30 | znowu razem

2.1K 474 133
                                    

Otworzyłam gwałtownie oczy i niemal od razu oślepiło mnie jasne światło. Zasłoniłam je niemal od razu dłonią z cichym westchnieniem.

- Ja pierniczę, znowu to samo - mruknęłam, podnosząc się powoli do siadu. Nagle zdałam sobie sprawę, że... Nie mam kompletnie pojęcia, gdzie jestem. Przełknęłam ślinę, po czym rozejrzałam się niepewnie wokół siebie. W pewnym momencie oniemiałam, otwierając szeroko usta. Wokół mnie rozpościerały się tylko złocisto białe chmury. Wstałam ostrożnie na własne nogi i odwróciłam się powoli, nic nie rozumiejąc

- Wreszcie się obudziłaś - Usłyszałam cichy, chłopięcy głos. Zdziwiona, opuściłam delikatnie głowę i dostrzegłam niskiego, pulchnego chłopca, który przyglądał mi się z lekkim uśmiechem na twarzy. Niemal od razu go rozpoznałam.

- Chuck? - Na moje usta również mimowolnie wpłynął lekki uśmiech. - To naprawdę ty?

- A i owszem. - Wyszczerzył swoje białe zęby. - Miło cię wreszcie poznać.

Nagle zmarszczyłam brwi.

- Jak to: wreszcie?

Chuck zachichotał, wsuwając dłonie do kieszeni swoich jasnych spodni. Pokręcił głową.

- Pewna osoba nie potrafi przestać o tobie gadać - prychnął, nie spuszczając ze mnie wzroku. - Wciąż mówi tylko o tobie i o tobie, więc... Cieszę się, że w końcu tu trafiłaś i on wreszcie przestanie nas męczyć.

Wreszcie dotarło do mnie, o kim mówi. Rozdziawiłam usta, a mój oddech delikatnie przyspieszył.

- Newt - powiedziałam niemal bezgłośnie. Poczułam łzy, które napłynęły mi do oczu i już po chwili znalazły się na policzkach. - O nim mówisz, prawda? Mówisz o Newcie.

- A, tak. - Znów się uśmiechnął - Myślę, że już zdążył się dowiedzieć o tym, że tutaj przybyłaś. Tutaj takie informacje rozprzestrzeniają się dosyć szybko.

- On mnie zabije - jęknęłam po chwili ciszy i zachichotałam, wycierając mokre policzki. - On mnie po prostu zamorduje. Przecież ja załamałam obietnicę! Niech to szlag.

- Dobrze, nie wnikam. Jednak radzę ci się odwrócić, ponieważ ktoś chyba na ciebie czeka. - Chłopczyk uniósł delikatnie rękę, wskazując palcem jakiś odległy punkt na horyzoncie. Zmarszczyłam brwi, wytężając wzrok. Ktoś szedł szybkim krokiem w naszą stronę, jednak był jak na razie tak daleko, że nie potrafiłam go rozpoznać. Dopiero gdy znalazł się niecałe dwadzieścia metrów ode mnie, mogłam bez problemu odróżnić wszystkie szczegóły.

Jak na zawołanie łzy po raz kolejny napłynęły mi do oczu.

Długie, błyszczące blond włosy rozwiewane przez wiatr. Szeroki, szczery uśmiech i lekko załzawione, brązowe oczy. Prosty, pewny i niezachwiany krok.

Zatrzymał się dopiero kilka metrów przede mną, kręcąc głową. A ja? A ja nie wytrzymałam. Rozpłakałam się i czym prędzej znalazłam się tuż przed nim. Rozłożył ramiona i mocno przytulił mnie do siebie. Czułam jak jego ciało, tak jak zapewne moje, lekko drży.

- Dlaczego to zrobiłaś? - wyszeptał cicho, szlochając. - Obiecałaś mi, Rose! Przyrzekłaś!

- Przepraszam, tak straszliwie cię przepraszam! - Również płakałam, mocno obejmując go ramionami. - Nie mogłam bez ciebie żyć! Nie mogłam! Kocham cię, Newt. Kocham cię, głuptasie!

Odsunął mnie delikatnie od siebie i z lekkim uśmiechem spojrzał mi w oczy.

- Mówiłem, że jeszcze kiedyś się spotkamy, prawda? - W jego oczach zatańczyły te same, radosne iskierki. Potem jednak uśmiechnął się zawadiacko i znów pokręcił głową. Pacnął mnie w ramię, patrząc na mnie uważnie i pogroził mi palcem. - Ale miało to nie być tak szybko! Miałaś żyć! Obiecałaś mi to, Rose! Obiecałaś!

Przewróciłam oczami, zaplatając palce na jego szyi.

- Och, zamknij się już. - Nachyliłam się i musnęłam jego wargi swoimi. On oddał bardzo szybko pieszczotę, kładąc dłonie na moich plecach. Ja po chwili wplotłam palce w te jego długie, lśniące włosy. Mimo, że minęło zaledwie kilka tygodni, bardzo się za nim stęskniłam.

- Moja pokraka - wyszeptał w moje usta, a po chwili uniósł mnie do góry, chwytając za biodra. Ja niemal od razu oplotłam go nagami w pasie i zachichotałam cicho.

- Głupek - mruknęłam, przerywając pocałunek. Oparłam swoje własne czoło o jego i znów się uśmiechnęłam. Nagle znów oślepiło mnie jakieś światło. Jęknęłam, zamykając oczy. - Jak ja nie cierpię słońca.

- Chodź. Założę się, że zaraz zmienisz zdanie. - Postawił mnie na ziemi i wyciągnął w moją stronę rękę. Ujęłam jego dłoń delikatnie, a on pociągnął mnie w tylko sobie znaną stronę. - Zamknij oczy, dobrze?

- Ale...

- Zaufaj mi, proszę. - Westchnęłam, przymykając powieki. - Spokojnie, na żaden słupek nie wpadniesz.

- Bardzo śmieszne - prychnęłam cicho, chichocząc. Mocniej ścisnęłam jego rękę. - Prowadź.

Zaczęłam powoli iść za chłopakiem, przygryzając delikatnie dolną wargę. Gdy po kilku minutach się zatrzymał, puściłam jego dłoń.

- Już, mogę? - spytałam lekko zniecierpliwiona.

- Poczekaj jeszcze chwilę - odpowiedział, a po chwili poczułam, jak obejmuje mnie od tyłu w pasie i kładzie brodę na moim ramieniu. - Teraz.

Niepewnie otworzyłam oczy i... Oniemiałam z wrażenia.

- Jaki... Jak tu ślicznie - wydusiłam, patrząc na chmury, które mieniły się na różne, wymyślne kolory.

- Podoba ci się, co? - Mogłam sobie wyobrazić jego uśmiech. - Często tu przesiadywałem, czekając na ciebie. Szczególnie te różowe chmury przypominały mi o tobie, Rose.

- Kocham cię, Newtie - szepnęłam, odwracają się. Wtuliłam się w niego z cichym westchnieniem.

- Ja też cię kocham, Rosie - odpowiedział, przytulając się do mnie. Zamknęłam po chwili oczy, opierając głowę na jego ramieniu. On ponownie objął mnie mocno w pasie i wtulił nos w moją szyję. Uśmiechnęłam się pod nosem.

Tak. Teraz naprawdę mogłam powiedzieć, że czuję się jak... W niebie.

________

To był właśnie ostatni, krótki rozdział. No, niestety znów pisząc to się wzruszyłam.

No, nic. To już koniec sagi "THE FADED ROSES"

Więcej informacji odnośnie następnej książki podam w następnej części zatytułowanej "Podziękowania"

Zaczekajcie tę chwilę ;)

Ps. Pamiętajcie jednak, że dosyć mocno zagięłam rzeczywistość. Miejcie na uwadze, że samobójcy tak naprawdę NIE trafiają do nieba ;)

Maraton [4/4]

ODPORNA NA DRESZCZ • THE DEATH CURE [2] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz