12

1K 170 49
                                        

12. FOXES IN FICTION / ontario gothic

nie wiem, czy inni są świadomi, jak bezsenne noce mogą na ciebie działać; autumn

- Przestań, jesteś brzydki, kiedy ryczysz.

Jimin siedział skulony na środku kanapy, nie będąc w stanie opanować swojego małego ciała, które całe się trzęsło. Na przeciwko niego siedziała starsza kobieta, której kompletnie nie wzruszało to, co miała przed sobą. Babcia czternastolatka westchnęła kolejny raz i przewróciła oczami, mając tego maksymalnie dość. Wiedziała, po co Jimin został do niej wysłany i była zła, że musiała to robić, bo jej córka i cudowny mąż nie mieli do tego serca. Wiedziała, jak bardzo cała sytuacja odbiła się na ich psychice, ale byli jego rodzicami, do cholery, więc powinni zrobić to sami.

- Jimin, jak zaraz się nie uspokoisz, to odsyłam cię do domu, nie będę się przejmować twoimi lamentami, jestem na to za stara.

Pociągnął nosem kolejny raz i wyciągnął chusteczkę, aby móc otrzeć mokrą twarz.

- Chcę umrzeć.

- Sznur dać ci teraz, czy później? - Kobieta wstała z fotela i stanęła nad chłopakiem, którego dziesięć minut temu ogarnęła nagła histeria. - Matka z ojcem za bardzo się nad tobą rozczulali. Oh, Jiminie stracił wzrok, ma prawo do smutku i płaczu przez całe życie, co? Nie, nie masz prawa, weź się w garść i naucz się z tym żyć, bo nikt wiecznie nad tobą stać nie będzie. Masz zamiar być nieudacznikiem i mieszkać całe życie z rodzicami, bo twoje oczy przestały działać? Wszystko inne działa, więc to wykorzystaj i bądź najlepszą wersją siebie, bo zaraz faktycznie skończysz w ziemi.

Czarnowłosy chłopiec poczuł, jak przechodzi go dreszcz, ale płacz automatycznie ustał, a całe jego ciało opanowały wyrzuty sumienia i wstyd. Mama z tatą tak do niego nie mówili, nikt nigdy tak do niego nie powiedział, przecież to straszne, prawda? To straszne, aby mówić czternastoletniemu dziecku, że skończy w ziemi, Jimin cierpiał i nie dawał sobie rady z tym, że nie widzi, jego babcia nie miała prawa tego mówić, była potworem, była najgorszym potworem, a Jimin był tylko pokrzywdzonym przez los dzieckiem.

Pokręcił głową i wytarł ostatnie mokre miejsce na swoim policzku. Nie, jego babcia miała rację. Jego babcia miała cholerną rację, przecież Jimin kochał życie, a jego rozpacz trwała już zbyt długo.

Musiał wziąć się w garść. Nie mógł być słaby. Wcale nie chciał umierać.

- P-przepraszam.

- Nie przepraszaj, bierz życie za nogi, Jimin, bo okazje nie będą czekać, aż przestaniesz płakać i będziesz mógł je chwycić.

✧⋆˚

Lubił piątki. Pokusiłby się nawet o stwierdzenie, że je ubóstwiał. Miał wtedy tylko jeden wykład, a zaraz po nim Taehyung zawsze brał go na jakieś jedzenie, no i co tydzień było to inne miejsce, więc Jimin był wniebowzięty. Dzisiaj trafili do makaroniarni, gdzie Taehyung wypatrzył stolik przy oknie, szczęśliwie dalej od nagromadzonych ludzi. Starszy wybrał Jiminowi penne z meksykańskim sosem, a sam postawił na oklepane, ale za to jego ulubione spaghetti.

- Co masz na sobie?

- Ciemne dżinsy i biały golf.

- Huh? Żadnej marynarki? Spodni od garnituru? Czyli w końcu nie wyglądamy, jakbyś był moim sponsorem.

Jimin lubił też piątki dlatego, że Taehyung był wtedy mniej spięty i zachowywał się bardziej jak jego przyjaciel, a nie opiekun. Każdy cały piątek spędzali wspólnie i Jimin miał wrażenie, że to swego rodzaju wolny dzień dla blondyna, którego towarzystwem dosłownie co dzień i co noc jest Harin. Jasne, mieszkali razem i Taehyung zapewniał, że ją kocha, ale nawet pary potrzebują od siebie odpocząć.

you smell like winterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz