Rozdział 5 - Głos miłości

8 0 0
                                    

Pokój przypominający piwnicę zapełniony był licznymi szklanymi komorami pełnymi ludzkich części ciała. Wyglądały ludzkie na tyle długo, dopóki ulatniający się z dołu gaz zamienił je w żyjące części. Samuel nie znał dotychczasowego celu przeprowadzania owych eksperymentów. Musiał brnąć na przód. Korytarze były długie i ledwo oświetlone zielonymi świetlówkami, które sporadycznie migały, będąc ledwo przyczepionymi do sufitu.

- Nie podoba mi się tutaj - pomyślał zakłopotany Samuel.

Kontynuując, dało się zauważyć co raz to mniejsze i węższe korytarze.

- Może był to jednak zły pomysł brnąć za tą dziewczyną. Może tak naprawdę jej tu nie ma, a ja ryzykuję swoim będącym już na krawędzi nie tylko prawa życiem. - Rozmyślał Samuel, brnąc bezmyślnie ku celowi.

Nagle z końca korytarza położonego tuż po jego lewej stronie dało się usłyszeć kobiecy krzyk. Był przytłumiony, lecz sam fakt tych korytarzy bycia pustymi powodował lepsze rozchodzenie się dźwięku.

- To musi być ona! - wyrzucił Samuel.

Zerwał się natychmiastowo i pobiegł w kierunku krzyku. Na drodze zatrzymała go postać przypominająca wyglądem fioletowego wcześniej zauważonego smoka, lecz nie był to on. Była to kobieta owinięta granatowym płaszczem. Jej prawa ręka i lewa część twarzy były zamienione smoczymi tkankami. Stali obaj nieruchomo w miejscu przyglądając się sobie niczym lew polujący na zwierzynę. Nagły zryw mutanta przestraszył Samuela, co skutkowało w jego ucieczce.

- Cholera! Cholera! Cholera! - powtarzał przestraszony Samuel, biegnąc przez wszystkie możliwe jeszcze kierunki.

Czuł zbliżający się do jego karku oddech śmierci. Nie odczuwał żadnej nadziei, biorąc pod uwagę, w jakiej sytuacji się znalazł. Kobieta stanęła. Zszokowało to Samuela wystarczająco na tyle, iż zdecydował się zawrócić w jej kierunku. Kobieta nagle zbladła i upadła na ziemię zostawiając za sobą stróżkę krwi ciągnącą się w kierunku środkowego korytarza. Zanim Samuel zdecydował się jednak kontynuować podróż, zauważył wyryte inicjały kobiety na jej przedramieniu.

- J.W - przeczytał w myślach Samuel.

Nie była to znacząca w śledztwie poszlaka, więc kontynuował ścieżkę. Dało się usłyszeć kroki krasnoludów kroczących gdzieś nad nim.

- Musieli znaleźć ich kryjówkę. Może jednak jest nadzieja. - Stwierdził, mówiąc sam do siebie.

Strużka krwi zdawała się zanikać. Na końcu korytarza błyszczały duże smukłe oczy. Był to definitywnie smok, którego Samuel widział w drodze do domu. Nie przestraszył się, wiedząc, iż ów smok należał do dziewczyny, która przykuła jego uwagę minuty wcześniej.

- Spokojnie, nie zamierzam cię skrzywdzić - powiedział w kierunku smoka Samuel.

Smok zdawał się ucieszony, pokazywał to uderzając swoim masywnym ogonem zakończonym kolcami o ściany, co powodowało trzęsienia się całego przybytku. Na twarzy mężczyzny pojawił się niepewny uśmiech. Wystawił rękę w kierunku stworzenia, a ono podstawiło pod nią swój czarny nos. Był bardzo przyjacielski, biorąc pod uwagę sytuację, w której się znajduje.

- Haha, a to ci dopiero! - powiedział ucieszony Samuel.

Smok zauważając płynącą nieprzerwanie stróżkę krwi, ruszył niezwłocznie w jej kierunku. Obaj zbliżali się wspólnie do celu, a Samuel poczuł się w końcu bezpieczny, mając przy sobie smoczego kompana.

Karta Informacyjna:

Imię: Asfix
Wiek: 326
Rasa: Smok
Przynależność: Lilly Roslet
Status: Zwierze domowe

Zadziwiająco inteligenty. Bardzo przyjacielski w stosunku do innych. Prawdopodobnie potrafi czytać intencję otaczających go ludzi. Lubi: Kryształowe szczury na patyku, drapanie po grzbiecie.

Koniec informacji.
Amers jax


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 13, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pojedyncza blada liliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz