Rozdział I

355 15 10
                                    

DZIEŃ WCZEŚNIEJ...


   Mimo pory roku, ów ranek był bardzo słoneczny. Słońce wyraźnie świeciło nad całym Śródmieściem i nie tylko. Na niebie nie było ani jednej chmury. W skrócie - lato zamiast jesieni.

    – Dziwna czasami ta pogoda. – rozmyślała Judy przechodząc przez pasy jednej z ulic Zootopii. Wokół króliczki stał nie jeden blok, były wysokie jak na drożdżach. Oprócz budynków były drzewa, których liście nabrały ciepłych barw, trudno się dziwić, skoro była jesień. Można było też zobaczyć z pewnej odległości wieżowce, które stały daleko od tej ulicy. Byli również obywatele Zootopii, którzy podobnie jak Hopps chodzili tam i z powrotem. Ale Judy miała jeden cel: wyruszyć do komisariatu ZPD. Ubrana była w mundur policyjny. Wyposażona była w różne akcesoria potrzebne do pracy w policji.

    Po kilku minutach, Judy przechodziła przez główne, szklane wejście do komisariatu. Wnętrze było tak jak zwykle, nic się nie zmieniło, dosłownie. Nawet na przeciwko Judy jak zwykle siedział za ladą od recepcji Pazurian, który jadł swoje pączki. Policjantka podeszła do geparda.

    – Hej, Pazurian.– odezwała się pierwsza.

    – Cześć, Judy, jak tam ranek? – spytał Clawhauser.

    – Taki, jak zwykle.

     – Znów jesteś kilka minut przed odprawą, co? – bardziej stwierdził niż spytał. Judy spojrzała na smartfon. Była 07:56

     – Dokładnie. Poza tym widziałeś Nicka?

     – Jeszcze nie przyszedł.

      – To u niego zwyczaj. – powiedziała zirytowana.

      – Ja bym na twoim miejscu nie czekał, za trzy minuty odprawa. – wskazał palcem na zegar wiszący na ścianie, która była za gepardem.

     – Masz rację, muszę kończyć, więc cześć. – pożegnała się i odeszła.

      – Cześć, pozdrów ode mnie Nicka! – krzyknął w jej stronę.

     Była 08:04. W sali odpraw było dużo miejsc dla pracowników policji. Prawie wszystkie miejsca były zajęte przez policjantów. Oprócz Wilde'a, którego nadal nie było. Siedziały w tam głównie drapieżniki, ale też zdarzały się ofiary jak na przykład Trąbalski, który był słoniem. Na przeciwko miejsc dla funkcjonariuszy było specjalne miejsce dla komendanta „Zootopia Police Department”, ostatnio szef spóźniał się na odprawę przez pewne komplikacje. Za tym miejscem wisiała mapa całej Zootopii na ścianie. Z kolei obok wisiał specjalny ekran do wyświetlania zdjęć i nie tylko.

    Do sali odpraw wparował zmęczony, jak po nocnym koncercie, Nick. Rozglądał się, czy nie ma przypadkiem bawoła, nie zauważył go. Lisi policjant usiadł obok króliczki.

    – Czołem, Karotka. – powiedział. Rozglądał się wokół, czy aby przypadkiem na pewno nie ma komendanta Bogo. W końcu odwrócił głowę w stronę Judy. – Gdzie ”pan zdenerwowany”? Zdążyłem?

    – Niestety. – odpowiedziała.

    – Ej, to nie było miłe, wiesz? – powiedział lekko zirytowany Wilde. Hopps natomiast się zaśmiała.

    Nagle do sali wszedł komendant Bogo. Za sobą zatrzasnął drzwiami z hukiem, wyraźnie było słychać odgłos tych drzwi. Bawół stał przed innymi przez najbliższe kilka sekund. Po chwili zaczął swoją przemowę.

    – Witajcie, drodzy funkcjonariusze. – powiedział jak zwykle ponurym głosem. – Więc, mamy kolejne zgłoszenia i zajęcia dla niektórych z was, zaczynamy. Rogalski, Wataha i Trąbalski; patrol przez Starą Saharę i Tundrówkę. – pokazał na mapie wymienione dzielnice. Wymienione osoby wyszły z pomieszczenia jako pierwsze. – Grizzoli, Szopner, Kojoto; wypełnianie papierów odnośnie poprzedniej sprawy z morderstwem. – kolejne osoby wyszły z sali. – Wilde, Hopps, ... – wypowiedziane osoby spojrzały w stronę komendanta. –... wy udacie się do kostnicy i ustalcie coś odnośnie zwłok ofiary z morderstwa. Porozmawiajcie z Grizzoli, Szponerem i Kojoto, przekażą wam obecne położenie kostnicy i ogólne informacje dotyczące ofiary. – Nick i Judy pokiwali głowami na znak, że zrozumieli polecenie, a następnie wyszli z pokoju odpraw.

    Lis i króliczka szli przez hol w stronę stanowisk, gdzie powinni być funkcjonariusze wymienieni przez komendanta.

    – Chyba mamy poważną sprawę, posterunkowa okruszek. – powiedział Nick w stronę Judy.

    – Nie nazywaj mnie tak – powiedziała zaskakująco normalnie Hopps.

     – Czyżby naszej małej Karotce humor się poprawił? – powiedział ze swoim cwaniackim uśmiechem.

     – Teraz to przesadziłeś. Za chwilę będziesz tego żałować. – pomyślała w myślach.

    Hopps podeszła do jednego ze stanowisk, gdzie siedział Grizzoli. Na biurku z jasnego drewna stała srebrna, zgaszona lampka; długopis i co najważniejsze: sterta dokumentów.

    – Hej, masz może jakieś informacje na temat tamtego morderstwa? Komendant powiedział, żebyśmy się tym zajęli. – policjantka rozpoczęła rozmowę.

    – Masz. – podał dokumenty Judy.

    – Dzięki. – odeszła miejsca, gdzie odbyła się tu niedawno rozmowa pomiędzy nią, a innym funkcjonariuszem.

    Szła w stronę automatu z kawą, przy której stał Nick popijający latte. Gdy spojrzał w stronę króliczki, od razu pomachał jej wolną ręką.

    – Smakuje? – powiedziała cwanie Judy.

     – Niech zgadnę. Mówisz tak, by odpłacić się za „małą Karotkę"? – zacytował swoimi palcami.

      – Może? – odpowiedziała.

      – Może to być może morze. – powiedział kawał.

     
       – Coś ci to nie wyszło, wiesz?

      – Tak, wiem – powiedział lekko zirytowany Nick.

==========================
Hej. Tu Mati_Legend. Od razu stworzyłem kolejny rozdział. Prolog i ten rozdział, który obecnie czytacie/przeczytaliście, były wcześniej napisane. Więc, widzimy się w następnym rozdziale. Hej!

Zootopia: Where Everyone Can Die ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz