Rozdział 12| Tchórz...

164 15 5
                                    

Natari dotarła do miejsca w którym znajdywali się kadeci i dzisiaj będą żołnierzami,  wybiorą korpus w którym spędzą większość ich życia. Wysiadła z powozu i poszła w mundurze przed siebie, czuła na sobie palący wzrok kadetów którzy widzieli jak ta wyjeżdżała z miasta przed misją która pochłonęła wile żołnierzy, jak i kadetów. A ona grzała miejsce za Siną.

- Tchórz.- rzucali w jej stronę ale nieugięcie dążyła do miejsca gdzie widziała Armina i Mikasę, oni jako jedyni z osób obecnych wiedzieli dlaczego to zrobiła. Dwójka przyjaciół gdy zauważyli dziewczynę podeszli do niej i chcieli jej dziękować.

- Dziękuje Natari dzięki tobie on...- zaczęła Mikasa łapiąc dłoń niższej od niej nastolatki.

- Nie musisz dziękować, zrobiłam to co słuszne.- powiedziała i przytuliła Armina i Mikasę. Ludzie oceniali ich jako tych którzy poparli tchórza ale nie mieli szansy wyjechać wraz z nią. Tak widzieli to ludzie i coraz głośniej odnosili się do niej nowym przydomkiem ,,tchórz''.

- Zamknijcie się! Nie wiecie nic!- krzyknął zdenerwowany Armin, chciał krzyczeć co o nich myśli ale powstrzymała go ręka na jego ramieniu.

- Nie musisz, ludzie myślą że zrobiłam bo się bałam. Rozumiem ich też bym tak pomyślała o takiej osobie jak ja.- powiedziała i poszła w stronę zauważonego w oddali Jeana do którego podeszła i spojrzała w oczy.- Jean, pozwolisz że wyjaśnię ci wszystko?- zapytała.

- Poczekaj... Muszę ci powiedzieć...- mówił nie patrząc w szare tęczówki dziewczyny której nie chciał okłamywać.- Marco nie żyje.- powiedział i nadal na nią nie spojrzał. Nie spodziewał się że to ona będzie go przytulać i pocieszać.

- Przykro mi Jean, był naszym przyjacielem. Obiecuję że jak dołączę do zwiadowców to go pomszczę.- powiedziała i wtuliła się mocniej w jego klatkę piersiową, myśląc że to ostatni raz gdy to robi.

- My go pomścimy. Też chcę iść do zwiadowców.- powiedział pewnie i poczochrał brązowe włosy jego jedynej przyjaciółki.

- Jestem szczęśliwa że jednak ich wybrałeś Jean.- powiedziała.- Wiesz dlaczego wtedy wyjechałam?- zapytała a ten pomachał przecząco głową.- Wiedziałam że Eren będzie miał rozprawę która posądzi o jego życiu lub śmierci, a jako że jestem przedstawicielką mojej rodziny miałam mocny głos w tej sprawie. I dlatego wyjechałam.- wyjaśniła i puściła chłopaka i stanęła obok niego. Na scenę wyszedł dowódca Erwin Smith a obok niego stanęła Karoline Korins.

- Jestem dowódcą zwiadowców Erwin Smith. Wiecie jak wyglądają tytani i jak potrafią być przerażający. Nie będę ukrywać faktu że za tydzień odbędzie się wyprawa z której ponad 30% ludzi nie wróci żywa, może nawet 50%. W tym wasi koledzy lub wy sami.- mówił. Nie był przekonujący, ale sztywno stali ci którzy byli pewni swojego wyboru. Natari spojrzała na przyjaciela obok niej który patrzył w ziemię słuchając dowódcy. Dziewczyna złapała jego większą dłoń i ścisnęła, chłopak na nią spojrzał.

- Pamiętasz co ci powiedziałam, że pocałuje cię przed wyprawą?- zapytała a ten pokiwał głową.- Za tydzień będzie nasz pierwszy pocałunek koniowaty.- powiedziała i uśmiechnęła się do chłopaka, ten zarumienił się słysząc to. 

- Ci którzy nie chcą być w zwiadowcach mogą odejść a ci co są pewni niech zostaną.- powiedział i czekał. Wszyscy naokoło nastolatków szli do wyjścia nieliczni zostawali na swoich miejscach byli to ludzie z pierwszej dziesiątki. Natari spojrzała na chłopaka obok niej i uśmiechnęła ciepło, czego nigdy nie widział zawsze uśmiechała się wrednie lub kpiąco. Ładnie wyglądała... Jej dłoń nie trzymała go mocno więc gdyby nie był pewny że chce zostać mógł odejść, ale teraz po tych słowach nie mógł. Nie potrafił.- Jestem dumny z waszej odwagi. Dostaniecie wasze mundury i pójdziecie do powozu który zawiezie was do naszej siedziby.- powiedział Erwin zwijając mapę którą pokazywał kadetom i podał Petrze.

Przy wozie stała już Karoline czekając na jej siostrzyczkę by z nią porozmawiać. Nie wyruszą od razu muszą wszystko sprawdzić i przygotować do kilku godzinnej podróży. Zobaczyła tę czuprynę brązowych włosów z oddali ale coś przykuło uwagę czarnowłosej, a mianowicie chłopak idący zaraz obok niej, wysoki zbudowany przystojniak którego pocieszała niższa o głowę nastolatka. Komiczny wygląd.

- Na co się lampisz idiotko?- zapytał Levi stając obok jednej z niewielu niższej dziewczyny. Miała ona bowiem zaledwie 155 centymetrów a on 160 mógł cieszyć się przewagą.

- Na siostrzyczkę która podrywa wielkoluda krasnalu.- powiedziała i wskazała głową na idącą w ich stronę dwójkę.

- Oby nie była taka jak ty.- powiedział Levi mając naprawdę cichą nadzieje co do tego.

- Możliwe.- odpowiedziała mu Karoline. Gdy byli już na tyle blisko że dało się słyszeć ich rozmowę nadzieja kaprala na innego żołnierza niż jest siostra Natari pękła jak bańka mydlana.

- Nie martw się tak, pozabijasz tytanów chociaż, a jako głupi żandarm nie mógłbyś tego robić!- mówiła do niego.

- Ale za to miał bym dobre łóżko i żarcie.- odpowiedział jej.

- Nieprawda.- zaprzeczyła.

- Przecież to prawda, łóżko byłoby o niebo lepsze.- tak samo zaprzeczył słów dziewczyny.

- Nie bo mnie by w nim nie było.- odpowiedziała a nastolatek zarumienił się ostro i popchnął głowę nastolatki ku dolę.

- Bezwstydnica!- krzyknął i wsiadł do powozu a ta odwróciła głowę w stronę gdzie zauważyła znajome czarne włosy.

- Cześć siostrzyczko.- powiedziała Karoline i poczochrała włosy wyższej o kilka centymetrów siostry.

- Karoline. Na co awansowałaś, na pułkownika leniucha?- zapytała i przytuliła się teraz przez skrupułów do siostry.

- Ty mała gówniaro... Ten pułkownik leń, będzie twoim przełożonym.- powiedziała i pod swoją pachę wzięła głowę młodszej trąc pięścią jej czuprynę.- A tak poza tym...- powiedziała puszczając nastolatkę - Poznaj kaprala Levia mojego chłopaka i za niedługo narzeczonego.- powiedziała wskazując na wyższego od siebie chłopaka.

- Witaj kapralu, mam nadzieje że dobrze traktujesz moją siostrę i nie zniszczyła jeszcze panieńskiego prawictwa.- powiedziała oficjalnie salutując.

- Jesteście takie same... I nie wierz w każde jej słowo- powiedział kopnął brutalnie łydkę kobiety.

- Znów wypierasz się naszej miłości Levi!- krzyknęła za nim i wstała z ziemi i spojrzała na młodszą siostrę.- Pakuj się do wozu jako iż zaklepałam sobie twoje umiejętności w które nie wątpię jesteś w moim oddziale, szykuj się na śmierć. A i wiedz że często mamy treningi z krasnalem bo uwielbiam go wkurzać a wkurzam go gdy go podrywam co jest zajebiste.- powiedziała rozmarzona czarnowłosa i popchnęła plecy brązowowłosej by ta wsiadła do powozu.

Na styk |Attack on titan|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz