Siedziałam na podłodze, a brunet tuż za mną pomagając prawidłowo trzymać ustrojstwo z wielkim pudłem zwanym gitarą.
-Drugi palec na piątej strunie, a trzeci na czwartej. I teraz razem.
-A po ludzku?- próbowałam sprostać temu zadaniu.
-O tak.- delikatnie nakierował moją rękę.
-Mhm...- Shawn musnął ustami moje ucho co było przyjemne, ale w tym momencie bardzo rozpraszające.
Poderwałam się do góry cały czas starając się prawidłowo grać akord.
-Umm... drugi palec jest na czwartej.- dalej siedział na podłodze z tym swoim chytrym uśmieszkiem. Wyglądał jak lis czekający aż jakaś gąska zniknie z pod wzroku opiekuna.
-Yeah. Udaje mi się!- krzyknęłam.
Po chwili usłyszeliśmy tylko krzyk jakiegoś chłopaka i huk. Przestraszyłam się i przypadkiem upuściłam gitarę.
-Shawn, przepraszam.- niemal krzyknęłam przestraszona. Nie wiem czy bardziej tym co usłyszałam czy co zrobiłam.
-Cii...- znalazł się obok mnie przykładając mi palec do ust.
Powli zeszliśmy na dół uważając na odłamki szkła będące w salonie. Shawn wyszedł na dwór sprawdzając każdy zakamarek. Udałam się do sypialni chcąc na niego poczekać.
-Pusto.- Wszedł zdejmując zarzuconą na siebie bluzę.
-Naprawdę nie chciałam.- spojrzałam na leżącą na podłodze gitarę.
-Ej no nic się nie stało.- objął mnie ramieniem uśmiechając się.
Wyszedł do łazienki po chwili wracając z plasterkiem w samochodziki. Z włosami w nieładzie, żółtą koszulką i plasterkiem w tym momencie przyklejonym do palca wyglądał jak mały, grzeczny chłopczyk.
-Nie no tak na serio to zawiozę ją jutro do kumpla. Naprawi ją.- zaśmiał się odklejając plasterek z gitary i nalepiając go sobie na nos.
-Wracasz do domu czy zostajesz? Jeśli się boisz, co jest całkowicie normalne, odwiozę Cię.
-Zostaje!- rzuciłam się na naprawdę wygodne łóżko i zaczęłam robić fort z poduszek.
-Tak beze mnie?!- zaśmiał się kładąc się obok mnie.
~~~
Obudziłam się wczesnym rankiem. Zawsze w domu u Shawna budziłam się wcześnie. Jak zwykle nie bylo go obok mnie. Jednak po wczorajszym wydarzeniu przestraszylam się, że coś mogło mu się stać. Założyłam swój sweterek i skierowałam się w stronę kuchni szukając go.
-Czym on się żywi?-zadałam pytanie sama sobie przeglądając jego prawie pustą lodówkę.
Jedyne co znalazłam to karteczkę leżącą na blacie.
-No tak zakupy i gitara.- zaśmiałam się ze swojej zawodnej pamięci.
Wróciłam do pokoju rozglądając się co mogłabym zrobić. Nie wiele zmieniło się tutaj od dwóch tygodni. Po prostu było wiecej moich śmieci. Zadzwoniłam do Julesa opowiadając mu o tym co się wydarzyło.
-A w tej bajce były klauny?!- zaśmiał się najwyraźniej nie wierząc mi.
-Ej prawdę mówię!- oburzylam się.- Jedziesz z nami?
-Gdzie?- zapytał zaskoczony.
-No do ro... zawahałam się. -Nie mówiłam nic?
-Umm...nie?
-Słuchaj.-powiedziałam podekscytowana. -Jadę dzisiaj ze Shawnem do jego rodziców. Rozumiesz?!
-Tak- zaśmiał się.
-I...?- oczekiwalam odpowiedzi twierdzącej.
-Zwariowałaś! Oni chcą poznać ciebie. Twoje show- próbował się wykręcić.
Usłyszałam trzask drzwi.
-Zadajesz się z wariatką... czekaj Jules, zadzwonie później.- Rozłączyłam się i zeszłam na dół, aby zastać Shawna rozpakowującego zakupy.
-Jak się spało?- posłał w moim kierunku szeroki uśmiech zalewając mlekiem kawę.
-Wygodnie.- zaśmiałam się. -Rozmawiałam z Julesem.
-Zgodził się?- przerwał mi.
-Umm...nie. Strasznie się wykręcał.- upilam łyka kawy.
-Mam inny plan.- podrapał się po brodzie. Widać było, że jest dziś w wykątkowo dobrym humorze.
-Jedziemy?
-Co?! Ja musze się ubrać.- odstawiłam kubek wymijając bruneta.
-Nie musisz- złapał mnie za rękę przyciągając do siebie. Ułożył dłonie na moich biodrach i musnął odkryty obojczyk.
-Jasne- puściłam mu oczko i pocałowałam go.
Mogłabym tak spędzić resztę tego dnia jednak musieliśmy się zbierać. Spakowałam swoje ubrania z fotela i skierowałam się w kierunku auta w którym już siedział Shawn.
-Kocham jeździć tym samochodem.
-A ze mną to już nie?-oburzył się.
-Hmm to twoje auto to chyba tak.- zaczęłam się z nim droczyć choć odpowiedź była oczywista.
Była godzina dziesiąta. Na trawie szkliła się rosa. Hmm... bardzo oficjalnie. Prościej mówiąc pośliznęłam się na mokrym trawniku.
-Nic Ci nie jest?- usłyszałam zatroskany ton głosu bruneta.
-Nie jestem pięcioletnią dziewczynką.
-A czasami się tak zachowujesz- zaśmiał się a ja ścisnęłam wyciągniętą w moim kierunku dłoń.
Otworzyłam drzwi u zastałam Julesa gapiącego się w ekran telefonu.
-Woah Monica nie widziałem Cię dwa dni. Co ty tutaj robisz?!- zaśmiał się odkładając komórkę.
Przyszliśmy po Ciebie!- powidedziałam dość dziwnym jak na mnie tonem. W tym mmencie wpadł Shawn po uporaniu się z drzwiami wejściowymi.
-Pakuj go do samochodu a ja idę po łupy.- zaśmiałam się z mojej jakże rozwiniętej gry aktorskiej. Skierowałam się do pokoju aby ubrać się.
Niewiem jak, ale Shawn przekonał mojego przyjaciela i chwilę później we troje wjeżdżaliśmy na autostradę.
Spojrzałam w lusterko. Jules słuchał muzyki rozglądając się przez okno. Mendes patrzył raz na drogę, raz na mnie z uśmiechem. Stresowałam się. Nawet bardzo. Siedziałam zastanawiając się co mam mówić i jak się zachowywać. Czy mnie polubią? Jak wypadnę? Albo uznają mnie za dziewczynę nieodpowiednią dla ich syna. Tak odbija mi. Obracałam w dłoniach kawałek mojej sukienki mając nadzieję, że doda mi to otuchy.
-Monica?-usłyszałam głos ciemnookiego.
-Yyy...tak?
-Chodź, jesteśmy.- otworzył mi drzwi.
Wchodząc do domu złapałam go za rękę.
-Nie bój się.- szepnął mi do ucha mocniej ściskając moją dłoń.
Było czuć ciepłą, rodzinną atmosferę dxięki czemu trochę się rozluźniłam.
-Shawn, kochanie- usłyszałam serdeczny głos kobiety.
-Cześć mamo- brunet odwzajemnił jej uścisk.
-Monica to są moi rodzice i na odwrót- wskazał ręką.-A to jet Jules.- zza pleców wyłonił się chłopak chowając słuchawki i witając się.
-Shawn!!- usłyszałam piskliwy głos obracając głowę w kierunku schodów. Zbiegła z nich dziewczyna mająca około piętnastu lat. Łatwo się domyśliłam, że była to siostra.
-Aaliyah!- podniósł szatynkę do góry.
-To jest Monica, moja dziewczyna i jej przyjaciel-Jules.- znowu nie udało mi się uniknąć spotkania.
-Wow, Shawn brawo- przypatrzyła mi się i objęła mnie.
-Aaliyah! Nie przeginaj! -zgromił ją wzrokiem.
Powitanie z Julesem zajęło jej trochę więcej czasu. Po chwili moj przyjaciel był nienaturalnie czerwony.
-Mmm... gołąbeczki.- zaśmiał się Shawn obejmując mnie i prowadząc w stronę salonu.
~~~
-Nie mamo.- powiedział błagalnym głosem Shawn widząc kolejny kawałek ciasta na swoim talerzu.
-A ty kochanie?- zwróciła się do mnie.
-Nie dziękuje. Naprawdę.- uśmiechnęłam się miło.
Jules jednak nie pogardził czwartym już kawałkiem ciasta. Cały czas gadał z Aaliyah co mnie i Shawna po prostu rozczulało. Jak takie dwa małe kotki.-Naprawdę musimy już jechać.- wskazał na zegarel wybijający godzinę dwudziestą drugą.
-Zostaniecie na noc?- poprosiła.
-Nie możemy.- odparł poważnie Shawn.
-Zanim dotrzecie bedzie po północy. Poza tym popatrzcie na nich.- wskazała na nasze gołąbeczki które teraz spały praktycznie przytulone do siebie.
-Monica, co sądzisz?- zapytał przytulając mnie.
-Zostańmy.- mocniej wtuliłam się w chłopaka czując się coraz lepiej.
~~~
-Monica pójdziesz ze mną po pościel?- zapytała życzliwie Karen.
-Jasne.- uśmiechnęłam się wstając z kanapy na której śmiałam się właśnie z Shawnem.
-Dziekuję Ci, że jesteś. Dawno ne widziałam Shawna takiego szczęśliwego. Widzę też, że dzięki tobie pozbył się problemów.- podała mi poszewki na poduszki.
-Yyy... tak.- odparłam nie wiedząc o jakie dokładnie problemy jej chodzi.
-Chyba bedziemy mieli nową parę.- wybuchnęła śmiechem na co i ja się zaśmiałam.
-Bardzo prawdopodobne.
-Nie za wesolo wam?-zapytał Shawn opierając się o drzwi.
-Oj nie ładnie tak podsłuchiwać.- puścilam mu oczko.
~~~
-Jaki malutki i uroczy.-pocałowałam bruneta oglądając zdjęcia wywieszone w salonie.
-Dalej jestem uroczy- przykrył mnie kocem
-No niewiem, niewiem.
Ciekawe jake są granice jego cierpliwości?
-Jak to nie wiesz?- zaczął mnie podskubywać zębami.
CZYTASZ
If you really loved*SHAWN MENDES*
ФанфикCzy jeśli mówi,że kocha to zostawia tak poprostu bez słowa wyjaśnienia?