby wydarzył się wczoraj. Nigdy nie zapomnę tej bolesnej chwili, gdy znajdowałam się w szpitalnym korytarzu, z przerażeniem w oczach obserwując usta lekarza, kiedy oświadczył mi, że robili co w ich mocy, lecz nie udało się uratować mojej babci. 

Wszystko dookoła mnie rozgrywało się w zwolnionym tempie, gdy upadłam na podłogę i pustym wzrokiem patrzyłam w jeden punkt. 

Osoba, którą zdążyłam pokochać - kobieta, która była wobec mnie troskliwa i pokazała mi, czym jest rodzinna miłość, odeszła ode mnie tak szybko, niespodziewanie...

Zginęła potrącona samochodem przez pijanego mężczyznę...

Co z tego, że ten facet odsiaduje wyrok, skoro odebrał mi osobę, która była dla mnie wszystkim? Chciałabym, żeby umarł bolesną śmiercią. Tylko w ten sposób zapłaciłby za swoją bezmyślność.

Mam już dwadzieścia dwa lata, a wciąż nie potrafię wymazać z pamięci tamtego bolesnego okresu. Straciłam wtedy dwie osoby, które były dla mnie wszystkim. Nie tylko babcię, lecz także Jungkooka, gdy po pogrzebie babci siłą zostałam zabrana przez matkę do samochodu. Nie byłam w stanie się z nim nawet skontaktować. Czekałam, aż się pojawi, ale on nie nadchodził. Chciałam do niego zadzwonić, lecz matka wyrwała mi telefon z dłoni i rzuciła nim o chodnik, by pokazać, że wciąż jest Alfą.

Romans mój i Jungkooka dopiero rozkwitał. To były zaledwie dwa miesiące, gdy udało mi się  wyciągnąć go z kłopotów. Cieszyliśmy się każdą chwilą, miejscami, które mogliśmy razem odwiedzać bez obawy, że Jungkook zostanie złapany przez złych ludzi. Było wspaniale. Moje serce z każdym dniem biło coraz mocniej, a przyjemne motyle wypełniały mnie od środka. Niestety moja pierwsza miłość została doszczętnie zniszczona wraz z pojawieniem się diabolicznej matki.

W żaden sposób nie mogłam się z nim skontaktować. Próbowałam zrobić to z innego telefonu, ale zanim rozpoczęłam rozmowę, matka wyrwała mi telefon z ręki i zerwała połączenie. Gdy kilka dni później starałam się dodzwonić do Jungkooka z budki telefonicznej, nie odbierał. 

Nie miał żadnych kont społecznościowych, więc moja pierwsza miłość skończyła się w tak beznadziejny sposób, a ja wspomnieniami wciąż do niej wracam.

Pomimo upływu tylu lat, jakaś cząstka mnie wciąż tęskni za Jungkookiem. Wierzę, że jeszcze uda mi się go spotkać.

Może jestem głupia, żyjąc przeszłością, ale ja naprawdę mam taką nadzieję.

W tej chwili siedzę w szpitalu, patrząc na cierpiącą twarz matki. Odkąd dowiedziała się o chorobie, jej stosunek do mnie zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Wcześniej przeganiana przez nią jak pies, teraz jestem w stanie poczuć jej dotyk, gdy obejmuje moją dłoń, wdzięczna, że jestem przy niej.

Ma szczęście, że mam dobrą duszę, bo inna osoba na moim miejscu miałaby ją w nosie po tym, jak zachowywała się w przeszłości. Ona doskonale zdaje sobie sprawę, że zostało jej niewiele czasu. Rak trzustki wyniszcza ją coraz bardziej, a kolejne przerzuty nie dają żadnych szans na przeżycie.

Jej dni są policzone, a ja staram się być u niej często, by nie mieć wyrzutów sumienia, gdy któregoś dnia po prostu umrze.

Czy będę płakać? Nie wiem. Na tę chwilę jest mi jej tylko żal. Widzę, że cierpi, ale demon po jednej stronie szepcze mi do ucha, że ona w pełni na to zasługuje.

- Wszystko w porządku w firmie? - pyta słabym głosem matka, ściskając moją dłoń. Kiwam głową, nie odrywając wzroku od jej bladej, wycieńczonej twarzy. 

- Firma radzi sobie świetnie. Nawet lepiej niż w ostatnich miesiącach. 

- To twoja zasługa, Hyorin. Wcześniej nie potrafiłam cię docenić - mówi, a jej słaby uśmiech utwierdza mnie w przekonaniu, że teraz widzi we mnie kogoś więcej niż śmiecia. 

Skrzydlata młodość ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz