Rozdział 34

29 6 0
                                    

MAGDA

Nie ma ich.... Może gdzieś poszli... RAZEM...

Czekaj co ja myślę przecież oni za sobą nie przepadają... znaczy nawet się nie znają dość dobrze ... znaczy ogóle prawie... chociaż może... się spotykali po cichu???

Zaraz nie... Amelia jest zbyt nie śmiała na to... znam ją chyba od 2 miesięcy i jest dobrą osobą... mimo że strasznie się rządzi to wszystko z nią ok... więc może poszła z Kordianem gdzieś... żeby pogadać... albo poszli se tak do domu...

W końcu Kordian był bardzo zdołowany... i nie chciał się zbyt bardzo bawić co jest bardzo zrozumiane...

- ach.... - wzdycham głośno i głęboko...

Siadam obok Mateusza i patrzę na jego mordkę... jest uroczy jak tak leży...włosy opadają mu na oczy i ma lekki rumieniec z powodu zimna...

Kurwa jest zima... ale to polska i nie ma śniegu więc nie jest przynajmniej tak zimno...

W sumie to cieszę się że przyszli wszyscy... jednak nadal jesteśmy nastolatkami... i coś nam się od życia należy a nie tylko myślenie jak przeżyć następny dzień ...

Achhhhhhhhh...... życie gangstera nie jest łatwe... szkoda że tak trudno z nim skończyć ... znałam ryzyko jak się w to pakowałam a jednak... chciałam tego... tylko że ja już nie należe do gangu... przez to że moi wrogowie myślą że jestem sama i bezbronna bez reszty moich ludzi to atakują mnie... i moich bliskich...

Będę musiała się skontaktować z resztą ekipy....

Moje myśli przerwał szelest liści za mną...

Wzdrygnełam się i obuciłam szybko... z daleka mogło to wyglądać dość agresywnie

Ale... na szczęsie to była tylko amelia... a za nią szedł Kordian... ucieszyłam się że to byli tylko oni i że nic im nie jest...

- hej- powiedziała radośnie amelka i mnie przytuliła co było dość dziwne

- hej- powiedziałam i odwzajemniłam jej uścisk

- oni jeszcze śpią?- zapytał Kordian obojętnie

- ta... chyba za dużo wypiliśmy...- powiedziałam puszczając amelke - a co wy zniknęliście? Martwiłam się że ktoś was porwał czy coś...- powiedziałam jak bym była trzeżwa... ale szczeże nie czułam się najlepiej...

- poszliśmy tylko pogadać... i jak się okazało mamy ze sobą dużo wspólnego... - powiedziała amelia uśmiechając się do kordiana a on odwzajemniłyj jej uśmiech

Usmiechnoł się... wreszcie... dawno nie widziałam tego uśmiechu...

- to co budzimy reszte?- spytał się Kordian ... chyba wyczuł mój wzrok na nim

- tak pewnie...- powiedziałam uśmiechając się z troską w głosie

O dziwo Łukasz i Wika wstali szybko... za to kajtek oliwią i Mateusz stawiali opór... znaczy... oni bardziej ignorowali co my gadaliśmy... chcieli spać a my im przeszkadzamy....

Gdy wreszcie wszyscy zebrali swoje dupy zaczęliśmy się zbierać do domu. Dlatego że rodzice pojechali już swoich prac... jak to oni zawsze znikają po wigilii... to miałam z Łukaszem wolną chatę... z resztą postanowiliśmy że wytrzeźwiejemy u nas w domu bo był najbliżej... no i był wolny cały dom...

Weszliśmy do domu .... A od razu po przekroczeniu progu ja leżałam na ziemi...

- agggghhhhhh....- jęknęłam- bobo co ty tu robisz!!!!- krzyknęłam- kto jest moją psinką kochaną? No kto??- zaczęłam mówić do mojego psa- a sorry... to jest bobo mój pies... to pudel i ma już z 3 lata chyba

Tylko JaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz