Rozdział IX

117 9 5
                                    

     Nick, Judy oraz Jennifer szli przez gęstą zieleń w stronę drewnianej chatki, o której wspomniała Jennifer. Tym razem wiał wiatr, a słońce ukryło się za szarymi chmurami. Zapowiadało się na deszcz. W sumie, czemu się dziwić, skoro była to tropikalna dzielnica, gdzie znacznie częściej padał deszcz. Można nawet powiedzieć, że padał co chwilę. Cała trójka szła razem w szeregu.

     – Jesteś pewna, że dobrze idziemy? – spytała Judy.

     – Jestem pewna, że z tej strony biegłam. Zaufaj mi.– odpowiedziała jej siostra.

    – Przecież ci ufam. - powiedziała. Jennifer spojrzała na Judy poważną miną.

     – No dobra, ufam ci tak średnio.

     – Wiem, że źle zrobiłam, ale nie wiedziałam, że Justin mnie zostawi, tamten łasica będzie chciał mnie sprzedać, a jakiś gałgan zombie zaatakuje tamtą chatę.

     W pewnym momencie, znaleźli na jednym z tropikalnych liści niewielką, ale widoczną, plamę krwi. Judy dotknęła jej, a następnie ją pocierała palcami.

    – Wygląda na to, że znalazła się tu kilka godzin temu, czyli w tamtą noc. – wywnioskowała króliczka.

    – Więc rzeczywiście mamy do czynienia z morderstwem. – pomyślał Nick.

    – Na to wygląda. – odpowiedziała Judy. –Daleko do tego miejsca?

     – Niedaleko. – odpowiedziała Jennifer.

     Rzeczywiście, po kilku metrach znaleźli drewnianą chatkę, o której mówiła siostra Judy. Wszystkie okna dookoła były potłuczone. Drzwi dalej były otwarte. Dom wyglądał na opuszczony. Wiadomo czemu. Klamka od drzwi, od strony wewnętrznej, była poplamiona czerwoną cieczą. Dom został otoczony dookoła żółtą taśmą. Obok znajdowała się tabliczka. Podeszli do niej.

     – „Teren zabezpieczony. Prosimy nie wchodzić. POOZ". – Judy przeczytała tabliczkę.

     – Przecież tego wcześniej nie było. – tłumaczyła się jej siostra.

      – Może ktoś tu był tuż po twojej ucieczce. – odpowiedziała.

      – Byłaś w samym centrum zdarzenia. – powiedział Wilde.

      – POOZ? – zastanawiała się Judy.

      – Czy ktoś z was zna ten skrót? – spytała Jennifer.

       – Nigdy nie miałem do czynienia z taką organizacją. – skomentował Nick.

        – Ja też nie znam. – powiedziała Judy. – Mam wrażenie, że wchodząc tutaj, dowiemy się czegoś więcej.

        – Serio? – spytali pozostali.

         – Nie jestem tego do końca pewna, ale nie można tego wykluczyć.

        – Racja. – Nick podrapał się po tyle głowy.

        Lis i dwie króliczki weszli do środka. Od ucieczki Jennifer niewiele się zmieniło, poza totalną demolką. Wszędzie na podłodze leżało szkło w pobliżu okien, a stolik był przewrócony na bok. Strzelba dalej leżała w tym samym miejscu - na poplamionym krwią dywanie.

     – Pewnie gdy uciekłaś, do tego mieszkania dołączyły jego 'koledzy' – powiedział Nick, obserwując miejsce, gdzie leżało szkło. –Przecież nie bez powodu wszystkie okna zostały zbite, co nie?

Zootopia: Where Everyone Can Die ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz