Dziewięć

1.5K 167 10
                                    

W końcu nastał ten koszmarny dzień, dlatego odkąd wstałam, w drżących dłoniach trzymam telefon z nadzieją, że Jungkook zadzwoni. Właśnie mija godzina trzynasta, a ja od rana nie mam od niego żadnej wiadomości. Ze strachu serce podchodzi mi do gardła. Siedzę jak na szpilkach, wpatrując się w jeden punkt na ścianie. Nie wiem, co robić.

Babcia kilkakrotnie zagląda do mnie, by sprawdzić, czy dobrze się czuję. Okłamuje ją, że dzisiaj mam gorszy dzień i po prostu chcę pobyć w samotności. Ona nie zamierza się wtrącać, dopóki nie dzieje się nic złego i zgodnie z moimi słowami, zostawia mnie w spokoju.

- Jungkook, co się z tobą dzieje? - mówię szeptem.

Po wczorajszym spotkaniu odniosłam wrażenie, że jego pożegnanie nie było takie samo, jak zazwyczaj. Nie odszedł ode mnie z pogodnym uśmiechem na twarzy, a smutną miną, która uświadomiła mi, że cierpi, mimo iż skrywa w sobie cały ten ból.

- Jak mogę ci pomóc? - Z nerwów gryzę paznokcie, zastanawiając się, czy powinnam kolejny raz do niego zadzwonić.

Nie mogę już dłużej tego wytrzymać. Muszę wyjść na świeże powietrze i nawet jeśli mam obejść całe miasto, to zrobię to, dopóki go nie znajdę.

Babcia patrzy na mnie niezrozumiale, kiedy dobiegam do drzwi wyjściowych.

- Czy nie chciałaś spędzić całego dnia w samotności?

- Owszem, ale lepiej poczuję się na zewnątrz. Chcę pospacerować. Myślę, że wtedy szybciej dojdę do siebie - uświadamiam ją, na co ona tylko wzrusza ramionami.

- W porządku, ale jeśli nie wrócisz w ciągu dwóch godzin, to będę do ciebie dzwonić. Nie jestem głupia, widzę, że coś jest nie tak.

- W takim razie jestem pod telefonem.

Wymuszam uśmiech i wybiegam na zewnątrz. Przed ogrodzeniem wpadam prosto w ramiona chłopaka.

- Jungkook! - Jestem zaskoczona, aczkolwiek równie mocno szczęśliwa, że stoi przede mną cały i zdrowy. - Dlaczego nie odbierasz połączeń ode mnie?

- Zgubiłem komórkę, ale to nieważne. Chodź. - Chwyta mnie za rękę i razem biegniemy przez chodnik, by ukryć się w bezpiecznym miejscu.

Najlepszym azylem wydaje nam się wąska ścieżka, która oddziela od siebie dwa domy. Biegniemy między żywopłotem, za którym mieszczą się wille bogaczy.

Przylegamy plecami do liściastego ogrodzenia. Jesteśmy w ślepym zaułku, więc jeśli ktoś nas tu znajdzie, to czarno widzę szansę na jakąkolwiek ucieczkę.

- Czy oni cię gonili? - Potwornie się o niego martwię, mimo że stoi obok mnie cały i zdrowy.

- Tak, chociaż nadal mam czas do siedemnastej. Nie wierzą mi i chcą to przyśpieszyć.

- Przyśpieszyć co? - pytam z przerażeniem w głosie.

- Moją śmierć. Są pewni, że nie dam im kasy, skoro czekam z tym do samego końca. Najgorsze jednak jest to, że ktoś z ukrycia robił nam zdjęcia i ty również jesteś na ich liście. Przepraszam - mówi łamliwym głosem, patrząc na mnie wzrokiem pełnym cierpienia. - Dlatego przybiegłem, by zabrać cię z domu.

Odgarniam włosy z twarzy, nie wiedząc, jak powinnam zareagować. Co, jeśli zakopią mnie razem z nim w lesie? Przecież ja panicznie boję się śmierci. Nie jestem tak odważna, jak on.

- Mnie też zabiją, jeśli nie oddasz im kasy?

- Nawet o tym nie myśl. - Kładzie dłonie na moich ramionach i patrzy mi w oczy. - Nie pozwolę, żeby cię skrzywdzili. Przysięgam.

Skrzydlata młodość ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz