Rozdział 23

84 10 3
                                    

Natari zawała sobie sprawę z zadanego jej zadania, musiała zdradzić zwiadowców by zlecone jej zadanie mogło zostać spełnione. Aktualnie ona jak i wszyscy zwiadowcy są uznani za zdrajców, więc będzie o wiele trudniej dostać zaufanie od doradców podstawionego króla. 

Nie mogła długo czekać, żandarmeria próbowała już ich łapać a ona miała wszystko czego potrzebowała. Miała zapisaną kartę z informacjami o zwiadowcach, którą da mężczyzną sprawującym władzę i dostanie to czego chciała- dostęp do króla. 

Spojrzała na śpiących przyjaciół i drzemiącego obok niej Jeana, który przy nastolatce czuł się najpewniej i mógł spokojnie spać nie bojąc się o swoje życie. Niedaleko stały konie a koło nich czekali już kapral i pułkownik. Westchnęła i złożyła czuły pocałunek na czole jej ukochanego. Podeszła do jej przełożonych i spojrzała na nich pewnym wilczym wzrokiem.

- Powodzenia Korins.- powiedział Levi. Dziewczyna miała dostać sygnał od nadziei ludzkości by ujawnić ludziom podstawionego króla i kłamstwa wciskane im prosto w oczy. 

- Pamiętaj, nie miej wyrzutów sumienia.- powiedziała Karoline spoglądając na młodszą siostrę która uśmiechnęła się pewnie.

- Jak już będzie po wszystkim, zabierz proszę Karoline na randkę kapralu.- powiedziała młodsza i wsiadła na charakterystycznego białego rumaka i ruszyła galopem w stronę muru Sina, do samej stolicy, do samego króla.

🪓

Misja którą powierzono na barki drugiej córki rodu Korins. Musiała obalić podstawionego króla, to było coś o wiele... Gdyby była małą dziewczynką odwiedzającą pana Rais, nigdy by nie powiedziała że może stać się wrogiem ludzkości. Ludzie którzy ją ukształtowali okazali się zdrajcami i fałszerzami. Wszystkich wychowywali i uczyli, a raczej jej rodzinę. Jej siostra i brat byli początkowo okłamywani. Po śmierci ojca wszystko się zmieniło, zmieniły się poglądy ich wszystkich. Jej ojciec maczał palce w planie doradców a jego dzieci miały za zadanie naprawić jego stary błąd. 

Czekała, nie mogła tak od razu wejść i pozabijać tych debili. Zwiadowcy musieli wyruszyć na ratunek Erena i Historii. Czekała do ustalonej godziny, czyli aż słońce będzie o kciuk od muru by wejść i zrobić swoje. Natari spojrzała na mur i podstawiła kciuk, będąc pewna ucałowała bransoletkę z różańcem na je dłoni. Zawiązała niebieską pelerynę wykonaną z drogiego materiału, gdyż z jedwabiu. Miała na sobie białe spodnie od munduru i białą koszulę, lecz bez pasów od sprzętu czy jego samego. W dłoni dzierżyła miecz wykonany za starożytności, historia mówiła że przed ukryciem się za murami dwoje rodów- Ackermann i Korins złączyły siły i wykuwając miecz powierzyli Korinsowi go by ten z całą swoją siłą naparł na wroga i sam pokonał wojska wrogiego kraju. 

- Witam.- przywitała się ironicznie i tak zwanie, w buta wjechała do zamku. Żołnierze od razu zastawili jej drogę.- Z poszanowaniem do panów ale proszę o przepuszczenie mnie. W innym razie tym mieczem odetnę wam klejnoty.- zagroziła a mężczyźni przepuścili ją. Nie wiedzieli, gdyż byli zwykłymi pionkami, lecz matka dziewczyny i w pewnym sensie jej brat dowodzili nimi. Nie cackając się ponownie otworzyła drzwi z kopniaka i znajdując się w sali tronowej na której był stary mężczyzna plugawiący prawowite siedzenie Historii.

- Kim jesteś?!- zawołał jeden z baranów dowodzących tak naprawdę murami. 

- Zamknij się proszę bo dość mam skomlenia szkodników.- odpowiedziała zirytowana, odwróciła się i wskazała na herb wyszyty złotą i czarną nitką.

- Korins od lat nie mają wstępu do tego miejsca.- powiedział jeden z mężczyzn.

- Linia krwi którą reprezentuje, za dawnych czasów dowodziła takimi idiotami jak wy. Przybyłam obalić podstawionego króla!- oznajmiła a mężczyźni się speszyli. Byli przekonani swojej pozycji i wygranej, przeoczyli fakt, że to właśnie ona i sławna na całe mury Karoline były mistrzami walki.

- Nie masz prawa z nami rozmawiać!- powiedział jeden z nich.

- Trzeba było pozbyć się jej ojca!- dolał jeden z nich oliwy do ognia przez co pożałował i z niezauważalną szybkością miecz trzymany w dłoni dziewczyny znalazł się wraz z nią przy szyi mężczyzny.

- Nie masz prawa mówić tak o moim ojcu.- powiedziała groźnie. Usłyszała otwarcie drzwi a przez nie wszedł nieznany jej mężćzyzna w podobnym wieku do tych ludzi którym groziła.

- Opuść broń dziecko.- powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu, wykonała jego rozkaz bez zaprzeczenia.

- Kim jesteś?- zapytała czując naturalny respekt przez mężczyzną. Nie spodziewała się, że ten podejdzie do niej i poklepie po ramieniu. 

- Prezent od matki i twojego najskromniejszego braciszka.- usłyszała znajomy głos i ponownie spojrzała w stronę drzwi w których ujrzała brata który odrzucił wcześniej pokonanego żołnierza na ziemie. Za nim przyszła matka ubrana w oficjalną suknie. 

- Poczujcie respekt insekty.- powiedział mężczyzna a oni skulili się z strachu z powodu wzroku starszego mężczyzny z drewnianą laską a na niej złotą zdobioną rączką w kształcie niedźwiedzia. Oliwy dodawały niebieskie wilcze oczy jak i piwne i zielone, należące do reszty rodziny.- Korinsowie są potężniejsi od was.- powiedział.

- Zejdź z tego miejsca brudasie.- powiedział Mark zrzucając bezdomnego z tronu a wszyscy z nazwiskiem Kornis ustawili się naokoło niego, nikt nie ważył się usiąść nie na swoje miejsce które należało tylko do jednej osoby. Historii.

- Kim on jest dokładniej?- zapytała Natari matki.

- To twój dziadek, nieźle się go naszukałam. Ukrył się w ukrytej posiadłości w górach.- odpowiedziała jej matka dotykając ramienia córki. Uśmiech zakwitł na twarzy Natari która tylko czuła wygraną nad ludem. Teraz tylko pozostało zadanie dane Karoline, przechwycenie najważniejszej dwójki w całych murach.

- Gdzie jest pierwsze dziecko mojego syna?- zapytał dziadek rozglądając się po dzieciach nigdzie nie widząc podobnej chociaż trochę dziewczynki którą spotkał gdy ta była jeszcze trzylatką.

- Karoline jest na misji. Jesteśmy zwiadowcami.- powiedziała Natari bojąc się reakcji dopiero poznanego dziadka.

- Dobrze że nie tymi lizo-dupami, żandarmami. Jak byłem jeszcze głową rodziny starali się być moją prawą ręką najbardziej taki jeden popieprzony gówniarz.- zaczął wspominać stare czasy mężczyzna. 

- Dziadku też mam zamiar zostać zwiadowcą.- pochwalił się Mark wiedząc, że nie spodoba się to mamie.

- Nie możesz nim zostać, nie chcę całe życie być przedstawicielem rodziny. Zmęczyło mnie to wystarczająco.- powiedziała Natari.

- Opanowałeś chociaż szóstą technikę klanu Korins?- zapytał dziadek trójki rodzeństwa.

- Nie...- odpowiedział zawiedzony.

- Podobno któraś z twoich sióstr opanowała ją w wieku pięciu lat.- przypomniał sobie mężczyzna poprawiając okulary na swoim nosie.

- To była Karoline.- sprostowała Natari. Szóstą technikę, czyli znikanie z oczu ona opanowała dopiero w wieku ośmiu lat, a Mark ma 13 i nadal tego nie opanował.

- Ile ty masz młody?- zapytał.

- 13- odpowiedział Mark.

- Spokojnie twój ojciec opanował w wieku 16.- ośmieszył nieżyjącego ojca. Zaśmiałam się, chciałabym go odpowiednio pożegnać, chciałabym żeby zobaczył się z Karoline lecz nie było to możliwe, już nie teraz....

Na styk |Attack on titan|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz